Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Kolekcja Regionalna Zachęty Sztuki Współczesnej w Szczecinie - rozmowa z prezes Stowarzyszenia Agatą Zbylut

Data wydarzenia: 
Sobota, 5 Październik, 2013 - 21:45

Z okazji zbliżającej się 9 rocznicy powstania szczecińskiej Kolekcji Regionalnej, spotykamy się z panią Agatą Zbylut, żeby porozmawiać między innymi o tym, jak powstała Kolekcja, a także spytać o plany na przyszłość.

Szczecin Główny: W tym roku mija 9 lat, od momentu założenia Stowarzyszenia Zachęty Sztuki Współczesnej…

Agata Zbylut: Stowarzyszenie powstało w 2004 roku jesienią, w ramach Narodowego Programu Kultury „Znaki Czasu”. Był to program stworzony przez ówczesnego Ministra Kultury Waldemara Dąbrowskiego. Zauważył on, że w kolekcjach tworzonych przez polskie instytucje kultury istnieją poważne braki, które dotyczyły przede wszystkim dzieł powstałych po roku 1989 czyli po okresie transformacji. Instytucje te były najczęściej w słabej kondycji finansowej i nie kolekcjonowały sztuki współczesnej na bieżąco, co powodowało brak ciągłości kolekcji narodowych. Efekt był taki, ze wiele bezcennych dzieł było przechowywanych przez artystów w nieodpowiednich warunkach na strychach i w piwnicach. Z drugiej strony zaś zagraniczne muzea i kolekcjonerzy zaczęli doceniać polską twórczość i kolekcjonować to, co z pewnością powinno znaleźć się w rodzimych zbiorach. Inspirując się programem budowy kolekcji regionalnych przeprowadzanym we Francji, minister powołał narodowy program, który swoim zasięgiem obejmował całą Polskę. Lokalne „Zachęty” powstały w każdym województwie. Ważnym elementem programu było wsparcie trzeciego sektora. Zamiast przekazać środki już istniejącym instytucjom, pan minister przekazał je organizacjom pozarządowym, a tym samym uczynił je partnerem w dialogu z lokalnymi samorządami. Był to również sposób na przeprowadzenie programu w sposób jak najbardziej ekonomiczny. Każda złotówka, którą dostaje trzeci sektor musi być najpierw dobrze zaplanowana, a później wydana zgodnie z wnioskiem, w sposób absolutnie transparentny. Nie bez znaczenia jest również fakt, że większość prac wykonują społecznie członkowie stowarzyszenia. Minister Dąbrowski nie ograniczył się tylko do przekazania środków. Podróżował po Polsce, spotykał się z regionalnymi liderami i przekonywał władze lokalne do wspierania tak cennej, a jednocześnie tak bardzo niedocenianej części polskiej kultury, jaką jest sztuka współczesna. Podczas pierwszej podróży Ministra do Szczecina został on obdarowany przez Mariana Jurczyka, ówczesnego Prezydenta Miasta Szczecin, obrazem olejnym przedstawiającym Plac Lotników z pomnikiem Bartolomeo Colleoniego na pierwszym planie. Obraz ten był ucieleśnieniem mieszczańskiego gustu i stanowił dokładne przeciwieństwo wartości, jakie miały być zbudowane poprzez „Znaki Czasu“. Był dowodem na to, jak wielka była przepaść pomiędzy aktualną sztuką w Polsce a wyobrażeniem o niej wśród lokalnych polityków i jaką genialną pracę wykonał Minister. Program „Znaki Czasu” przekształcał się wraz ze zmianami na stanowisku Ministra Kultury, ale jego wartość była na tyle duża, że funkcjonuje do dziś. Teraz jest jednym z Programów Operacyjnych. Narodowy Program Kultury „Znaki Czasu” był współtworzony w regionach. Sami opracowaliśmy program budowy kolekcji w oparciu o uwarunkowania lokalne. Stąd też program ten przebiegał w tak różny sposób w poszczególnych województwach. W niektórych regionach, jak np. w Gdańsku czy Częstochowie, przestał już funkcjonować, a w Poznaniu został skupiony wokół lokalnych biznesmenów i kolekcjonerów, którzy zapewniali wkład własny i realizowali przedsięwzięcia w przestrzeni publicznej. W Białymstoku natomiast program stał się wsparciem dla Kolekcji budowanej przez Galerię Miejską Arsenał. Szczecin był jedynym z tych miejsc, gdzie zbiory sztuki współczesnej były naprawdę szczątkowe.

