Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z Tomkiem Budkiem o...

...idei ogrodnictwa miejskiego, projektach realizowanych w naszym ogrodzie i planach na przyszłość rozmawiamy z koordynatorem Sąsiedzkiego Ogrodu. Zapraszam!

SzczecinGłówny: Po jednej stronie mamy Teatr i Piwnicę Kany, po drugiej Zamek i Trasę Zamkową. Skąd pomysł na taką przestrzeń miejską akurat tutaj?

Tomek Budek: Jest wiele źródeł tego pomysłu. Jednym z nich jest chęć zagospodarowania terenu, który Teatr Kana gospodaruje już od wielu lat. Odbywały się tu wszelkiego rodzaju działania artystyczne, przede wszystkim przy okazji festiwalu Spoiwa Kultury organizowanego przez Kanę. Od kilku lat jednak pojawiała się idea, by wykorzystać ten teren. Obecna funkcja dzikiego parkingu nie za bardzo uśmiecha się zarówno nam, jak i okolicznym mieszkańcom. Postanowiliśmy, że stworzymy zamiast tego miejsce, które okoliczni mieszkańcy będą mogli wykorzystać dla siebie. Chcieliśmy oddać to miejsce ludziom, stąd pojawił się pomysł ogrodu. Część z nas znała już tego typu projekty, nie tyle z Polski, co Niemiec. W Berlinie idea ogrodu społecznego jest bardzo rozpowszechniona i stamtąd też pochodzą nasi pierwsi eksperci, którzy nam pomagają, głównie prowadząc warsztaty. Jest jeszcze jedno źródło: chęć pokazania mieszkańcom i zwrócenia uwagi władzom miasta, że sposób, w jaki chcą zagospodarować ten teren – wybudować kilkukondygnacyjny parkingowiec – może nie być właściwy. Być może można zrobić coś, by wypełnić szczeciński pejzaż wjazdowy. Zatem jest to też alternatywa dla planów miejskiej spółki.

Wspomniałeś o berlińskich ogrodach. Wyczytałem, że pierwszy ogród działkowy, jako miejsce aktywnego wypoczynku dla dzieci i młodzieży został założony w Lipsku w 1860 roku.

Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, natomiast z tego co wiem, w XVI-XVII wieku w miejscu, gdzie jesteśmy kończył się ogród miejski. Kościół przy placu Piotra i Pawła już wtedy stał od dawna. W jego pobliżu był cmentarz, natomiast dookoła, w stronę Wałów i obecnej ulicy Małopolskiej rozciągał się ogród. Dowiedzieliśmy się o tym jeszcze zanim przystąpiliśmy do pracy nad naszym ogrodem i bardzo się do tego faktu uśmiechnęliśmy.

Niejako kontynuujecie miejską tradycję. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, został poruszony temat ogrodnictwa miejskiego na świecie. Wspomniane zostało wtedy Detroit, które pod wpływem kryzysu przerzuciło się na ogrodnictwo właśnie.

Kiedy patrzymy na dotknięte kryzysem Detroit, jak również na Kubę końcówki lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, to zauważymy, że te ogrody powstawały tam z konieczności społeczno-ekonomicznej. Na Kubie miało to związek z rozpadem ZSRR. Rolnictwo całkowicie się załamało, brakowało surowców, maszyn rolniczych i ropy. By temu zaradzić zaczęto oddawać chętnym grunty miejskie pod uprawę i w ten sposób przeniesiono do miast uprawy rolne. W Detroit jest to sposób na wyżywienie, na zbieranie się społeczności lokalnej, na budowanie poczucia sensu, że możemy coś razem robić. Natomiast u nas i w Niemczech jest to raczej sposób rozprzestrzeniania pewnej idei, jak również integracji środowisk lokalnych. Nie wyrasta raczej z konieczności podstawowych problemów materialnych.

Kiedy się trochę odwrócimy, dostrzeżemy skrzynie z różnymi roślinami. Co takiego rośnie w naszym ogrodzie?

