"Słowo jest ogień"? Zdecydowanie!

Brak rozbudowanej scenografii, barwnego kostiumu, efektów specjalnych. Właściwie, to nawet akcji niewiele. W jakim więc celu przyjść na taki spektakl? Aby przypomnieć sobie, że najważniejszym elementem teatru jest aktor i słowo przez niego wypowiadane.

Monodram Mariana Dworakowskiego, „Słowo jest Ogień”, składa się z przedstawień sylwetek najwybitniejszych polskich romantyków na emigracji, oraz ich twórczości. „Fortepian Chopina” Cypriana Kamila Norwida, „Wielka Improwizacja” z Dziadów cz. III (różna od chociażby tej z „Dziadów” Swiniarskiego), zaprezentowane z imponującym kunsztem aktorskim, trafiają do odbiorcy z dużo większą siłą niż czytane samodzielnie. Nagle okazuje się, że poezja najwyższej próby, uznana przez niektórych za nieaktualną, ożywa. Sztukę dopełnia twórczość Chopina w wykonaniu Leszka Możdżera (niestety z głośników, ale wszystkiego mieć nie można).
 
Marian Dworakowski utrzymuje skupienie widza różnorodną stylistyką – nie epatuje patosem kojarzącym się z natchnionymi dziełami romantycznymi. Słuchając „Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu” Słowackiego byłam rozbawiona, natomiast w pewnym momencie Wielkiej Improwizacji wzdrygnęłam się z przerażenia. Spektakl jest ciekawą propozycją Teatru Współczesnego nie tylko dla uczniów. „Słowo jest ogień” polecam każdemu, kto nie dowierza, że silne emocje może wzbudzić odpowiednio zaprezentowana poezja romantyczna, dookreślona odpowiednim oświetleniem i muzyką.
 
Foto: 
Bartłomiej Sowa

Zobacz również