Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z Konradem Wojtyłą o...

...ważnych dla Niego rozmowach i tym, które z nich znajdziemy w "Rewersach", powiązaniach między autorami przedstawionymi w książce i kulisach przeprowadzenia jednego z otatnich wywiadów ze Sławomirem Mrożkiem.

Szczecin Główny: Liczyłeś kiedyś, ile przeprowadziłeś w życiu wywiadów?

Konrad Wojtyła: Wywiadów czy spotkań, które miałem przyjemność prowadzić?

 

Jedno i drugie.

Nie liczyłem, ale prawdę powiedziawszy idzie to w grube setki. Tak się szczęśliwe złożyło, że żyję głównie z gadania z ludźmi albo do ludzi. Przy założeniu, że robię jedną dużą kulturalną rozmowę tygodniowo, to miesięcznie jest ich co najmniej kilka. W roku jest ich pewnie kilkadziesiąt. Po piętnastu latach pracy w radiu, wychodzi z tego jakaś kosmiczna liczba. Do tego dochodzi szereg spotkań prywatnych, ale też dyskusji czy paneli, których nigdy w żaden sposób nie zarejestrowałem. Musiałbym być szalony albo genialny, by móc je wszystkie odtworzyć. Nie liczyłem, mogę co najwyżej szacować, tym bardziej, że nie wszystkie rozmowy i spotkania są na tyle ważne, by zapadały w pamięć.

 

W „Rewersach” jest ich kilkanaście. Która jest dla Ciebie najważniejsza?

Każda jest na swój sposób ważna. „Rewersy” to z pozoru dziwnie skomponowana książka. Wracamy do przeszłości, wspólnie z autorami powracamy do ich książek, ale też uniwersalizujemy te opowieści. Zakładałem, że rozmów będzie od dziesięciu do piętnastu. Musiałem zrobić olbrzymią selekcję tego, co finalnie w publikacji się znalazło. Założenie pierwotne było takie, aby każda z tych rozmów była z innego świata, aby na pierwszy rzut oka, bohaterów więcej dzieliło niż łączyło. Kompozycja mozaikowa pozwoliła na prezentację autorów z różnych bajek literackich. Zależało mi na tym, by znalazł się w niej przedstawiciel eseju, stąd wybór padł na Marka Bieńczyka. Chciałem, by pojawił się wyjątkowy debiutant, dlatego znajdziesz w książce wywiad z wybitnym reżyserem Kazimierzem Kutzem. Ponieważ uwielbiam dotykać skrajności w literaturze, zdecydowałem się na rozmowę z Kamilem Sipowiczem, okrzykniętym niedawno przez „Rzeczpospolitą” pierwszym narkomanem IV RP. Istotne było dla mnie również to, by w „Rewersach” znalazł się przedstawiciel umierającego, zwłaszcza w Polsce, gatunku, czyli klasycznej powieści, stąd zaproszenie Stefana Chwina. Nie mogłem przymknąć oczu na szalenie popularną literaturę kryminalną, stąd jeden z najważniejszych jej reprezentantów, czyli Marek Krajewski. W głównej mierze, to autorzy znani, cenieni i docenieni.

W trakcie lektury przekonujemy się, że opowieści pisarzy wzajemnie się doświetlają, dopowiadają. Bywa, że ze sobą dialogują, czasem się spierają. Mówią o wzajemnych fascynacjach, odnajdują się w tych samych anegdotach. Mniej więcej tak wyglądał dobór autorów, tak rodziła się kompozycja tej książki. A rodziła się, jak to zwykle bywa w bólach, bo musiałem też z kilku ciekawych rozmów zwyczajnie zrezygnować, by nie burzyć przyjętej struktury. Chciałem uniknąć powtarzalności. Zrezygnowałem z Wojtka Kuczoka, nie zdecydowałem się na włączenie Michała Witkowskiego...

 

Kiedy zacznie się oglądać książkę od końca, od indeksu, to natrafimy na nazwiska z bardzo wielu kulturalnych bajek. W radiowej rozmowie napomknąłeś, że gdy z kimś rozmawiałeś i potem inna osoba poruszyła ten sam temat, dzwoniłeś do tej pierwszej, by rozwinęła wątek.

