Pokaż mi, co posiadasz, a powiem ci, czy jesteś szczęśliwy

Jest powiedzenie: "Powiedz mi, czego słuchasz, a powiem ci, jaki jesteś". Ja stworzyłam inne, ale formuła jest podobna: "Pokaż mi, co posiadasz, a powiem ci, czy jesteś szczęśliwy". Czy faktycznie stan posiadania przekłada się na stan szczęścia? Zobaczmy.
Stanęłam na krześle po środku mojego szczecińskiego dobytku i z góry rozejrzałam się na to, co mam w "czterech ścianach". Nic szczególnego, ale też nic niepotrzebnego. Wszystko stoi i służy w współczesnemu człowiekowi. A czy jest miarą szczęścia, zadowolenia i prestiżu? Mogę się wypierać, że to niemożliwe, że przedmiot może dawać i określać coś takiego. Otóż wyniki badań i statystyki są nieubłagane. Lubimy mieć więcej, lepiej, ładniej. Nowoczesny człowiek wciąż się pnie. Pytanie - dokąd?
 
Na krzesło stanęłam nie bez powodu. Zainspirowały mnie różne głosy osób, które u mnie miały okazję bywać. Z ust gości słyszałam teksty w rodzaju: "Marta plazmę se kup, lepiej będzie się oglądało" albo "czy Ty w ogóle coś widzisz w tym telewizorze?". Już wyjaśniam, objaśniam, o co chodzi. Jestem w posiadaniu 21-calowego telewizora z "tyłkiem". I na razie mi ów ten typ sprzętu nie przeszkadza. Co więcej, niewielkie mam lokum. Jeśli ktoś chce upychać w nim monstrum powyżej 40 cali, proszę bardzo, niech robi to u siebie i chwali się nim sąsiadom i znajomym, pokazując tym samym śmieszność bezzasadności posiadania czegoś takiego.
 
Ośrodki badania opinii publicznej CBOS i OBOP, dane GUS oraz analizy socjologów przedstawiają ciekawy obraz przemian w polskich domostwach. Warto zacząć od tego, że po 20-stu paru latach po transformacji systemowej, przeciętny Polak żyje lepiej. Większość krajanów mieszka w lokalach własnościowych, zwiększył się metraż przypadający na jedną osobę oraz podwyższył standard wyposażenia domów. Z przymrużeniem oka przyglądam się cyferkom wyjaśniającym ten stan, bowiem nie przedstawiają wartości środkowych (tzw. mediany), a jedynie średnie arytmetyczne wyliczone po zsumowaniu tych najlepiej prosperujących z najgorszymi i podzieleniu przez ich ilość.
 
W latach 70' wszedł telewizor Rubin, wcześniej dominowały czarno-białe odbiorniki - teraz to wyżej wspomniana plazma jest standardem. W 80' latach jeszcze nie znano pilotów do TV i wieży hi-fi, dziś można cały sprzęt domowy obsługiwać za pomocą telefonu komórkowego. Nie wspomnę już o rewolucji jaką wywołał komputer i Internet. Telefonia też mocno się przeobraziła. Podłączenie telefonu stacjonarnego w czasach PRL-u było niewątpliwie domeną luksusu. Do 1992 roku prawie 60% Polaków nie miało dostępu do tej magicznej komunikacji międzyludzkiej. Pamiętam doskonale, że wtedy korespondowało się listownie z krewnymi i znajomymi (pierwsze szczeniackie zauroczenia hehe). Należy też wspomnieć o wciąż wzrastającej o 2% rocznie liczbie samochodów w Polsce, przy czym zaznaczyć trzeba, że to mieszkańcy terenów wiejskich mają główny wpływ na rozwój tego trendu.
 
Autor popularnej książki "Szczęście. Lekcje nowej nauki", Richard Layard stwierdza, że dzisiejsi ludzie są mniej szczęśliwi niż pięćdziesiąt lat temu. To pokazuje, że z biegiem czasu człowiek traktuje "uśmiech losu" jako jeszcze bardziej ulotną i efemeryczną emocję. Niby świeżo wyrosłe teorie odrzucają materializm w definiowaniu szczęścia. Zgodne jest przekonanie, że kupowanie i obrastanie w rzeczy nie czyni szczęśliwszym. Nie zgadzają się też z arogancką konsumpcją nieskończenie dążącą do szczęścia.
 
Podkreślić jednak muszę, że powyższe teorie to poglądy z Zachodu. Raport CBOS z 2008 roku daje całkiem odrębny wniosek uwarunkowany historycznymi i obyczajowymi przemianami w naszym kraju: "W 2008 roku więcej niż co drugi Polak wielokrotnie doświadczył satysfakcji z tego, że powiodło mu się w życiu, i odczuwał pewność, że wszystko układa się dobrze. Co drugi odczuwał dumę ze swoich osiągnięć". Trudno mi się ustosunkować do tej treści, bo pod koniec lat 80' byłam małym dzieckiem. Zobaczę za paręnaście wiosenek, jak to ma się do mojego postrzegania samozadowolenia.
 
Cóż, nikt nie jest doskonały. Sama mogę się przyznać, że mam lekkiego hopla, takiego tyci hopelka na punkcie pewnych przedmiotów i często muszę prowadzić myślowe dyskusje z moim drugim ja na ten temat.
 
DRUGIE JA: Sprzątnęłabyś ten burdel! Tylu książek, płyt i kaset to ja już dawno u Ciebie nie widziałam! I niby kiedy to przeczytasz, odsłuchasz, hę?
PIERWSZE JA: Czepiasz się. Wiesz jak to się nazywa? K-U-L-T-U-R-A. Przeliterować jeszcze raz?
DRUGIE JA: Nie.
Foto: 
Marta Siłakowska

Zobacz również