Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Gallianissimo

Francuski akordeonista jest bez wątpliwości najlepszy w swoim fachu. Perfekcyjne wykonania swoich dzieł oraz interpretacje cudzych są zjawiskowe, ale cieszą na krótką metę.

Dariusz Startek [organizator SMF - przyp. red.] przyzwyczaił szczecinian do muzyki na najwyższym poziomie. Można nawet powiedzieć, że przybrało to formę rozpieszczania najbardziej wymagających miłośników dźwięków. Tegoroczna edycja Szczecin Music Fest to towarzystwo zdecydowanie zdolnych gentelmanów. Kurt Elling, Pat Matheny czy wreszcie bohater ostatniego koncertu - Richard Galliano - to światowa czołówka bez żadnych wątpliwości. Dozgonny szacunek należy się organizatorom szczecińskiego festiwalu za to, że oprócz enigmatycznego Floating Garden i Dni Morza mamy alternatywę w postaci kilku magnetycznych nazwisk.

 

Koncert Richarda Galliano zapowiadany był z towarzyszeniem Baltic Neopolis Orchestra, aczkolwiek pierwsza część koncertu stanowiła solowy recital wirtuoza. Przez pierwsze 15 minut podniecenie było ogromne, ale raczej z uwagi na sam fakt "żywego" Galliano niż na to, co muzyk proponował. Spodziewałem się choćby kameralnego składu towarzyszącego akordeoniście (kontrabas, gitara, skrzypce), bo nie da się ukryć, że formuła solowa, zwłaszcza z repertuarem klasyczno - jazzowo - francuskim jest dla mnie atrakcyjna przez wspomniany kwadrans. Podziwiam kunszt, sprawność, zmysł improwizatorski, doświadczenie, ale nie było to nic, co różni wykonania tych samych utworów na YouTube'ie. Zainteresowanie wzrosło w momencie ciekawej fuzji barokowej improwizacji ze swobodną interpretacją "Libertango" Astora Piazzolli. Zresztą Galliano uchodzi za jednego z najlepszych interpretatorów argentyńskiego mistrza, co udowodnił w czwartkowy wieczór. Odniosłem wrażenie, że na ten typ koncertu nadawałaby się bardziej kameralna przestrzeń niż ogromna hala szczecińskiej Opery z hukiem torowiska co 10 minut. Z tym ostatnim nadal nie mogę się pogodzić i miałem wrażenie, że Galliano również, choć skrzętnie to ukrywał.

 

Po średnio porywającej części solowej, do akordeonisty dołączyła szczecińska kameralna orkiestra smyczkowa Baltic Neopolis Orchestra. Było to spore urozmaicenie względem pierwszej części. Zarówno brzmieniowe, jak i repertuarowe. Rewelacyjne, dynamiczne "New York Tango" autorstwa Galliano, nieco zagonione "Lato" Antonio Viavaldiego czy delikatne "Oblivion" wspomnianego Piazzolli wniosły powiew pewnej świeżości na przestrzeni całego koncertu. Dużym zaskoczeniem było rewelacyjne nagłośnienie zarówno akordeonisty, jak i całej orkiestry, a przecież nie od dziś wiadomo, że hala przy Energetyków do wzorowych, jeśli chodzi o akustykę, nie należy.

 

Pomijając drobne wpadki samego Galliano jak i BNO (notoryczne trącanie mikrofonów smyczkiem), druga część wzbogacona smyczkami wyrównała niedobór ciarek na plecach i gęsiej skórki. Mniej improwizacji, więcej muzycznej treści i dwa bisy zwieńczyły całość dobrego koncertu. Piszę „dobrego”, a nie „genialnego” z pełną świadomością i odpowiedzialnością, jako akordeonista i muzyk nie będący jednocześnie muzycznym malkontentem. Wirtuozerstwo robi na mnie wrażenie, ale przez pierwszy kwadrans. Potem pozostaje świadomość, że muszę jeszcze poćwiczyć.

Foto: 
Łukasz Popielarz

Zobacz również