Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z KEDEM Olszewskim o...

...temacie jubileuszowej, dziesiątej edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wizualnej inSPIRACJE, o pracach zgłoszonych do konkursu, wizji Festiwalu za dziesięć lat i nie tylko rozmawialiśmy przed rozpoczęciem "ekstremalnego" wydarzenia organizowanego przez 13 muz. 

Szczecin Główny: Co przyświecało Wam jedenaście lat temu, kiedy zaczęliście wymyślać inSPIRACJE?

KED Olszewski: Kiedy myśleliśmy o pierwszej edycji, to nie myśleliśmy o Festiwalu. Pierwsza edycja była cyklem wystaw poświęconym fotografii kreacyjnej. Ponieważ skończyłem wydział multimediów i fotografii, to medium było mi wtedy najbliższe. Stwierdziliśmy, że nie będziemy robić pojedynczych wystaw, a cały cykl. Nie nazwaliśmy tego festiwalem, a wszystko odbywało się w Książnicy Pomorskiej, Muzeum Narodowym, Zamku Książąt Pomorskich, OFFicynie, Galerii Kierat, Galerii FotArt, Cafe Brama, 13 muzach. Te miejsca udostępniły nam swoje przestrzenie, co wcale nie było łatwe, bo nie byliśmy znanym stowarzyszeniem. Radek Nagay, nasz przyjaciel, który nadal nam mocno kibicuje, ubrał się wówczas w garnitur, wziął laptopa od ojca i ruszyliśmy do działania. Roztaczaliśmy naszą wizję - ściągniemy znane nazwiska, pokażemy też młodą fotografię z Akademii w Poznaniu. Wszyscy się zgodzili i zrobiliśmy ten cykl. Wtedy też odbyła się pierwsza Galeria Bezdomna w nieistniejącym Barze Extra. Dostrzegliśmy ogromną potrzebę robienia takich wydarzeń, wiele osób chciało zaistnieć zarówno w Galerii Bezdomnej, jak i na wernisażach. Wtedy zaczęliśmy myśleć o drugiej edycji i nazwaliśmy „to” festiwalem.

 

Skąd pomysł na to, by każda edycja miała odrębne hasło?

Jestem przeświadczony o tym, że robienie festiwalu jednego medium nie ma dziś do końca sensu, ponieważ w sztuce współczesnej do treści dobiera się formę. Artysta nie pielęgnuje  jednego medium, nie siedzi całymi dniami w pracowni i nie szlifuje warsztatu, tylko tworzy koncept. Ta myśl nie zawsze realizuje się poprzez jedno medium. Pomyślałem, że jeśli będziemy robić festiwal jedynie fotograficzny, to ograniczymy sposób wypowiedzi artystów. Poszerzyliśmy więc festiwal o inne media, jednak zawężyliśmy temat do myśli przewodniej, by nie mieć co roku tych samych zjawisk artystycznych. Każdorazowo mamy inny temat. Zmienność tematów pozwala widzowi nie popaść w chaos. Odbiorca nie widzi nagromadzonych obiektów sztuki, które po prostu są, a może obejrzeć kuratorsko zgromadzone i poukładane względem siebie dzieła. To jest ważne. Jest temat przewodni, jednak nie ma ograniczenia co do medium.

 

Za nami między innymi Space, Paradise, Apocalypse, Genesis. Łącznie siedem haseł. W tym roku mamy Extreme. Co jest takiego ekstremalnego w dzisiejszych czasach?

Myślę, że po prostu czasy są ekstremalne. Ktoś spuentował, że trzy ostatnie tematy – Paradise, Apocalypse i Genesis były mocno związane z religią. Można tak na to spojrzeć, ale jeśli się było na Festiwalu, to wiadomo, że wątki były różne. Nie chcieliśmy iść drogą nakreśloną przez niektórych i odejść od tych skojarzeń. Pomyśleliśmy, że dziesiąta edycja może być czymś skrajnie innym od tego, czym były trzy ostatnie. Skrajności to ekstrema. Pokazujemy w tym roku rzeczy na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie niepasujące. Pokazujemy awangardę, ale też klasykę. Pokazujemy performerów, którzy kiedyś reprezentowali nurt radykalny. Przemysław Kwiek, jako kurator dobrał artystów performatywnych, na zasadzie kontrastu pokoleniowego. Otrzymaliśmy ponad sto pięćdziesiąt prac zgłoszonych do konkursu, co jest dużym osiągnięciem. Wystawa jest, moim zdaniem, na wysokim poziomie. Mieliśmy wybrać dziesięć prac (wg regulaminu), wybraliśmy dwadzieścia siedem, bo naprawdę było z czego wybierać. Ta młoda sztuka pokazuje, czym jest dla niej „extreme”. Pojawiają się tu również współczesne wątki polityczne. Znajdujemy w realizacjach zapytania o wydarzenia w Korei i na Ukrainie. W momencie, gdy oglądaliśmy prace, mogliśmy w mediach czytać o tematach poruszanych przez artystów. Są też wątki religijne. Znajdzie się również przestrzeń mówiąca o nałogach i dysfunkcjach. To wszystko jest dzisiaj ekstremum.

 

Kiedy napłynęło sto pięćdziesiąt prac, znalazły się wśród nich takie, które u dyrektora artystycznego wywołały szybsze bicie serca, wymusiły szersze otwarcie oczu?

