Smutno-piękna poezja Leśmiana w Radiu Szczecin

W tonącym półmroku Studia Koncertowego im. Jana Szyrockiego w Polskim Radiu Szczecin Magda Kumorek pokazała swój niebywały talent wokalny, o którym wcześniej nie miałam pojęcia, znając ów Panią jedynie z ról aktorskich.

Pomysł na niedzielę
Niedziela to czasem taki dzień, że człowiek nie wie, co ze sobą począć. I oto w ramach II Festiwalu Książki Słuchanej nadarzyła się okazja, by nie zaprzepaścić bezpowrotnie cennych godzin życia i wybrać się na recital Magdy Kumorek „Śmiercie”, w którym przedstawiono poezję Bolesława Leśmiana w całkiem innym świetle i pokazano, że śmierć bliskim nam zjawiskiem, przyswajalnym, a nawet śmiesznym.
 
Leśmian na ludowo
Bolesław Leśmian jest jednym z nielicznych poetów, który wzbudził moje zainteresowanie w szkolnych czasach. Nie przyszło mi jednak nigdy do głowy, że twórczość tego Pana można zagrać i wyśpiewać na sposób ludowy, jak to udowadnia projekt „Śmiercie”. Magda Kumorek napisała muzykę do poszczególnych wierszy, zaś aranżacji podjął się jej mąż, kompozytor muzyki teatralnej – Piotr Dziubek. I rzeczywiście, jeśliby zgłębić się w źródła dotyczące osoby Bolesława Leśmiana, można wyczytać, że surowo odnosił się do konstrukcji swoich poematów, wdrażając rygorystyczne zasady sylabotoniczności, dzięki czemu jego twórczość jest taka melodyjna.
 
Zielona suknia i czerwone kozaki
Jak to w studiu radiowym bywa, panuje tu całkiem inny rodzaj emocji niż na typowych koncertach w dużych salach, halach bez miejsc siedzących i wszechogarniającym hałasem dobiegającym nie tylko ze sceny, ale także ze strony publiczności. Niewysłowiona cisza, bo jest się na wizji, daje poczucie przebywania w odrębnym wymiarze rzeczywistości, co niezwykle wpływa na odbiór koncertu. I tak po radiowej zapowiedzi tego, co będzie się działo, instrumentarium w składzie od lewej fortepian/akordeon, kontrabas, tuba, instrumenty perkusyjne, saksofon, trąbka i skrzypce szybciutko pojawiło się na scenie i zaczęło grać pierwsze dźwięki. Zaraz też w zielonej sukni i czerwonych kozakach z ciemności się wyłoniła Magda, dołączając do reszty swoim wokalem, zwiastując na rozpoczęcie utworem „Śmiercie”.
 
Uroczyście – wiekuiście – osobiście
Koncert udał się wyśmienicie, bez dwóch zdań. Chciałabym się pochylić nad paroma istotnymi dla mnie momentami podczas tego wieczoru muzycznego. Jednym z nich była piosenka „Strój”, którą wzięto do promocji płyty. Otóż ma ona w sobie nieokiełznanego „powera”. Opowiada o dziewczynie ubranej w strój nęcący panów, o pieszczotach, o niezrozumieniu ze strony rodziny i o śmierci w konsekwencji. A mimo kuriozalnie żywego tempa, jaki jest grany w tym utworze, wszystko do siebie pasuje, lepi się idealnie. 
„Dwoje Ludzieńków” to kolejny ważny przystanek z przejmującą paletą dźwięków wygrywanych przez skrzypce, plumkającym fortepianem i dogrywającą tubą, aż do fazy końcowej, która w moim wyobrażeniu urastała do jakiegoś ludowego konduktu pogrzebowego. Przepiękna muzyka skłaniająca do myśli na temat miłości i egzystencji. 
Prześmiewcze treści „Jadwigi” i „Panny Anny” bez wątpienia udzieliły się zgromadzonej publiczności. Trzeba przyznać, że Magda śpiewając, równocześnie świetnie gra mimiką, ruchami rąk, co nadaje charakteru granym kompozycjom. Swoją innością zachwycała „Dusza w niebiosach”. Wpadający tutaj w ucho rytm, wysoki wokal i akordeonowe dopieszczenia nie miały sobie równych. 
Niezastąpione skrzypce dały o sobie znać też w „Puściła po stole”. Śpiew przeciągnięty, coś jakby góralskie jodłowanie. Co więcej, podczas wykonywania tej piosenki Magda siedziała na podłodze, niesamowicie oddając klimat całości. 
I na koniec mojego pochylenia nad momentami - „***”. Za tymi znaczkami kryją się między innymi słowa: „Leżę właśnie zapatrzony w wieńców liście, Uroczyście – wiekuiście – osobiście”. Czyli znów śmierć, jak w większości repertuaru. Niewygodne do nucenia, by się rzekło, ale ja się temu poddałam, choć musiałam uważać, żeby zbyt mocne dźwięki z mych ust nie wyszły.  Dopowiem jeszcze, że oprócz typowo ludowych, folkowych melodii, wkradały się elementy jazzu. Cóż za wyrafinowane połączenia!
 
Nie wyszłam z Radia Szczecin smutna i zasępiona. Jest to znak, że można umiejętnie operować ciężkimi zagadnieniami, poruszać nimi ludzkie dusze, umysły, a także dodawać sił na przyszłość. Takim właśnie przykładem jest projekt „Śmiercie”. 
Foto: 
Mat. promocyjne

Zobacz również