...I wulkan wybuchł

Czwartkowe wieczory należą chyba do najtrudniejszych z całego tygodnia: po czterech dniach codziennej pracy, czy chodzenia na wykłady zapasy energii potrzebnej do wczesnej pobudki są na wyczerpaniu, a do weekendowego odpoczynku dzieli jeszcze jedna 7.30... 

O problemach porannego wstawania na jeden dzień najpewniej zapomni szczecińska publiczność licznie zebrana 7. listopada w Hormonie. Wszystko za sprawą zespołu Sorry Boys.

 

W pierwszym tygodniu listopada warszawiacy wyruszyli w trasę koncertową promującą ich drugi album - Vulcano, którego oficjalna premiera odbyła się w miniony poniedziałek.  Nie od dzisiaj wiadomo, że aby zasłużyć na miano dobrego muzyka, nie wystarczy wydanie dobrze przyjętego debiutu. Klasa muzyków potwierdza się dopiero w dalszej działalności i w wysokim poziomie kolejnych nagrań. W przeciwnym razie, będą tylko kolejną muzyczną efemerydą. Zdaniem wielu recenzentów, Sorry Boys drugim albumem w pełni potwierdzili jakość prezentowaną na debiutanckiej Hard Working Classes. Takimi samymi słowami można opisać szczeciński koncert. 

 

W trakcie występu muzycy zagrali piętnaście utworów, w tym jeden, który nie zmieścił się na płytach – Morning Prayer. Obok nagrań promujących nową płytę jak The Sun, tytułowe Vulcano, czy Evolution (St Teresa) mogliśmy usłyszeć kompozycje z debiutanckiej płyty zespołu, Hard Working Classes, takich jak Chance i Cancer Sign Love.

 

Dynamiczne utwory przeplatane z bardziej melancholijną nutą tworzyły spójną całość przemyślaną tak, aby zebrani mogli po trochu smakować to, co w muzyce Sorry Boys jest najlepsze. Pewnym zaskoczeniem dla osób, które nie miały okazji posłuchać płyty przed koncertem były dwie kompozycje: Back to Piano - minimalistyczna kompozycja złożona wyłącznie z głosu Beli Komoszyńskiej i klawiszy, oraz Zimna Wojna, jedyny utwór z „Vulcano” zaśpiewany w języku polskim.

 

Gromkimi oklaskami, jakie zespół zebrał na zakończenie koncertu, publiczność wywołała muzyków z powrotem na scenę i nakłoniła do zagrania jeszcze dwóch utworów, w tym drugiego „wulkanicznego singla” - Phoenix. Koniec koncertu nie oznaczał jednak pożegnania z publicznością – po występie muzycy wrócili do klubu, a chętni mieli okazję zdobyć podpis na  płycie, bilecie, czy czymkolwiek chcieli, pogawędzić chwilę czy zrobić sobie zdjęcie z członkami zespołu. Sorry Boys w czwartkowy wieczór zaproponowali bardzo dobrą muzykę uzupełnioną wspaniałym głosem Beli, czyli wszystko to, co niewątpliwie było potrzebne wielu słuchaczom w przedostatnim, zimnym dniu mijającego tygodnia.

 

Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z tego wyjątkowego wieczoru i wypatrywania na naszej stronie wywiadu z Belą.

Foto: 
Piotr Nykowski

Zobacz również