 

W Szczecinie była już kolekcja Muzeum i kolekcja Koszalińska?

Tak, opracowując Profil Kolekcji wzięliśmy pod uwagę te dwie kolekcje, czyli kolekcję Muzeum Narodowego w Szczecinie oraz Kolekcję Osiecką, która powstała podczas plenerów w Osiekach w latach 1963-1981. W kolekcji Muzeum Narodowego istniały bardzo poważne braki w zbiorach, obejmujące głównie sztukę aktualną. Dlatego też skupiliśmy się na zbieraniu dzieł powstałych po roku ’89, czyli po przewrocie ustrojowym w Polsce, momencie, w którym artyści zaczęli z większą swobodą komunikować się ze sztuką powstającą w Europie.

 

Czy potwierdziły się założenia, które towarzyszyły Państwu, w momencie, kiedy rozpoczynaliście pracę nad kolekcją?

Może powiem o samych założeniach kolekcji. Program budowy Kolekcji został opracowany bardzo precyzyjnie. Przede wszystkim miały to być prace powstające współcześnie i odnoszące się do współczesności, chociaż udało nam się nabyć kilka dzieł powstałych przed rokiem ’89, takich, które miały wpływ na rozwój sztuki późniejszej. Określiliśmy, na czym będzie polegała regionalność Kolekcji. Nie chcieliśmy jej budować wyłącznie w oparciu o artystów tworzących w regionie. Miała być „historią sztuki polskiej w pigułce”. Odległości pomiędzy Szczecinem a Warszawą czy Krakowem są na tyle duże, że postanowiliśmy zebrać tu, w naszym regionie dzieła, które będą możliwie najbardziej reprezentatywne dla tego, w jakim kierunku rozwija się sztuka w Polsce. Założenie to było tym bardziej zasadne, że środowisko lokalne było bardzo wąskie i słabo rozpoznawalne chociażby na forum ogólnopolskim. Nie było w tym większej winy samych artystów, którzy w większości po studiach po prostu do Szczecina nie wracali, a ci którzy powrócili nie znaleźli tu partnera instytucjonalnego, który mógłby ich wesprzeć. Nie było przestrzeni, która była by wstanie wypromować lokalną twórczość w Polsce, nie mówiąc o promocji międzynarodowej. Proszę zauważyć, że gdy przegląda Pani magazyny o sztuce to wciąż bardzo rzadko możemy w nich przeczytać o wydarzeniach tworzonych lokalnie i o naszych regionalnych artystach. Brakuje nam krytyków i kuratorów, którzy byliby w stanie stworzyć lokalne marki w dziedzinie sztuk wizualnych. I jak pokazuje przykład Białegostoku, Lublina czy chociażby Opola, nie jest to tylko kwestią położenia geograficznego. W Szczecinie wciąż brak osobowości kuratorskich, których wybory były by respektowane w Polsce. Stąd pomysł na kolekcję regionalną, która będzie po prostu służyła regionowi, nie będąc zarazem zbiorem rzeczy kompletnie niezweryfikowanych przez świat artystyczny. Co oczywiście nie oznacza, że kolekcja jest zupełnie oderwana od lokalnego środowiska. Jest w niej kilka takich nazwisk, jak Andrzej Ciesielski, Paweł Kula, Brunon Tode, Anna Wojsznis, Przemysław Cerebież-Tarabicki czy Ryszard Tokarczyk. Teraz, wraz z powstaniem Akademii Sztuki reprezentacja w Kolekcji artystów, którzy są związani z regionem znacznie się powiększyła. Częściowo dlatego, że wcześniej zakupiliśmy dzieła artystów którzy później zostali zatrudnieni na Akademii, a częściowo dlatego, że staramy się uzupełnić zbiór o kolejne nazwiska z nią związane.

 

Jeszcze krótkie pytanie właśnie o aspekt regionalny. Jakie prezentuje się Szczecin na tle regionu? Często mówiąc o znaczeniu Szczecina w regionie, podkreśla się rolę, jaką odgrywa bliskość Berlina, chociaż chyba jest to trochę na wyrost.

