– Jak może podobać mi się piosenka, którą słyszę pierwszy raz? – to retorycznie pytanie, doskonale znane z filmu "Rejs", brzmiało mi złowrogo w uszach przed Feng Szują. Trudno jednym słowem (jak przedstawienie, koncert, recital) określić rzeczywistość, którą autorsko wykreował Olek Różanek. Jakie miłe zaskoczenie przeżyłem, gdy okazało się, iż prezentowane utwory, wcześniej zupełnie mi nieznane, nie podlegają ani trochę mamoniowej estetyce. Ale po kolei. Co było wyjątkowego?