To ważne, by podkreślić, że to NASZ ogród. Tutaj każdy może wejść, przestrzeń jest jak najbardziej otwarta. Pomimo rozbieżności w nazewnictwie, postanowiliśmy napisać przy wejściu „Ogród Miejski”, by dać ludziom dodatkowy sygnał, by nas odwiedzali, by czuli się jak u siebie. Wracając do skrzyń, znajdziemy w nich głównie warzywa. Mamy też zielnik, w którym prócz mięty, melisy czy bazylii, znajdziemy curry, lubczyk, rozmaryn. Mamy oczywiście dużo więcej roślin. Przechodząc do warzyw, to między innymi pomidory, ogórki, seler, brokuły, trzy rodzaje sałaty i wiele innych. Pierwszy raz widzę na własne oczy tak dorodne papryki hodowane na zewnątrz, bez folii.

Ogród jest w bardzo bliskim sąsiedztwie drogi. Nie boicie się, że rośliny będą chłonąć wszystkie spaliny wydobywające się z rur wydechowych?

Warto w tym miejscu wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze, do pielęgnacji i kultywacji warzyw we współczesnym rolnictwie wymagana jest duża ilość środków chemicznych. My z takich środków nie korzystamy. Nasze uprawy są w pełni ekologiczne. Wykorzystujemy głównie pokrzywę i czosnek do opryskiwania naszych upraw. Po drugie, opieramy się na badaniach z berlińskiego ogrodu na Kreuzbergu, który prowadzi własną kuchnię opartą w dużej mierze na produktach z ogrodu. Z ich badań wynika, że krytyczną odległością od drogi jest siedem – osiem metrów. Okazuje się, że metale ciężkie są dosłownie „ciężkie”, nawet przy silnym wietrze dosyć szybko opadają. W naszym ogrodzie odległośc od ulicy to 20-30 metrów, także nie boimy się o nasze rośliny i zachęcamy do jedzenia.

Sami już je jedliście.

Tak jest! Pierwsze cukinie jedliśmy już miesiąc temu podczas spotkań z weganizmem organizowanych przez organizację BASTA. Są smaczne i zdrowe. Poza tym ziemia, z której korzystamy to ściółkowany i organicznie nawożony czarnoziem bez żadnych dodatków chemicznych.

Skąd czerpiecie informacje o uprawie roślin? Sami to wszystko wiecie, czy ktoś Wam pomaga, doszkala Was?

Projekt „Sąsiedzki Ogród”, dofinansowany z budżetu państwa i Unii Europejskiej, w dużej części opiera się na cyklu warsztatów z ogrodnictwa miejskiego. Dziś kończą się już trzecie warsztaty. Tym razem mieliśmy ekspertów od permakultury [czym jest permakultura, możecie dowiedzieć się z rozmowy z Robertem Błaszczykiem]. Pierwsze warsztaty robiliśmy z ludźmi tworzącymi od pięciu lat Prinzesinnengarten na Kreuzbergu. Bardzo dużo nam pomogli. Otworzyli nam oczy i dali narzędzia, żebyśmy mogli potem sami się uczyć. Od tamtego czasu dokształcamy się nawzajem.

Jednak nie samym jedzeniem żyje człowiek. W ogrodzie odbywają się różnego rodzaju warsztaty, o których była już mowa, czy działania artystyczne. Ostatni piątek to tradycyjne jam session, które od kilku miesięcy wpisuje się w miejski kalendarz kulturalny.