Cieszy nas bliskość Berlina, ale musimy pamiętać, że dla Berlińczyków Szczecin nie jest tak atrakcyjny jak dla nas Berlin. Pracuję z berlińskimi artystami i kuratorami i zazwyczaj są zachwyceni Szczecinem, tak jak my potrafimy zachwycić się małym miasteczkiem, w którym odbywa się np. ciekawy festiwal. Berlińczycy nie przeprowadzają się do Szczecina. Ta wymiana zawsze idzie w odwrotnym kierunku. Berlin patrząc na wschód najczęściej nie widzi Szczecina, czasem dostrzega Warszawę, a najczęściej od razu Moskwę. Dla mnie bliskość Berlina i możliwość korzystania z kultury na najwyższym światowym poziomie jest bardzo ważna i po prostu z niej korzystam.

 

Wracając do kolekcji, czy można powiedzieć, że przez lata kolekcjonowania włącza się coś takiego jak żyłka kolekcjonerska? Czy są jakieś dzieła, które ciężko było pozyskać? Przecież w kolekcji znajdują się naprawdę znane nazwiska, są też dzieła, którymi można się pochwalić w każdym miejscu na świecie.

Widzę błysk w oku pani Agaty.

Tak, dokładnie (śmiech). W kolekcji jest mnóstwo dobrych nazwisk, mało tego udało nam się zakupić od tych znanych artystów dzieła, które są reprezentatywne dla ich twórczości. Jednak ciągle mam wrażenie, że Kolekcja jest bardziej doceniana na zewnątrz niż tutaj, na miejscu. Do Stowarzyszenia nieustannie kierowane są prośby o wypożyczenie albo pojedynczych dzieł albo wręcz o przygotowanie wystawy wyłącznie na bazie Kolekcji. Aktualnie część zbiorów można oglądać w Spectra Art Space w Warszawie na wystawie zorganizowanej przez Fundację Rodziny Staraków. Fundacja Rodziny Staraków pokryła wszystkie koszty przygotowania projektu i wydała katalog. Pracę Stanisława Dróżdża Czasoprzestrzennie/Od – do można zaś oglądać w koszalińskiej Galerii Scena. Dzieła z Kolekcji są również cyklicznie prezentowane przez Muzeum Narodowe, z którym współpracujemy. Planujemy też przynajmniej dwa wyjazdowe pokazy dzieł w roku 2014, ale szczegółów nie chciałabym jeszcze zdradzać. W powszechnym przekonaniu dzieła sztuki kupuje się tak jak inne przedmioty, ale to nie jest prawdą. Jest mnóstwo galerii, które proponują sprzedaż prac artystycznych na lepszym lub gorszym poziomie, gdzie kupić prace jest łatwo, ale my nie pozyskujemy dzieł w ten sposób. Tak jak mówiłam staramy się uchwycić specyfikę tego, co aktualnie dzieje się w sztuce polskiej. Dlatego też sięgamy po najlepszych artystów i ich najlepsze, najbardziej reprezentatywne dzieła. Z drugiej strony zaś mamy artystę, a częściej galerię, która go reprezentuje, którzy chcieliby te najcenniejsze prace umieścić w jak najlepszych kolekcjach, najchętniej międzynarodowych, o ugruntowanym statusie. To naturalne działanie rynkowe, które pozycjonuje wartość artysty. Początkowo, więc trudniej było nam pozyskiwać naprawdę ważne dzieła. Teraz to znacznie prostsze, bo Kolekcja cieszy się dobrą opinią w Polsce.

 

A czy można zdradzić, jakie dzieła szczególnie trudno było pozyskać?

