Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Mały Kontrapunkt niepozorny tylko z nazwy

Za nami czwarta edycja Małego Kontrapunktu, czyli część Przeglądu Małych Form KONTRAPUNKT. skierowana do najmłodszych widzów. Dzieci (i nie mający innego wyboru rodzice) mogli nie tylko obejrzeć różnorodne spektakle, ale również wziąć udział w warsztatach.

Dobry tekst sam się obroni
Szczecińskie święto teatru rozpoczął Teatr Lalek „Pleciuga” premierowymi „Pamiętnikami Tatusia Muminka” w reżyserii Laury Słabińskiej. Słabińska wybrała idealny moment na podjęcie twórczości Tove Jansson, gdyż w tym roku przypada setna rocznica urodzin pisarki. Fabułę spektaklu stanowi opowieść Tatusia Muminka, z której pozostali bohaterowie poznają przygody wypełniające młodość rodziców Muminka. Tekst książki Jansson będący podstawą dla przedstawienia, stwarza możliwość do mówienia o dorastaniu, zmianie priorytetów.  Spektakl porusza ważne tematy w przystępny sposób, a przy tym zaprezentuje ciekawą scenografię (Pavel Havicka) i całkiem zgrabnie ułożone szantowych piosenki (tekst: Laura Słabińska, muzyka: Michał Czarnowski). Ogląda się więc przyjemnie, poza fragmentami, w których aktorzy prowadzą mini-wykłady, w których tłumaczą np. czym jest kotwica. Wszak dzieci nie znające znaczenia objaśnianych słów nie przyswoją tylu nowych informacji podanych w ciągu godziny, a dorosłych te liczne tłumaczenia za każdym kolejnym razem irytują coraz bardziej. Inscenizacja kultowej dla kilku pokoleń opowieści mimowolnie stawia się większe wymagania, a tekst owszem, broni się dość dzielnie, ale poniżej swoich możliwości.

 

„Jak to dobrze, że każdy jest inny…”
„Z Bromby historia inna” na podstawie tekstów Macieja Wojtyszki, była bardzo atrakcyjna w formie i treści. Studentki trzeciego roku Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku Akademii im. Aleksandra Zelwerowicza, za pomocą prostej scenografii, pacynek i jawajek, wykreowały dwa wszechświaty, między którymi bohaterowie przemieszczają się, tropiąc groźne (w ich mniemaniu) Zwierzątko. Czytelny i nienachalny przekaz zawierający się w słowach piosenki „Jak to dobrze, że każdy jest inny i że są różne punkty widzenia” trafia w przyjemny sposób do widza w każdym wieku. Zwierzątko wywołujące szerokie uśmiechy przy każdym wychynięciu czerwonej kudłatej główki zza scenografii przypominało o swojej niezależności i odmienności, tak trudnej do zaakceptowania dla innych bohaterów – szczególnie namiętnie tropiący je detektyw Kajetan Chrump, miał problem ze zmianą stosunku do Zwierzątka. Podczas spektaklu została przedstawiona zależność między wiedzą a akceptacją. W atrakcyjny sposób przypomniał dzieciom i dorosłym, że wystarczy kogoś poznać i odrobinę postarać się zrozumieć, żeby zaakceptować albo przynajmniej tolerować drugą osobę czy jego odmienny sposób patrzenia na świat.

 

„(…) i…”
Z tematem śmierci bardzo rzadko spotykamy się w przedstawieniach skierowanych do najmłodszych. A przecież przemijanie, odchodzenie są czymś naturalnym. Dlaczego więc, nam dorosłym, mówienie o śmierci dzieciom sprawia tak wiele trudności? Z tym problemem zetknęli się młodzi aktorzy z Wrocławia. W krótkim monodramacie „Gęś, śmierć i…” przybliżają tematykę śmierci.

W przedstawieniu biorą udział tytułowa Gęś i Śmierć (Dagmara Włoszek). W prosty i bardzo przejmujący sposób zostaje ukazana relacja ptaka z kostuchą. We wstępie Gęś dostrzega swoją towarzyszkę, okazuje się, że ta dzieli z nią życie od samych narodzin. Z początku Gąska lęka się nowej znajomej, z czasem jednak zaprzyjaźniają się. Wzruszającym momentem jest odejście głównej bohaterki przedstawienia, którą w krótkim czasie widz zdążył polubić.

Skąpość rekwizytów i surowa scenografia doskonale odzwierciedlają charakter i klimat sztuki. Dopełnieniem inscenizacji jest muzyka grana na żywo (Marcin Mukoid). Niewątpliwym atutem przedstawienia było miejsce, w którym sztuka została wystawiona. Mała, kameralna sala, pod sceną miękki dywan, a na nim sterta kolorowych poduszek. Wystarczyło jedynie pozostawić swoje buty wraz z tuzinem innych i pozwolić na to, by panujący przyjazny nastrój udzielił się również nam.