Dostaliśmy prace bardzo różnorodne, które nie dostały się do finału. Takie, które były wręcz nie do przyjęcia. Widzieliśmy rzeczy będące kuriozum. Dobrze, że co roku zaproszone są do jury osoby, będące autorytetami w świecie sztuki i odpowiedzialność wyboru nie spoczywa tylko na jednej osobie. To gremium przygląda się projektom i decyduje, jak wystawa ma wyglądać. Powstaje wtedy wybór kilkunastu do kilkudziesięciu prac, Często dobre prace odpadają. Zdarza się, że według mnie praca jest dobra, ale według innego członka jury jest słaba. Być może, gdybym sam wybierał prace, byłyby one inaczej skonfigurowane. Jest kilka prac, które zasługują na uwagę. Na przykład praca Damiana Remiszyna. Są to rzeźbiarskie obiekty służące do pewnych zmagań fizycznych. Możemy ich dotknąć, wypróbować lub zmierzyć się z nimi siłowo. Będzie trochę obiektów w przestrzeni publicznej. Na Alei Kwiatowej stanie duża huśtawka, na którą będzie można wsiąść, ale na własną odpowiedzialność, bo nie służy do bujania. Swoim wyglądem przypomina szubienicę i jednoznacznie kojarzy się z narzędziem kary śmierci. Studentka szczecińskiej Akademii Sztuki, Katarzyna Nawrocka wykona pracę dotyczącą ulicy Koński Kierat. Wyciągnie jedną z kostek brukowych i obłoży ją końską skórą. Powstanie tam obiekt, który zostanie na stałe. Zobaczymy rzeczy budzące emocje, czasami pewnie też niesmak. Idąc na Festiwal należy mieć świadomość, czym on jest. Nie ma tu pustych gestów. Bardzo często komentarze artystów są trafne i właściwe, ponieważ mówią o tym, co się dzieje w świecie. Nie są obrazoburcze tylko dlatego, że są w galerii. Mają wzbudzać refleksję. Obrady jury odbywały się przed kanonizacją Jana Pawła II. W Newsweeku pojawił się wtedy artykuł opowiadający o ilości rzeźb polskiego papieża w kraju. Niektóre z nich są wykonane wbrew wszelkim zasadom grawitacji, czy ich proporcje są niedoskonałe, a czasami skandaliczne. Otrzymaliśmy pracę zatytułowaną „Najmniejszy papież świata”, którą zaprezentujemy w galerii. Może być ona komentarzem do opisanej sytuacji.

 

Warto przeczytać wcześniej program.

Dokładnie tak, ale warto też pójść na spotkania z kuratorami i oprowadzania kuratorskie. To zawsze trochę odkrywa rąbka tajemnicy, w jaki sposób prace były wybierane. Pojawią się pewnie także anegdoty dotyczące wystaw.

 

Zobaczymy performensy, fotografie, rzeźby…

Będą wszystkie dziedziny sztuki i wypowiedzi artystycznej, ale trzeba zaznaczyć, że co roku prezentujemy szczególnie mocno jedną dziedzinę. Była moda, komiks, były fotografie, a w tym roku będzie performens.

 

Patrząc wstecz, przy okazji tej dziesiątej edycji, co jest dla Was – organizatorów – największym osiągnieciem?

To, że działamy. Największym osiągnięciem jest konsekwencja w działaniu. Zarówno w Szczecinie, jak też w ogóle w Polsce, pojawiają się fajne wydarzenia, które nie mają kontynuacji. Wielu ludzi, którzy zaczynali ze mną robić ten festiwal dziesięć lat temu, robią to nadal. Dla mnie najważniejsza jest ciągłość i konsekwencja. Poza tym Festiwalu to już marka. Brało w nim udział kilkuset artystów z różnych stron Europy i Świata. Festiwal istniał jeszcze przed Akademią Sztuki, zatem wielu młodych ludzi się przy nas wychowało, kończyło licea będąc wolontariuszami. Potem poszli na studia artystyczne w Polsce, dzięki temu, że zarazili się sztuką na inSPIRACJACH. Często te osoby wracają na Festiwal jako artyści, na przykład Marta Gorbaczewska, Piotr Miazga, Ola Rydzykowska, Justyna Olszewska.  To też uważamy za nasz sukces.

 

W jakim punkcie będą inSPIRACJE przy kolejnej okrągłej edycji, powiedzmy dwudziestej?

Tego nie wiem, bo już ich nie będę robił. Uważam, że w pewnym momencie trzeba oddać swoją funkcję komuś innemu, żeby ktoś skierował festiwal na nowe tory. Dwudziestej edycji na pewno nie chciałbym robić. Nie chciałbym, żeby festiwal umarł śmiercią naturalną w momencie, kiedy pomysłodawcy przestaną go organizować. Chcę znaleźć następców, którzy poprowadzą go dalej. Każdy z nas, mówię o Rafale i o sobie, ma kolejne pomysły do realizowania. Na przestrzeni ostatniej dekady zmieniło się wiele rzeczy. W międzyczasie zaczęliśmy robić Festiwal Digitalia i czujemy, że niektóre rzeczy muszą być inaczej prezentowane. Mamy ogromne doświadczenie w tym, jak robić pewne wydarzenia i jak eksponować sztukę współczesną i chętnie przekażemy je kolejnym osobom mającym świeżą energię. Dlatego stawiamy na wolontariat i bierzemy pod uwagę głosy młodych.

 

Zatem organizujcie i wychowujcie.

Zapraszamy do współpracy i na inSPIRACJE. 

Foto: 
13 muz

Zobacz również