Jest kilka dzieł, z których pozyskania jesteśmy szczególnie dumni. Zapewne też dla wielu Członków Stowarzyszenia będą to inne prace. Dla mnie jedną z najważniejszych prac jest „Dostałam to od mamy” Anny Baumgart, kolekcja zdjęć Natalii LL czy Zofii Kulik. W roku ubiegłym udało nam się zakupić zestaw czarno-białych fotografii „Zawsze byłem z Tobą” Józefa Robakowskiego. Zdjęcia są oryginałami z lat 70. Przedstawiają artystę, który fotografuje się na tle telewizora, w którym leci transmisja z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. To niezwykła praca, która pokazuje, jak pięknie i bezpretensjonalnie można oddać hołd papieżowi Polakowi, że nie muszą to być tanie pomniki, które mają złe proporcje, są wykonane w pośpiechu przez złych twórców i po prostu szpecą całą Polskę. Hołd można oddać poprzez dobrą, inteligentną pracę i nie musi być ona wykonana z brązu (śmiech), lecz jest mocno osadzona w kontekście politycznym, zatrzymuje tamte emocje. Jest to również przykład dzieła, które powstało przed rokiem 89, ale nic nie straciło na aktualności i doskonale wpisuje się w Kolekcję. O jego zakup zabiegaliśmy przez 3 lata. Udało się dzięki prywatnym kontaktom Kamila Kuskowskiego.

 

Mam wrażenie, że cechą charakterystyczną szczecińskiej Kolekcji Regionalnej jest jej zróżnicowanie pod względem mediów, w których powstawały prace.

To prawda, Kolekcja jest interdyscyplinarna. Dbamy o to, aby zakupywane były dzieła powstające w różnych technikach. To zwiększa potencjał ekspozycyjny i edukacyjny Kolekcji i pokazuje jak bardzo różnorodna jest sztuka współczesna. Poza tym wystawy zbudowane w oparciu o zróżnicowane media są dużo ciekawsze wizualnie. Dostrzegamy wówczas, że podobne tematy, podobne emocje mogą być wyrażane w różnych technikach. Przy wyborze nowych dzieł bierzemy zawsze pod uwagę te, które już w Kolekcji mamy. Zastanawiamy się, w jaki sposób będziemy mogli je ze sobą zestawiać, aby tworzyć ciekawe, wciągające widza narracje.

 

Czy Kolekcja znajduje się fizycznie w zbiorach Muzeum?

Tak, Kolekcja jest w depozycie Muzeum Narodowego w Szczecinie. Od samego początku współpracujemy z Muzeum, które pomaga nam w obsłudze Kolekcji, a w zamian korzysta z niej w pełni, niemal tak jak z własnych zbiorów.

 

Czy na chwilę obecną będą Państwo podejmowali próby pozyskanie miejsca, które mogłoby być zapleczem do eksponowania kolekcji w Szczecinie? Miejsca, jakim miała być w tym pierwotnym założeniu Trafostacja Sztuki?

Stowarzyszenie było inicjatorem powstania centrum sztuki współczesnej w Szczecinie. To my rozmawialiśmy z samorządami lokalnymi, namawialiśmy Miasto do odzyskania budynku starej transformatorowni. To Stowarzyszenie opracowało program funkcjonalny, czyli określiliśmy ile sal i gdzie jest potrzebnych itp., a ja osobiście współpracowałam z panem Jackiem Lenartem przy projekcie architektonicznym. Początkowo faktycznie myśleliśmy o tej przestrzeni jako o miejscu dla Kolekcji. Później, gdy powstała Akademia Sztuki, stało się dla nas jasne, że CSW powinno ściśle współpracować z Akademią Sztuki i służyć lokalnym artystom i odbiorcom sztuki. Trafostacja miała stać się miejscem pierwszego kontaktu studentów ze sztuką. Miejscem, w którym będą pokazywani profesorowie AS, ale także uznani artyści z Polski i ze świata. Miejscem, wokół którego zbudowane zostanie silne środowisko artystyczne z mocnym zespołem kuratorskim, który będzie w stanie tworzyć projekty o znaczeniu ogólnopolskim, dla których ludzie zechcą przyjechać do Szczecina z całej Polski i nie tylko. Tymczasem recenzje z otwarcia pierwszej wystawy w Trafostacji budzą wiele wątpliwości.

 

Czyli będzie coś następnego?

