Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Dziecko księżyca na ostatnim brzegu

Jedna z najlepszych polskich płyt popowych 2013 roku. Z tym materiałem zawitał do Kafe Jerzy Tomek Makowiecki. Solowy projekt po sześciu latach milczenia został poddany wnikliwej analizie najróżniejszych recenzentów. Ogólnie przyznano: kawał świetnej roboty. A jak na żywo? Zapraszam do poniższej relacji.

Ten sam Tomek?
Bliskie koncepcji koncertowego grania były moje rozważania, bo trzeba wiedzieć, że najnowszym dorobkiem Makowiecki odcina się od poprzednich dokonań. Zauważyli to z pewnością Ci, którzy po raz pierwszy zapoznali się z singlem promującym album Moizm "Holidays in Rome". Yyy, to Tomek? No, Tomek patrz! No i właśnie ten Tomek skoncentrował się przede wszystkim na prezentacji dziesięciu utworów z ostatniej płyty.
 
W muzycznej czasoprzestrzeni
Założenie było proste. Zachowano kolejność kawałków jak na albumie za wyjątkiem "Na szlaku nocnych niedopałków". Już myślałam, że tak jak długim prawie na dziesięć minut "Dzieckiem księżyca" zaczął się koncert, tak zakończy swoją muzyczną podróż Makowiecki na dwuwątkowym "Ostatnim brzegu", a tu takie odstępstwo. Czy zepsuło to utrzymywany konwenansowo klimat? Otóż nie. Większość kompozycji bowiem płynie z charakterystyczną dla siebie oniryczną nostalgią uwięzioną w synthpopowych dźwiękach.
 
Alternatywnie modny
To, że artyści sięgają po melodie lat 80', to się przerodziło w jakąś modę na scenie muzycznej. Nieco mainstreamowy "Holidays in Rome" jest omyłkowy w swoim skocznym tempie. Ciekawa byłam, ile osób, podążając za telewizyjnym hitem, przygotowana była na taneczne harce w Kafe Jerzy. Tymczasem "spotkanie" z muzyką Tomka Makowieckiego miało intymny wyraz. Bardzo intymny rzekłabym nawet, jeśliby dodać do tego epizod wyjścia wokalisty do publiczności i indywidualne uściski dłoni.
 
Nie dające spokoju smaczki
Dysharmonią szalonych brzmień w piątkowy wieczór wyróżniał się "Las i beton" (wtedy właśnie nastąpiło owo wyjście naprzeciw słuchaczom). W końcówce utworu Makowiecki na tle rozwścieczonych bębnów dał głosową popisówkę. Inny, znakomity moment to "Ostatni brzeg II". Tutaj znowóż interesującym zabiegiem było walenie w klawisze, gdzie popadnie. Oczywiście przez Tomka.
 
Na pożegnanie uraczono bonusowym coverem zespołu Technotronic - "Pump Up The Jam". Oldschoolowo!
 
 
Fotorelację z całego wydarzenia można zobaczyć w dziale Galerie. Zachęcam!
Foto: 
Paweł Rozmarynowski

Zobacz również