Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Greta Garbo ponownie, paw także



Sztuka Franka McGuinnessa zagościła kolejny raz na deskach Teatru Współczesnego. Salę na nowo rozdarł przeraźliwy krzyk pawia i ponury głos Boskiej Grety. Czy ‘boskość’ wielkiej damy udzieliła się i innym?

Strumyk nienawiści
 

Wyobraźmy sobie, że w odległej Irlandii pod jednym dachem żyje grupa ludzi, którą możemy podzielić według rozmaitych kategorii (najodpowiedniejszy będzie podział na krewnych, prawie-krewnych i nie-krewnych), zauważać ich różny status społeczny, różny poziom inteligencji i różne poglądy. Wyobraźmy sobie dodatkowo, że każda z tych osób odczuwa głęboką frustrację, pretensję, żal, nienawiść do którejś z pozostałych osób (ewentualnie do kilku na raz, lub do wszystkich bez wyjątku). A teraz wyobraźmy sobie, że w tym właśnie krajobrazie pojawia się nagle majestatyczna postać, zdystansowana, spokojna, budząca podziw na zmianę z zazdrością. Czy kontrastująca z otoczeniem Greta Garbo wsiąknęła w środowisko przejmując nieopatrznie jego cechy? Nie. Co więcej, jej przyjazd nie okazał się cudownym antidotum na płynącą strumykiem nienawiść w małym spokojnym miasteczku. Garbo ze strumyka zrobiła cały wodospad.


Ona tylko przyjechała
 

W zasadzie mogłaby nie robić nic więcej. Sam fakt pojawienia się gwiazdy tego formatu w tak małej miejscowości jaką jest Donegal wzbudził w mieszkańcach domu, do którego przybyła, falę kontrowersji, pytań i emocji. Jest rzeczą oczywistą, że właściciel ma prawo do swojego domu zapraszać kogo tylko zechce, ale będący na jego usługach pozostali domownicy są tym faktem poruszeni, choć każdy na swój sposób. Pojawienie się w progach domu odmiennej, zdecydowanie oziębłej i wyniosłej Grety miało prawo zburzyć dawny porządek rzeczy i wprowadzić nowy. Początkowy szacunek zaskarbiony sławnym nazwiskiem z każdą chwilą malał, a domownicy przestawali odnosić się do aktorki z szacunkiem, pokorą i nieśmiałością. W końcu wyzbyli się swoich wszystkich hamulców, mówiąc dokładnie to, co do powiedzenia w danej chwili mieli. Bez względu na to, czy wielka Greta Garbo słyszeć to powinna, czy też nie.
 

Garbo niewzruszona
 

Paw rozdzierający swym krzykiem nocną ciszę, pogardliwe zwroty miotane przez domowników wobec siebie, lejący się strumieniami alkohol, czy wreszcie strzelanina. Nic nie robiło na wielkiej Garbo zbytniego wrażenia, wszystko potrafiła znieść w milczeniu, ewentualnie zdobyła się na zdawkowy komentarz. Bardzo oszczędna w słowach (chyba, że mówimy o krytyce, bo tej nie szczędziła) i gestach, była rzeczywiście ponad to, czego została przypadkowym świadkiem. Wielka, mająca awersję do wszystkiego poza pożegnaniami, Garbo była, słowem, dość… przewidywalna. I choć to nie zarzut pod adresem znakomitego skądinąd Macieja Wierzbickiego (jako Greta), ani nawet nie przytyk w stronę Anny Augustynowicz, która bazowała na tekście Franka McGuinnessa. Gwiazdy światowego formatu zazwyczaj jawią nam się, jako zupełnie niedostępne i wyniosłe, a dokładnie taka była przecież ‘boska Greta’. Ciężko szukać w tym wypadku ‘winnych’ owej przewidywalności, a jedynie można się zastanawiać, ile prawdy jest w tej kreacji. Czy Garbo naprawdę była aż tak oschła, jak ukazano ją w sztuce? Jeśli tak, to pokusiłabym się o stwierdzenie, że nie jest w tej sytuacji aż tak rewelacyjnym materiałem na teatralną postać, jak mogłoby się wydawać. Minimalizm gestów, mimiki i słowa zawsze robi wrażenie i wydobywa pożądany efekt niedostępności, ale jednocześnie nie wykracza poza ramy tego, co sami jesteśmy w stanie sobie wyobrazić na temat takiej postaci. Greta Garbo okazała się ciekawa, momentami elektryzująca, ale nie zdołała do końca porwać. Choć, może tak właśnie miało być?


I co z tym pawiem
 

Śmiem twierdzić, że momentami paw przyćmił samą Gretę. Nie wiem, czy był to zabieg celowy, czy nie, ale wiem jaki był na pewno – nieprzyjemny. Nawet przy ogromnym wysiłku nie można było zbagatelizować krzyku wydobywającego się z głośników zawieszonych tuż nad pierwszymi rzędami foteli, toteż stanowił on akcent odbijający się głośnym echem na całym spektaklu. W zasadzie echo zdaje się dalej rozbrzmiewać w mojej głowie, choć nie odczuwam w związku z tym żadnej przyjemności. Nie jestem może ornitologicznym omnibusem, ale w moim przekonaniu nawet całe stado pawi nie dałoby rady tym głośnikom, które rzekomo robiły za pawia w liczbie pojedynczej. To zdecydowanie nie było miłe doświadczenie. I o ile jestem gotowa do poświęceń w imię sztuki, o tyle tutaj zaczęłam wątpić w sens mojego poświęcenia i doszukiwać się raczej małego zamachu na moje zdrowie. A przynajmniej na zmysł słuchu. Jednak przebolałam, choć częstotliwość i intensywność owego krzyku zdecydowanie nie wpłynęła na polepszenie odbioru sztuki. No ale co z tym pawiem. Szczerze, chciałabym napisać, że to był jakiś głęboki przekaz. I nie chodzi o to, że bagatelizuję związek samego pawia ze sztuką. Owszem, zrozumiałam metaforę: Greta – duma – paw – szal (Grety, który na końcu jawi nam się niczym pawi ogon). Oczywiście, dumna jak paw. Ale to dość kiepski powód dla porywania się z głośnikami przepełnionymi niewyobrażalnie głośnym krzykiem na biedną widownię. Życzyłabym sobie w przyszłości poświęceń w imię czegoś bardziej wstrząsającego, niż dumny paw, czy dumna Greta. Bo echo, owszem, powinno się w głowie po sztuce odbijać, ale w nieco innym kształcie.

Foto: 
Bartłomiej Sowa

Zobacz również