Nie myślę o tym teraz. Skupiamy się bardziej na Akademii, pracy z młodymi ludźmi, którzy nie tylko przychodzą do nas ze Szczecina czy regionu, ale również przyjeżdżają z Krakowa czy Warszawy. To niezwykle fascynujący proces współpracy, budowania i obserwowania tego, jak kształtują się indywidualne postawy artystyczne. Mamy za sobą pierwsze sukcesy w naszej jedynie trzyletniej historii. Niedawno pokazał się artykuł w magazynie Szum wydawanym przez Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie wymieniane są trzy miejsca, w których warto studiować sztukę. To jest oczywiście Akademia w Warszawie, Poznań ze wskazaniem na pracownię Leszka Knaflewskiego i Wydział Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie. Wyprzedziliśmy w tym rankingu wiele uczelni, które mają zdecydowanie dłuższy, najczęściej kilkudziesięcioletni staż. Nasza Akademia jest dostrzegana zarówno poprzez kadrę, jaką udało się skupić chociażby na Wydziale Malarstwa i Nowych Mediów. Pracują tu są artyści z ugruntowaną pozycją w świecie sztuki, otwarci i zaangażowani w swoją pracę. Wydział skonstruowany przez Kamila Kuskowskiego właściwie nie ma słabych ogniw. To jest po prostu niezwykłe.

 

Czy Pani zdaniem Kolekcja Regionalna ma wpływ na mieszkańców Szczecina, którzy raz na jakiś czas idą na wystawę i trafiają do Muzeum, gdzie pokazywany jest przekrój prac, który spokojnie mogliby zobaczyć w warszawskiej Zachęcie czy Muzeum Współczesnym Wrocław?

Dostrzegam większe zainteresowanie sztuką, chociaż często jest to chodzenie po omacku. Spotykam ludzi, którzy są na etapie rozpoznawania tej przestrzeni. Osobom, które mają zamiar kupić swój pierwszy obraz w życiu, choćby miałby to być obraz nad kanapę, zalecałabym zakup w renomowanej galerii albo do skorzystania z porad profesjonalnego doradcy. Aby ocenić wartość obrazu potrzebna jest profesjonalna wiedza z zakresu historii sztuki i znajomość rynku sztuki. To czy dzieło nam się podoba czy nie, jest ważne, w końcu spędzimy z nim wiele czasu, ale nie powinno to być jedyne kryterium. Normalną praktyką jest, że dzieła, które kolekcjonerzy zakupują na początku, z czasem przestają im odpowiadać i się ich pozbywają. To zrozumiałe, bo zakupując kolejne prace przyswajamy również wiedzę, kształtujemy własny gust artystyczny.

 

I warto podkreślić, że to nie musi być obraz, a mogą to być choćby nowe media.

Oczywiście. Obraz jest przysłowiowy, chociaż w Polsce dzieł wykonanych w nowych mediach kupuje się bardzo mało. Nabywcami są najczęściej kolekcje instytucjonalne lub kolekcjonerzy o dużym dorobku. Nasza Zachęta również ma w swojej Kolekcji kilkanaście filmów video. W tym roku planujemy powiększenie tego zbioru o kolejne filmy. Świadomość, że obraz wideo może mieć wartość kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych w Polsce powoli się przebija. Tymczasem prace w technice video są przygotowane przez artystów o przynajmniej takich samych kwalifikacjach jak kwalifikacje przysłowiowego malarza, a czas i energia poświęcona na jego przygotowanie często przewyższają te, które są potrzebne do wykonania tradycyjnego dzieła. Trzeba jednak pamiętać, że kryterium „roboczogodzin” przeznaczonych na wykonanie dzieła jest jednym z najgorszych kryteriów jego oceny – niestety często używanym przez osoby będące dopiero na początku swojej fascynacji sztuką. Tymczasem obiekt, instalacja czy film video poza innymi zaletami również może nadać przestrzeni niezwykłego charakteru. Wiedzą o tym np. właściciele hoteli, którzy zamiast wieszać obraz instalują video. Dzięki temu wnętrze staje się niepowtarzalne i jest zapamiętywane przez gości.

 

Jak w tej nauce będzie pomagało nam Stowarzyszenie? Kiedy znowu w Szczecinie będzie można zobaczyć jakieś elementy Kolekcji?

Kolekcja jest udostępniana regularnie, chociaż trudno by było corocznie organizować w Szczecinie wystawy skonstruowane tylko na bazie Kolekcji. Kupujemy średnio kilkanaście prac rocznie, więc to fizycznie niemal niemożliwe. Zachęcam jednak do odwiedzania naszej strony internetowej oraz kontakt poprzez facebooka. Chętnie też pomogę osobie, która chciałaby np. rozpocząć kolekcjonowanie dzieł lub ma pomysł na prezentację dzieł.

Foto: 
ART MUST BE BEAUTIFUL

Zobacz również