Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z CeZikiem o...

...automatyce i robotyce, "ucieczce" z Internetu, konstruktywnej krytyce, nauce przez śpiewanie oraz tradycyjnych szczecińskich tematach - Oksanie i Bezrzeczu dyskutowaliśmy chwilę po zakończeniu koncertu w Lulu.

SzczecinGłówny: Mogę mówić „Panie Magistrze”?

CeZik: Można już od dwóch lat, jednak nie czuję się mentalnie i „wiedzowo” godzien tego tytułu. Myślę, że poziom edukacji jest w tej chwili taki, że tytuł magistra może mieć – przepraszam – każdy głupi. Sam chyba w ten sposób go zdobyłem.

 

Na automatyce i robotyce?

Myślę, że da się to zrobić nic nie umiejąc, a używając pamięci, trochę kombinując (jak to na studiach) i czasem się oczywiście ucząc. Da się to zrobić mając wiedzę bardzo nikłą.

 

Skończyłeś taki a nie inny kierunek, masz na scenie wokół siebie masę różnych urządzeń. Pierwszym moim skojarzeniem był Pat Metheny i jego projekt „Orchestrion”.

O, takie porównanie słyszę po raz pierwszy. On też korzysta z looperów?

 

Metheny nagrał płytę całkowicie sam programując i projektując instrumenty.

Wirtualnie?

 

Nie, to są „normalne” instrumenty.

Czyli wychodzi na to, że je zautomatyzował i zrobotyzował… Muszę zgłębić temat, bo to może być ciekawe.

 

Sam o sobie powiedziałeś, że jesteś tworem Internetu, a ostatnio ten twór z sieci wychodzi. Nawiązuję tutaj do powiązanych ze sobą klipów z Czesiem i Melą Koteluk.

Łączą się jak najbardziej i chciałbym, by wyszła z tego seria. To jednak nie do końca jest wychodzenie z sieci, to bardziej jest tęsknota za światem „pozasieciowym”, jednak akcja cały czas dzieje się w Internecie. To też chęć do pokazania się od strony „niesieciowej”, ale pokazywanie tego w Internecie. Póki co nie planuję rzeczywistej ucieczki z Internetu.

 

Mówisz o serii, w innym wywiadzie można wyczytać, że napisałeś maila do Nosowskiej. Odpisała?

Kasi Nosowskiej. Proszę pamiętać, że my też mamy imiona. To było jakiś czas temu i teraz już na pewno mi nie odpisze na tamtego maila. Spróbowałem mailowo, bo a nuż by odpisała, tak jak odpisała Mela Koteluk. Jeśli będę chciał, będę na takim etapie, by zaprosić Kasię do wspólnego projektu, innymi drogami będę się do Niej dostawał.

 

Wiesz już, kogo zaprosisz do trzeciej części?

Tak, wiem kogo zaproszę, ale nie będę tego zdradzał. Tę serię stworzyłem, by zaskakiwać ludzi i siebie, eksperymentować z muzyką. Nie wiem, co wyjdzie z kolejnego duetu, nie mam pojęcia, w którą stronę to pójdzie, co się wydarzy i jak ludzie mnie będą odbierać. Ta seria jest też sposobem na dookreślenie się. Nie potrafiłem wcześniej stwierdzić, co chciałbym grać: czy bardziej rockowo, jazzowo, hip-hopowo? W każdej stylistyce czułem się tak samo, było mi to dość obojętne. Natomiast kontakty z twórcami osadzonymi w danej stylistyce pomagają mi dostrzec, w której czuję się lepiej i w jaki sposób reagują na mnie odbiorcy. Zauważyłem nareszcie, a może to wynik piosenki z komentarzy, ale ludzie zaczęli krytykować mnie bardzo konstruktywnie. Czytam opinie i jestem w stanie dowiedzieć się, co ktoś myśli na  temat mojej kreacji, nowej piosenki, klipu.  Mogę wyciągać z tego jakieś wnioski. To mnie bardzo cieszy, bo dzięki temu mogę się rozwijać, mam nadzieję, w dobrym kierunku.

 

A może w taki sposób Cię teraz krytykują, bo chcą, żebyś zrobił numer złożony z długich wypowiedzi, może coś na kształt piosenki poetyckiej?