Tak jak wspomniałem, raz w miesiącu mamy jedne większe warsztaty z ogrodnictwa miejskiego – kolejne we wrześniu. Poza tym staramy się ciągle wzbogacać program. Na przykład w miniony weekend odbyły się warsztaty kosmetyki naturalnej i gotowania wegańskiego. Oprócz tego zapraszamy na warsztaty fotografii, podczas których dokumentujemy życie w ogrodzie, co zwieńczymy wrześniową wystawą z funkcjonowania ogrodu przez całe wakacje. Mamy także warsztaty florystyczne, na których wykorzystujemy tylko to, co jest dookoła nas. W przyszłym miesiącu zapraszam na warsztaty bębniarskie, florystyczne dla dzieci i dorosłych. Zbliżający się weekend to ceramika. Kolejna ceramiczna edycja także we wrześniu. Ostatnio coraz częściej zespoły przychodzą do nas i przeprowadzają otwarte próby. Dajemy przestrzeń, sprzęt (jeśli jest konieczny), udostępniamy scenę lub jurtę i można działać! Dzieje się rzeczywiście bardzo dużo. W poniedziałki i wtorki umilamy sobie czas graniem dj-skim. Staramy się to robić w sposób inny od utartych schematów. Oddajemy scenę Arturowi Szyszkowskiemu – Tatinkowi, który spełnia swoje marzenie, by grać muzykę reggae na świeżym powietrzu. Gości u nas również Monika Petryczko – Mary Klak, również realizująca swoje autorskie projekty. Dzieje się, jak widzisz naprawdę bardzo dużo i najprawdopodobniej kilka rzeczy zapomniałem wymienić.

Jest jeszcze zbliżający się koncert Budynia i Bajzla.

Właśnie! Babu Król wraca po raz kolejny w rodzinne strony. Ostatni raz byli u nas rok temu podczas Spoiw Kultury i to właśnie wtedy narodził się zaczątek materiału na ich najnowszą płytę, której premiera już we wrześniu. U nas odbędzie się specjalny przedpremierowy koncert. Bardzo się cieszymy, że przyjeżdżają, bo zagrają tylko i wyłącznie dla idei tego miejsca. Wstęp jest bezpłatny, każdy może przyjść. Koncert odbędzie się w piątek, 23. sierpnia o godzinie 21:00. Serdecznie wszystkich zapraszamy!

Rozmawiamy w drugiej połowie sierpnia, zbliża się wrzesień, będzie coraz chłodniej. Warzywa będą rosnąć jeszcze przez miesiąc, dwa. Co potem?

Jest to bardzo dobre pytanie. Nie potrafię jeszcze udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Ten teren otrzymaliśmy w dzierżawę od miasta i umowa kończy się nam 30. września. Sami zabiegaliśmy o taki termin, ponieważ nie wiedzieliśmy co się będzie działo, jeśli chodzi o plany budowy parkingowca w tym miejscu. Wspomnijmy też, że są alternatywne plany zaproponowane przez stowarzyszenie SENS. Nie wiem, czy i na ile miasto się tym planom przygląda, za to spółka miejska kontynuuje swoje plany dotyczące budowy parkingowca. Bardzo dużo zależy od tej kwestii. Jeśli będziemy wiedzieli, że on nie powstanie, zaczniemy zabiegać o to, byśmy mogli w części wykorzystywać teren przez zimę. Chcielibyśmy zgromadzić wszystkie inspekty w jednym miejscu, zabezpieczyć na zimę rośliny wieloletnie i zacząć od wiosny uprawiać ogród na nowo. Jest kilka pomysłów, które chcielibyśmy zrealizować, jednak jest jeszcze za wcześnie, by o nich mówić.

A Twoje osobiste marzenia związane z ogrodem?

Moje własne marzenie, które jeszcze się nie spełniło i być może potrzeba do tego jeszcze trochę czasu, jest takie, żeby wokół Ogrodu stworzyła się grupa ludzi mająca energię i czas na pielęgnację Ogrodu i żeby go przejęła. Do tej pory jest to robione przez instytucję i każdy tutaj pomaga na zasadzie wolontariatu. Moim marzeniem jest przejęcie Ogrodu przez mieszkańców miasta, żeby stał się społecznym ogrodem w pełnym tego słowa znaczeniu. Taki plan był na samym początku, jednak okazuje się, że potrzeba trochę czasu. Coraz więcej osób przychodzi nam pomagać, ale ta grupa jest wciąż za mało zintegrowana, by udźwignąć to zadanie od przyszłej wiosny. A może się mylę i w okresie zimowym ta grupa zewrze szeregi i postanowi to robić? – to właśnie jest moje marzenie – mieć świadomość, że Sąsiedzki Ogród staje się w pełni społeczną inicjatywą, przestrzenią tworzoną przez i dla mieszkańców naszego miasta.

Foto: 
Aleksandra Turkalj

Zobacz również