Masz rację, to prawda. Znajdziesz tu i Bogarta i Allena, i Mozarta i Bolta, i Derridę i Lennona! Mówiliśmy przed chwilą o warstwie kompozycyjnej, czyli o doborze autorów, konkretnych tytułów, poszczególnych gatunków literackich, na których mi szczególnie zależało. To pierwszy warstwa. Druga, to już swoiste zazębienie. Pojawią się wątki wspólne, które autorzy wzajemnie rozwijają w swoich opowieściach, odwołują się do refleksji i problemów już nakreślonych przez kolegów po piórze. Jednych z premedytacją do tego prowokowałem, inni niemalże naturalnie, podświadomie, szukali punktów odniesienia, które idealnie wpisywały się  w przyjęty przeze mnie porządek. Każda z rozmów była kilka razy autoryzowana i kilka razy aktualizowana. Co więcej, kiedy nagle na horyzoncie pojawiały się ciekawe wątki, które warto było kontynuować w innej konfiguracji, natychmiast to wykorzystywałem. Pamiętam, że na przykład piliśmy kawę z Andrzejem Stasiukiem i miedzy jednym łykiem a kolejnym, Andrzej wspomniał, że byli razem z Markiem Bieńczykiem w Auschwitz. Nie miałem o tym pojęcia, a przecież wątek Zagłady jest szalenie istotny w „Tworkach”. Opracowując kolejną wersję rozmowy z Bieńczykiem, poprosiłem go, by o tej wizycie opowiedział ze swojej perspektywy. Wiedząc o tym, że Krzysiek Varga kumpluje się ze Stasiukiem wyciągnąłem od niego sporo anegdot o Andrzeju. Mariusz Czubaj z kolei „sprzedał” mi mnóstwo ciekawych opowieści o Marku Krajewskim, z którym napisał dwie książki. Mając taką wiedzę nigdy nie zawahałem się jej użyć. Bohaterowie „Rewersów” szybko wchodzili w tę konwencję. Mówią i o sobie, i o wzajemnej fascynacji, inspiracji, ale też o zwyczajnych koleżeńskich spotkaniach. Głównym łącznikiem pomieszczonych w książce opowieści jest jednak wybitny krytyk literacki – Henryk Bereza. Jego duch unosi się między zdaniami wypowiadanymi przez bohaterów. Najwyraźniej widać to w rozmowach z Dariuszem Bitnerem, Kamilem Sipowiczem i Bohdanem Zadurą. Zresztą, piszę o tym także we wstępie, jego myślenie o literaturze jest mi szczególnie bliskie.

Każdy, mam taką nadzieję, znajdzie w „Rewersach” coś dla siebie. Autokomentarze są doskonałym sposobem na rozgryzanie książek poszczególnych pisarzy. Chciałbym, aby każda z tych rozmów była intelektualną przygodą z literaturą w roli głównej.

 

Jeżeli ktoś pisze książkę to chyba godzi się z tym, że niekoniecznie wszyscy będą interpretować ją zgodnie z zamiarami autora.

Fascynujące w literaturze jest to, że zawsze pojawia się zdumienie, zadziwienie czy konsternacja. Bezsensowne wydaje się obcowanie z książką poprzez gotowe wzorce interpretacji, szablonowe, kanoniczne odczytania. Całe szaleństwo i moc literatury skrywa się w jej nieprzewidywalności i w tym, że można ją czytać na szereg różnych sposobów z użyciem wielu różnych krytycznych narzędzi. Żeby była jasność, nie hołduję teraz zasadzie całkowitej swobody i jazdy bez trzymanki. Autor zawsze chce nam coś ważnego powiedzieć i wierzy w to, że choć na podstawowym poziomie jego dzieło zostanie zinterpretowane w miarę należycie. Tu od razu jak echo powraca rozmowa ze Stefanem Chwinem, który po osiemnastu latach od napisania „Hanemanna” obnaża niekompetencję krytyków. To oczywiście przykład rasowego pisarza, który wojuje z  szufladkowaniem i schematyzacją odczytań. Ignorancja zubaża literaturę i wyrządza podwójną krzywdę. I autorowi i konkretnej książce.

Kwestia szczerości autorów, to również ciekawy refleks, który odbija się w „Rewersach”.

 

Pamiętasz jak spędziłeś tę pamiętną Wielkanoc, kiedy otrzymałeś od Pawła Chary osiemnastogodzinny film, na którym Sławomir Mrożek odpowiada na Twoje pytania?

To była zdumiewająca Wielkanoc z wielu różnych powodów. Zresztą rozmowa z Mrożkiem również taka była. Kiedy powoli składałem „Rewersy” okazało się, że mój serdeczny przyjaciel Paweł Chara pracuje nad wspólnym projektem z Mistrzem i mieszka u niego w Nicei. Bardzo chciałem wykorzystać tę okoliczność i wpadłem na szatański pomysł, aby za pośrednictwem Pawła namówić Mrożka do udziału w tej publikacji. Zdawałem sobie sprawę, że od dawna unikał jak ognia wystąpień publicznych, odsyłał z kwitkiem wszystkich, którzy zawracali mu głowę wywiadami. Pozostawałem skrajnym optymistą, licząc się jednak z negatywną odpowiedzią. Kto jednak nie spróbuje, ten nie może dać upustu swoim frustracjom. W międzyczasie Paweł Chara został oficjalnie sekretarzem pisarza, a ja oficjalnie zaproponowałem przeprowadzenie rozmowy. Tak naprawdę przygotowanie i zrobienie tej rozmowy trwało prawie rok. Paweł stawał na rzęsach i robił wszystko, by przekonać Mrożka, że warto. Z tego co wiem, swój udział w tym, że ostatecznie się udało, miała również żona - Susana. W momencie, kiedy dostałem potwierdzenie, że możemy to zrobić, przygotowałem obszerny zestaw pytań i wysłałem do Nicei. Reszta była już w rękach Pawła, który w dogodnych momentach odczytywał pytania i nagrywał odpowiedzi Mrożka. Czekałem spokojnie. Nie naciskałem, bo i tak sytuacja byłą niezręczna.