Myślę, że ludzie przyzwyczaili się do tego, że robię sobie muzyczne jaja, albo że klipy wyglądają jak muzyczna magia. Nie chcą, bym robił coś innego, natomiast nie jestem wstanie robić w kółko tego samego, bo bym oszalał. Zależy mi na tym, by stawiać sobie nowe wyzwania, próbować czegoś nowego. Jestem świadom tego, że to się może nie przyjąć, ale jestem też elastyczny – czytam, widzę, co ludzie myślą i dzięki temu każdy nowy klip jest w jakiś sposób uzależniony od reakcji publiki. Nigdy nie chciałem iść pod prąd, mieć gdzieś opinie ludzi, bo tak naprawdę fani są moimi pracodawcami. Żyję z muzyki i nie mogę sobie pozwolić na wypięcie się na nich i robienie tego, co mi się żywnie podoba, bo oni też się na mnie wypną, a wtedy musiałbym poszukać sobie innej pracy. Nie chciałbym tego robić, bo podoba mi się moja praca.

 

Jakie to było uczucie, kiedy dostałeś smsa od Janerki?

Lecha Janerka! A właściwie Pana Lecha Janerki! Otrzymałem go pośrednio. Tak dokładnie, „Borówa”, mój „koncertmistrz” go dostał. To w ogóle bardzo miłe, kiedy dostaję jakikolwiek feedback od osób, z których twórczości coś zrobiłem po swojemu. Zawsze jestem wtedy mile zachwycony. Od Kasi Nosowskiej też dostałem mailowy feedback, jak zrobiłem kuchennego Heya. Odpisałem z podziękowaniami, a potem wykorzystałem znajomość jej adresu do napisania wiadomości, o której wcześniej rozmawialiśmy. Ale, nie ma co ukrywać, to jest inna liga i takich rzeczy nie załatwia się przez maile.

 

Obiad z Magdą Gessler zjedzony?

Nie i jestem strasznie zawiedziony tą sytuacją. Mówię to przy okazji każdego wywiadu, żeby nie było wątpliwości, że „rzucam fochem”. Najgorsze jest to, że wodzą mnie za nos i co pół roku sobie mailowo korespondujemy: „Panie Czarku, proszę pamiętać o obiedzie. Kiedy będzie Pan w Warszawie? – Tak się świetnie składa, że będę za dwa dni! – Akurat wtedy pani Magdy nie ma, może za tydzień? – Za tydzień akurat nie mogę” i tak się od pół roku przepychamy. Jedyne, co mnie trzyma przy życiu to fakt, że mam nadzieję, że kiedy już tam pójdę, to dostanę taki obiad, że wystarczy mi na tydzień i jeszcze wezmę na wynos dla „Borówy”.

 

Pamiętasz, czym jest Chujten?

Oczywiście! Nie jestem w stanie tego wyrecytować, natomiast jeśli przypomnę sobie melodię… „Najwyższy szczyt Mongolii położony w zachodniej części kraju w masywie Tawan Bogd uul. W czasach rządów komunistycznych góra nosiła nazwę Najramdal.” Polecam wszystkim naukę przez śpiewanie, jest genialna. Podejrzewam, że zapamiętałem to na całe życie. Mam to połączone z melodię, którą zawsze łatwiej zapamiętuje, niż słowa.

 

A pamiętasz swoją pierwszą melodię w życiu?

O matko. Nie wiem, czy to była pierwsza w życiu, ale na pewno jako pierwszą zacząłem ją wygrywać na pianinie. To prosta przygrywka, którą się uczy na początku kontaktu z pianinem. Kojarzę ją, jako pierwszą, która miała jakiś sens i dalej umiem ją grać. To jest najpiękniejsze.

 

Jesteś drugi raz w Szczecinie, drugi raz szukasz Oksany, drugi raz pytasz o drogę na Bezrzecze, a ja tam mieszkam!

O! Ładnie tam jest? Da się tam dojść? Jest impreza na Bezrzeczu?

 

Pewnie, że się da! A impreza zawsze u Ani.

Uwielbiam tę piosenkę, a Łona jest dla mnie mistrzem rapu. Chciałbym z nim kiedyś nagrać duet, jednak jeszcze nie wiem jakby to miało wyglądać. Pewnie poruszalibyśmy się w stylistyce humorystycznej. Może by się fani ucieszyli? To byłoby dla mnie coś! Jego rymy, puentowanie i gra słowem to mistrzostwo.

 

Zapraszam Cię na Bezrzecze!

Nie kuś, nie kuś!

 

To powiedz na koniec, czego Ci życzyć?

Zawsze zdrowia! Wystarczy, że siądzie w najgorszym razie głos i pozamiatane. Cóż z tego, że będę miał wenę i pomysły, jak nie będzie zdrowia? Wiem, że wyświechtanie to brzmi, ale jest dla mnie najważniejsze.

Foto: 
Paweł Kuźmicki

Zobacz również