Szczecinianin w Kalkucie

Dzięki Ośrodkowi Teatralnemu Kana szczecińska publiczność miała możliwość obcowania z tradycyjnym indyjskim teatrem  Kasba Arghya. Oczywiście rzadka okazja do zobaczenia w Polsce tak egotycznego zjawiska jak tradycyjny teatr indyjski uwiodła wielu widzów. Zainteresowanie nie dziwi, bo przecież odmienność teatru orientalnego i europejskiego nie daje podstaw do jakichkolwiek porównań.

Spektakl „Mahabharata” został stworzony przez reżysera Manisha Mitrę za pomocą środków konwencjonalnych w formach teatralnych Kutiyattam i Yakshagana, ale obcych teatrowi europejskiemu. Całości towarzyszyła muzyka wykonywana przede wszystkim przy użyciu bansuri, karatali, sitaru i różnorodnych bębnów. Kolorowe stroje, ekspresyjna mimika, ogromny nacisk kładziony na intensywny i wymowny ruch oczu, ogromna waga przywiązywana do płynnego sposobu poruszania się, przerysowana gra aktorska z nieodłącznymi elementami różnych rodzajów tańca, jak Kathakali, Bharanatyam, Kathak… Wymienione elementy to tylko jedne z wielu składowych języka Kasba Arghya opartego na tradycyjnych indyjskich formach teatralnych.

 

Najistotniejszym elementem w tego rodzaju przedstawieniach jest umiejętność przekazywania emocji. Zarówno treść, jak i interpretacja „Mahabharaty” - jednego z dwóch głównych epickich poematów hinduistycznych, jest bardzo dobrze znana indyjskiej publiczności. W konsekwencji osoba przynależna temu kręgowi kulturowemu – w przeciwieństwie do reprezentatywnego Europejczyka - nie ogląda „Mahabharaty”, aby poznać jej treść. Aktorzy zadbali o potencjalnie nie najlepiej przygotowaną część europejskiej widowni wplatając w spektakl narrację opisującą odgrywane fragmenty i najważniejsze myśli zawarte „Mahabharacie”. Mimo to, brak przynajmniej podstawowej znajomości piątej Wedy z pewnością mógł utrudniać odbiór. Konstrukcja spektaklu została oparta na przeplataniu się śpiewu oraz kwestii mówionych w językach angielskim i sanskryckim. Aktor  relacjonujący wydarzenia nigdy nie wcielał się w konkretną postać, lecz przyjmował funkcję narratora. W konsekwencji nie dochodziło do słownej interakcji między osobami. Akcję i przypisane jej emocje odgrywali jedynie milczący, ale ekspresyjni aktorzy.

 

Kutiyattam:
 

 

Jak wynika z charakterystyki grupy, jej członkowie nie stawiają sobie za cel wiernego odtwarzania tradycyjnych form indyjskiego teatru, a stworzenie fuzji dającej nową jakość. Jednak w porównaniu chociażby z ogólnodostępnymi nagraniami, nie trudno zauważyć, że Manish Mitra stworzył dobre, ale nie ponadprzeciętne dzieło w swoim gatunku. Wystarczy zwrócić uwagę na stworzone z nieporównywalnie mniejszą dbałością stroje, czy nie tak wymowne jak widać na przykładzie Kutiyattam ruchy oczu.

 

Yakshagana:

 

 

Mimo to okazuje się, że publiczność jest skłonna zbagatelizować braki techniczne przedstawienia, jeśli aktorom uda się ją wzruszyć. Dobry spektakl stał się niesamowitym doświadczeniem dla odbiorcy, na którego „zadziałał”, wzbudził w nim autentyczne emocje. „Mahabharata” na deskach Teatru Kana zdobyła ogromne uznanie publiczności. Długie brawa na stojąco zakończyło dołączenie części widzów do aktorów, a w następstwie wspólny taniec i śpiew. Urok towarzyszący odmienności ma moc nie tylko w naszym mieście. Z uwagi na bardzo duże zainteresowanie, w Łodzi zaplanowano już drugi pokaz spektaklu.

Foto: 
materiały promocyjne

Zobacz również