Brodka XS, Brzmienie XL

Nietypowe instrumentarium, nietypowe brzmienie, scena, wydarzenie. Ciężko wyobrazić sobie kogoś lepszego w tej konwencji, kogoś bardziej odpowiedniego i równie skupiającego wzrok, co Monika Brodka. Dlatego sobie nie wyobrażamy. Nie ma takiej potrzeby.

Koncert na życzenie
Jakiś czas temu Red Bull ogłosił, że (ponownie) w ramach trasy koncertowej w Polskę wyruszy Red Bull Tour Bus. Podczas owej trasy publiczność będzie mogła usłyszeć projekt powstały specjalnie na tę okoliczność – Brodkę w wydaniu XS. Wyjątkowość projektu dotyczy w tym miejscu przede wszystkim instrumentów, które miały być z założenia – jak sama nazwa XS sugeruje – małe. Miasta, z których składać się miała trasa „wybrały się same” drogą głosowania w Internecie. Właśnie dzięki takiej formie konkursu, autobus ze sceną na dachu pojawił się m.in. w Szczecinie. Chcieliśmy, to przyjechali. Żeby tak było zawsze…

Dwie odsłony
Rzadko się zdarza, że jedna osoba ma okazję wystąpić podczas danego koncertu dwukrotnie – najpierw jako support, a potem jako część składu grającego koncert właściwy. Na tej trasie jednak tak właśnie się przydarza. Krzysztof Zalewski pojawił się na scenie Red Bulla w dwóch zupełnie różnych odsłonach, przy czym ciężko je ze sobą zestawiać i stwierdzić, która z nich była lepsza. Były po prostu inne. Pierwsza z nich – minimalistyczna. Zalewski wystąpił na scenie sam, ale wypełniał przestrzeń brzmieniową sobą tak dobrze, że należą mu się z tego miejsca naprawdę spore brawa. Talent i głos, jakich w Polsce mało. Warto się więc bliżej zapoznać z jego osobą tym bardziej, że pod koniec ubiegłego roku światło dziennie ujrzał „Zelig” [12 listopada2013r. - przyp. red.]. Obecność Krzysztofa w drugiej odsłonie tego wieczoru, podczas koncertu Brodki, potwierdziła już tylko fakt, że ten pan jest muzyką w ludzkiej skórze. Bo określenie ‘wokalista’ byłoby w tej sytuacji zbyt wąskie, a przy okazji krzywdzące.

Królowa
Pozycja Moniki na polskiej scenie muzycznej jest jasna. Została nawet okrzyknięta przez prestiżowy amerykański magazyn Interview „Polską królową popu”. O ile przed koncertem po prostu bym się z tym zgodziła, o tyle po nim wymachiwałabym z oburzeniem pięścią w stronę każdego, kto spróbowałby to zdanie podważyć. Albo chociaż marszczyłabym brwi, a tą pięścią prędzej bym chyba pomachała w swojej głowie. Brodka ma swoim koncie wiele dobrych utworów, i pewnie jeszcze więcej dobrych koncertów, ale śmiem twierdzić, że podczas trasy Red Bull Tour Bus przeszła samą siebie. Takie to było dobre.
Żeby przearanżować swoje utwory do tego stopnia, że podobieństwo z pierwotnymi wersjami opiera się wyłącznie na barwie głosu wokalistki (poniosło mnie, harmonia momentami także była ta sama), to znaczy wynieść swoją twórczość na zupełnie nowy poziom. Myślę, że grając pewne piosenki często i długo, dodatkowo powielając wersje wszystkim doskonale znane z płyt, można łatwo znudzić najpierw fanów, a potem (co gorsza) siebie. Cudownie jest jednak usłyszeć tak dobrze znane kawałki, które mimo wszystko nie brzmią jak odgrzewany kotlet. Cudownie jest znać numer, ale nie znać każdego wejścia, akcentu, akordu. Cudownie jest, w końcu, dać się zaskoczyć i zachwycić.

Wyobraź to sobie
Ukulele, banjo, dzwonki, iPhone’y, „męczych*j” - to tylko niektóre z instrumentów, które towarzyszyły muzykom podczas niedzielnego koncertu, więc już z racji chociażby ich obecności brzmienie utworów po prostu nie mogło być zwyczajne. Tak samo, jak nie było zwyczajne wykorzystanie potencjalnie „zwykłego” instrumentu – zestawu perkusyjnego. Ten został na potrzeby trasy rozebrany po to, by można go było złożyć ponownie w sposób totalnie niekonwencjonalny i grać na nim na stojąco. Czy można sobie zatem wyobrazić lepsze okoliczności ku temu, by koncert mógł zaskoczyć, zachwycić, i wprowadzić w absolutny obłęd? Może i tak, ale pewnie na etapie realizacji wyobrażenie zostałoby szybko zweryfikowane. Zatem Brodka w wersji XS uciekła na skraj tego, co można sobie wyobrazić (biorę pod uwagę nawet osoby mające wyobraźnię z założenia bujniejszą ode mnie), nie grzęznąc jednocześnie gdzieś w połowie drogi do celu. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jednocześnie ogromnie się cieszę, że na koncercie byłam, i niczego wyobrażać sobie nie muszę. Nieobecnym z tego miejsca składam wyrazy współczucia, bo jeśli pragną podjąć taką próbę, to wróżę im, niestety, sromotną klęskę. Jednak życzę powodzenia.

Foto: 
Marcin Manowski

Zobacz również