Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Juwenalia - dzień 3

Trzeci dzień zapowiadał się wyśmienicie. Sokół i Marysia Starosta, jeden z lepszych duetów scenicznych (i przy okazji życiowych), w połączeniu z katowicką legendą polskiego hip-hopu. Do tego VNM. Czego chcieć więcej? Pogody.

Przy okazji każdego koncertu warto wspomnieć o istotnej i chwilami niewdzięcznej roli supportu. Podczas trzeciego dnia tegorocznych obchodów "igrzysk młodzieńców" zaszczyt ten pełnili Chu/Chu i Jesz (czyli duet Chuchujesz, wzbogacony o obecność Kaca) oraz Kieru. To, że support nie przyciaga takich tłumów jak headlinerzy, jest rzeczą wiadomą. Szkoda, bo na występ drugiego "rozgrzewacza publiczności" naprawdę warto było się wybrać. Kieru, stosunkowo nowy nabytek StoproRap, bardzo różni się od kolegów z wytwórni i kto nie był, niech żałuje.

 

Później usłyszałam znany, i przez wielu lubiany, głos Michała Sobolewskiego vel Soboty. Zagrał kilka kawałów z „X Przykazań”, ale największą aktywność publiki zauważyłam podczas starych utworów rapera. Numery o dzielni, wjeżdżaniu z buta i „głupich” co tańczą i piją, podbiły serca wielu szczecinian. Sobota nie występował sam, towarzyszyli mu Rena i Matheo. Na nowej płycie bardzo podoba mi się koncept polegający na użyciu partii chóralnych oraz organów. Przyznaję, że na koncercie brzmi to całkiem nieźle.

 

Niestety, wydaje mi się, że cierpię na brak potencjału potrzebnego, aby zostać fanką Soboty. Teksty wypowiadane między kawałkami były tak niskich lotów, że czułam się odrobinę zażenowana. Raper pytał publiki, czy będą się dziś wieczorem „ruchać”, a nawet wpadł na świetny (w jego mniemaniu) pomysł polegający na znalezieniu sobie pary do wspomnianego wyżej spółkowania wśród tłumu. Przemyślenia na temat zdrady też nie były zbyt błyskotliwe, ale raczej nie trafia do mnie ten typ poczucia humoru. A może problem stanowi fakt, że po prostu nie wychowałam się na dzielni?

 

Później na scenę wkroczył Tomasz Lewandowski, a właściwie VNM. Nie ukrywam, że na tym etapie mój odbiór był już mocno zakłócony. Deszcz, który zaczął padać na występie Soboty, bezlitośnie zaatakował moje ubrania i buty i, co najgorsze, nie zamierzał przestać padać. Lewandowski pokazał klasę podobnie jak część publiki, gdyż najbardziej wytrwali nie uciekli przed ulewą spod sceny. VNM rozpoczął od kawałka „Tęcze”, który okazał się bardzo odpowiedni - „(...) kiedy pada deszcz, a błyskawice tną niebo, nawet kiedy w oczy wieje zimny wiatr, Ty musisz dalej biec (...)”. Usłyszeliśmy numery z płyt „ProPejn” ("Hajs się zgadza", "Ale kiedy") i „Etenszyn: Drimz Kamyn Tru” ("Nie po to", "Tęcze"). Lewandowski ujął mnie autentycznością i świetnym kontaktem z widownią. 

 

Ten Typ Mes - przyjemna dla ucha maniera w głosie i ten dziwny rodzaj rapowania, który się kocha albo nienawidzi. Mes nie boi się wyjść poza bezpieczne ramy muzyczne, mało tego, nie boi się zmiany własnego stylu. Był wczoraj całkiem rozmowny, co bardzo ratowało nastroje przybyłych fanów. W błocie po kostki nie skacze się łatwo, ale to nic, Ten Typ nie wpada do Szczecina codziennie. Grał przede wszystkim kawałki z „Trzeba było zostać dresiarzem” - albumu, którego chyba nie trzeba przedstawiać.

 

A jak było na dwóch pozostałych koncertach? Na pewno wspaniale. Kaliber 44 i Sokół z Marysią, moi muzyczni faworyci wieczoru, zagrali – ale nie dla mnie. Cztery godziny stania w błocie trochę mnie zniechęciły. Kto wie, może spotkamy się za rok?

Foto: 
Patryk Kowalski

Zobacz również