Wydaje się, że osiemnaście godzin nagrań to strasznie dużo. Natomiast jeśli spojrzymy na literalny zapis rozmowy w książce, to jest to raptem dziewięć stron. To pokazuje, jak trudny był to czas na tego rodzaju rozmowy. Mrożek miał już wtedy bardzo poważne problemy ze zdrowiem, ale ta graniczność sprawiła, że wymowa tej rozmowy jest szczególnie ważna. Obserwowałem go na taśmie wideo, widziałem jak reaguje na poszczególne pytania. Mimika, gesty, cisza, których nie mogłem w pełni oddać, jeszcze bardziej oddałyby charakter tej wyjątkowej rozmowy. Wyłania się z niej obraz człowieka, który całe życie poświęcił literaturze i na koniec nie mogąc tworzyć przeżywa największe katusze. Pokazuje, jak można zatracić się w literaturze i jaką płaci się cenę za to zatracenie.

Wracając do pytania, najpierw obejrzałem minuta po minucie osiemnaście godzin nagrania. Jak już opadły emocje, usiadłem do tego po raz drugi i zacząłem spisywanie. Udało się ostatecznie doprowadzić do autoryzacji rozmowy, a warto w tym miejscu podkreślić, że pozostały w niej fragmenty nie do końca poprawne polityczne. Dostaje się feministkom, obrywa się prawdziwym Polaków itd., Z mojego punktu widzenia najpiękniejsza jest forma i styl tych odpowiedzi. Wiedzę tu Mrożka w najlepszym swoim wydaniu. Korzystając z okazji, jeszcze raz dziękuję Pawłowi Charze. Szalenie wiele mu zawdzięczam.

 

Planujesz kolejną część wypisywania rewersów z autorami?

Zaprzeczając, strzeliłbym sobie w kolano i byłbym nie fair w stosunku do osób, które mają tę książkę w ręku. Uciekam do przodu przed kolejnym pytaniem dotyczącym tego, dlaczego „Rewersy” są tylko męskie. Zaznaczam we wstępie, że jest to wybór rozmów z pisarzami tylko dlatego, by zmobilizować się do „Rewersów bis”, czy „Awersów”, które prezentować będą pisarki i tłumaczki. Prawda jest taka, że chciałem od początku skomponować tę książkę „po bożemu”. Miały być i panie i panowie. Miałem nawet przygotowane materiały. Życie jednak zweryfikowało moje pomysły. Jedną z autorek, która miała pojawić się w tej publikacji była Olga Tokarczuk. Wówczas wydawała „Moment Niedźwiedzia”, więc była zaaferowana swoją robotą. Odłożyliśmy więc opracowanie rozmowy, która już była nagrana, na inny czas. Z Małgorzatą Szejnert chciałem porozmawiać na temat Śląska, czyli o „Czarnym Ogrodzie”. W tym przypadku również nałożyły nam się jakieś terminy i zobowiązania. Mając do wyboru brak płciowej równowagi w zestawieniu albo dwie potencjalne książki, wybrałem drugie rozwiązanie. Nie chciałbym na pewno robić „Rewersów” w poszczególnych tomach. Damska odsłona będzie zamykać ostatecznie ten projekt. Na szczęście coraz więcej dzieje się w literaturze kobiet, więc będzie o czym i z kim rozmawiać. Jeśli w najbliższym czasie pojawi się jednak jakaś książka sygnowana moim nazwiskiem, to będzie to publikacja poświęcona Rafałowi Wojaczkowi.

 

 

„Rewersy. Rozmowy literackie” to zbiór piętnstu obszernych wywiadów z najważniejszymi polskimi pisarzami i tłumaczami. Wśród nich są m.in. Kazimierz Kutz, Sławomir Mrożek, Andrzej Stasiuk, Marek Bieńczyk, Stefan Chwin, prof. Janusz Degler, Piotr Matywiecki, Kamil Sipowicz i Bohdan Zadura. Całość ilustrowana jest unikatowymi fotografiami.

Foto: 
Archiwum prywatne

Zobacz również