W poszukiwaniu zastrzyku adrenaliny

Z cyklu "Artykułowana środa"- rzecz o tym, że lubimy się bać i się "adrenalizować". W Szczecinie oczywiście. Nigdzie indziej.

Nie tak dawno na ulicach szalał Halloween. Mini szkieletorki z wyginającymi się na wszystkie strony kosami biegały po blokowiskach, szukając poklasku dla ich straszności. Dało się ten cukierek, dwa, żeby nie mieć potem usmarowanej nie wiadomo czym klameczki od mieszkania i to na tyle wziętej z Zachodu tradycji w Polsce.
 
Lecz listopad to miesiąc dalej mroczny. Szukamy wrażeń w ciemnościach, czeluściach, które nas otaczają w okolicach 16, 17 godziny. Na wyjście do lokalu za wcześnie, a siedzenie w domu nie przystoi. No to co robić? A słyszeliście o nawiedzonych miejscach w Szczecinie? Nie? W takim razie przystępuję do krótkiej prezentacji.
 
Na pierwszy odstrzał- budynek uczelniany. Studenci do Was te słowa! Tak, tak, na wydziale jednej ze szczecińskich uczelni na ulicy Żołnierskiej straszy. I to ponoć nieźle. Obiekt zbudowany w latach 30', pełnił funkcję niemieckich koszar. Zaś po II Wojnie Światowej był miejscem stacjonowania batalionu żołnierzy radzieckich. Już wtedy Szczecinianie mówili o tym, że w piwnicach budynku odbywały się tortury, a z okien strychu wyrzucano "niepożądane problemy". Ciała natomiast prawdopodobnie zakopywano na pobliskim poligonie i cmentarzu pamięci francuskich żołnierzy, więzionych w obozie jenieckim.
 
Pracownicy uczelni sami przyznają, że dzieją się tutaj dziwne rzeczy i głównie dotyczą one ostatniego piętra i strychu. Na belkach stropowych wyryte zostały dziwne znaki, dobiegają stamtąd różne dźwięki (stukot, przesuwające się meble, kaszel, rozmowy), ciągle jest zimno i wciąż czuje się czyjąś obecność. Włączały się też alarmy, bez niczyjej pomocy otwierały się drzwi i odkręcały krany, przez co podłoga wiele razy była zalana wodą. Mówi się jeszcze o jakimś tajemniczym mężczyźnie, który przemierza korytarze, a także o odgłosie przewracanych kartek w czytelni, kiedy nikogo w niej nie ma. Jednak ostatnimi czasy paranormalna aktywność osłabła po rzekomym oczyszczaniu pomieszczeń z energii przez jedną z pracownic tejże placówki.
 
W bloku na Komuny Paryskiej pewna pani w swoim mieszkaniu również przekonała się o obecności kogoś/czegoś nieznanego. Co ciekawe, to właśnie w kulturze japońskich horrorów, wieżowce są miejscem takich zjawisk. W Polsce raczej mamy z nimi do czynienia w starych domostwach. O naszych horrorach się nie wypowiadam, bo nie oglądam. Z tego, co wiem, to daleko nam do wyżej wspomnianych, czy do amerykańskich produkcji.
 
Także, ta pani miała w lokum aż dwie nieznane istoty ( miała- bo już nawiedzenia ustały z pomocą księży egzorcystów). Uważa ona, że pierwszy to zmarły mąż, a drugi- konkubent. Nie chcę tu za bardzo się rozpisywać, bo media zrobiły z rodzinnej tragedii przerażający nius. W każdym razie, po mieszkaniu latały różne przedmioty (talerze, wazony), na ścianach pojawiały się cienie dwóch postaci, słychać było hałasy. Dochodziło nawet do użycia siły na domownikach przez nieokreślone byty.
 
Na ulicy Strzałowskiej znajduje się budynek, który naprawdę wygląda jak element scenografii do filmu grozy. Podupadły dworek, pałacyk może, służył w poprzednim systemie ustrojowym jako przedszkole dzielnicowe. Kiedy zmienił się model rządzenia państwem, instytucję zlikwidowano. Budynek niszczeje wraz z okalającym parczkiem, sadem i straszy bezdomnych przebywających w sąsiadującym schronisku. Podobno w nocy słychać odgłosy zawodzenia oraz widuje się w środku światła.
 
Prawobrzeże Szczecina też ma swoje tajemnice. W Zdrojach, na ulicy Walecznych stoi piętrowy dom. Jak czytam internetowe komentarze dotyczące tego tematu, to na ustach moich maluje się banan, bo co opinia, to inna historia tego miejsca. Ktoś pisze, że mieszkały tam trzy rodziny i wszystkie trzy trafiły do szpitala na oddział psychiatryczny. Inne głosy internetowe twierdzą, że jakaś rodzina się spaliła, a jeszcze ktoś zawiadamia, że poznał starszą panią, która rezyduje tam już od czasów przedwojennych. Prawdziwa staruszka czy duch? Dla szukających większych wrażeń, dodam, że w oknach znajduje się pełno religijnych gadżetów. Człowiek aż czuje się nieswój na samą myśl.
 
I tak moi drodzy kończę pisać te bajeczki dla dorosłych. Życzę upiornych snów. Dobranoc!
Foto: 
Marta Siłakowska

Zobacz również