 

Przepraszam, czy wierzą Państwo w magię?
„Buty Houdiniego” to pouczający spektakl, który oczarował nie tylko dzieci. Oprócz ukłonów dla autora spektaklu, czyli Grzegorza Grecasa, wielkie brawa należą się trzem zdolnym aktorom młodego pokolenia: Jakubowi Grębskiemu, Maciejowi Owczarkowi i Łukaszowi Bzowskiemu.

Tytułowe buty należały niegdyś do legendarnego czarodzieja, a ich obecny właściciel –  Efemeryczny Eugeniusz –  chyba nie wierzy w magię. To dość nietypowa postawa jak na czarodzieja, na szczęście w porę pojawia się postać rozgadanego królika Euzebiusza, który służy magikowi mnóstwem dobrych, nieco nachalnych rad. Efemeryczny Eugeniusz powraca do przeszłości, po to, by naprawić swój życiowy błąd, polegający na kradzieży lalki z magicznego sklepu należącego do sędziwego sprzedawcy. Odkrywa, że okradziony przez niego starzec to sam Houdini i w rezultacie sam na sobie doświadcza że „ to jest łatwa magia, co wszystkie problemy naprawia” i że podróżując warto mieć przy sobie jedną pustą walizkę „na to, co się dopiero przytrafi”. Pomijając kwestię przekazu, jaki niesie ze sobą spektakl, nie sposób pominąć wysokiego poziomu gry aktorskiej i robiącej wrażenie oprawy muzycznej. Za szczególną pochwałę zasługuje Maciej Owczarek, któremu wróżę (gdyż w magię wierzę) wielką karierę.

 

Odpupiający spektakl dla dzieci
„Piotruś Pan” – propozycja Teatru Współczesnego, jest wielopłaszczyznową opowieścią w konwencji bajki wykorzystanej w bardzo dojrzały sposób. Stworzone z rozmachem widowisko wykreowane przez Ewelinę Marciniak i Michała Buszewicza, uznawanych za jeden z najzdolniejszych tandemów teatralnych, jest silnie osadzone we współczesności i otwarte na interakcje z publicznością, co skwapliwie wykorzystuje jej najmłodsza część. „Latający” aktorzy, piosenki i przykuwające wzrok kostiumy cały czas koncentrują uwagę widza na przedstawieniu, jednocześnie nie utrudniając słuchania tekstu ze zrozumieniem (a dobrze usłyszeć i przemyśleć warto). Wysuwającymi się na pierwszy plan i najciekawszymi interpretacyjnie, są postaci rodziców i piratów-celebrytów, granych przez Annę Januszewską i Arkadiusza Buszkę. Połączenie to jest bardzo zastanawiającym zabiegiem, bo czy można ocenić według podobnego schematu przerażająco podobne postawy rodziców i piratów, różniące się właściwie tylko tym, że rodzice, w odróżnieniu od piratów, nie pragną śmierci dzieci..?

 

Cybernetyczny świat
„Bajciki” to w gruncie rzeczy bajty, pracowite jednostki informacji pamięci komputerowej. W ich role wcielili się Olga Ryl-Krystianowska oraz Eliasz Waszczuk (całość w reżyserii Krzysztofa Rau). Ponadto te same osoby zadbały o scenografię i muzykę do przedstawienia. Historyjka przedstawia świat komputerów i zagrożenia, które się w nim czają.

Jeden z Bajcików za namową Wirusa buntuje się (trochę przypominało to kuszenie Ewy przez Węża w Edenie). Urzeczona wizją wolności w Internecie jednostka informacji opuszcza swoje stanowisko pracy w komputerze, tymczasem Procesor przeżywa wirusowy atak. Oczywiście, wszystko kończy się dobrze. Komputer zostaje uratowany przez Bajciki, zaś one same wracają do punktu wyjścia czyli do swojej pracy. Dzięki tej opowieści, widzowie nieco dowiedzieli się o mechanizmach działania wnętrza komputera. Choć wydaje mi się, że dzisiejsze dzieci wiedzą więcej niż to, co mogły usłyszeć ze sceny.

Ciekawie ukazano postać Wirusa – włosy z kabli, światłowodów, oblicze coś na kształt lamparciego terminatora. Także gry jakie ukazały się na wyświetlanym ekranie – Mario Bros, Saper, Tetris, Kulki – wzbudziły w starszych widzach miłe wspomnienia i  uśmiech. Nie da się ukryć, że te aplikacje są bliższe starszym pokoleniom, niż obecnym dzieciom, i ich widok przysporzył wiele radości rodzicom pociech.

 

Truizmem będzie stwierdzenie, że Mały Kontrapunkt jest bardzo istotnym wydarzeniem w kalendarzu kulturalnym Szczecina. Nie tylko w celu zaszczepienia miłości do teatru od najmłodszych lat, czy ze względów dydaktycznych, ale także dlatego, że stwarza możliwość zetknięcia się z inną wrażliwością i pogłębienia relacji dzieci-rodzice przez wspólne doświadczenia. Więc może nienajgorszym pomysłem będzie rodzinne wyjście do teatru również poza ustalonym raz w roku Małym Kontrapunktem…

 

 

Foto: 
Zuzanna Mukoid

Zobacz również