Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Bokka resetuje



Nie znamy ich tożsamości, nie wiemy jak wyglądają ich twarze, nie rozpoznamy ich po głosie (szacunek dla tych, którzy potrafią w głowie pościągać wszystkie filtry nałożone na wokale i usłyszeć barwę wyjściową). Ale czy jest ktoś, komu to przeszkadza?

Zaproszenie
Najpierw uprzejmie zaprosili do swojego kosmosu. Zaproszenie przyjęłam z entuzjazmem i bez choćby małego zawahania – intro sprawiło, że i tak byłam jedną stopą na innej planecie. Potem już tylko zginęłam i przepadłam, próżno było mnie szukać w Sali Kominkowej XIII Muz.

Inny wymiar
Jestem pełna niewymuszonego podziwu. Podziwu dla koncepcji, spójności wszystkich elementów koncertu, konsekwencji i jakości. Ze sceny tego wieczora nie padło ani jedno słowo (jeśli nie liczyć osób spoza zespołu przewijających się przez scenę zanim swój koncert zaczęła Bokka). Kupiłam to bez zastanowienia. Napisy pojawiające się na ekranie za zespołem wchodzące w niewerbalny dialog z tłumem? Czemu nie – dzięki temu rozwiązał się problem sztywnej konferansjerki w stylu ‘a teraz zagramy dla państwa utwór…’, która ani nie sprawia przyjemności mówiącemu, ani specjalnie nie pomaga w przeżyciu koncertu widowni. Tu problem nie istniał. Na ekranie nie pojawiały się jednak napisy zapowiadające tytuł, kompozytora, czy autora tekstu (choć zdarzyła się zapowiedź utworów bonusowych, spoza płyty), a bardziej luźny odzew do publiczności w stylu „Jak się bawicie?”. „To chyba nienajgorzej ;>” – odpowiedział pospiesznie ekran na radosne piski entuzjastów Bokki. Wizualizacje płynące z ekranu podczas koncertu po prostu hipnotyzowały. Mogły być abstrakcyjne mniej lub bardziej, ale tak pasowały do płynących ze sceny dźwięków, że bez problemu wchodziłam w przyjemny trans zarówno na płaszczyźnie wzrokowej, jak i słuchowej. A maski na twarzach? Nawet nie maski. Takie duże gogle. Dlaczego miałyby przeszkadzać? To przecież właśnie ten atrybut muzyków, który tak bardzo intryguje, wyróżnia, charakteryzuje. No i +100 do oryginalności. Albo nawet więcej, kwestia sporna.

Bonusy
Wspomniałam już, że były utwory spoza płyty. Pojawiły się konkretnie trzy, z czego mamy zaszczyt znać tytuł każdego z nich (co w przypadku tego akurat zespołu nie jest wcale takie oczywiste, bo związanych z nimi oczywistych rzeczy jest w zasadzie niewiele) – ‘The Wrong Girl’, ‘Caribou’ i ‘Wait for it’. Jeśli każdy kolejny bonus (i dalej, kolejne płyty) będzie tak dobry, to w końcu sam kosmos zacznie być zbyt słabym określeniem. Ale jeszcze daje radę. Przestrzeń, jaką stworzyła za pomocą swojej muzyki Bokka była z pewnością wyjątkowa i elektryzująca. A tego, jak się okazuje, trzeba coraz większej ilości osób. Było nas na dość małej przestrzeni sporo, tlenu dla wszystkich nie starczyło, ale uznajmy to za nieistotny szczegół. Przy całym wachlarzu zalet tego koncertu brak tlenu jest dość śmiesznym drobiazgiem. Było oddychać dźwiękami. Co to za fanaberie, żeby w kosmosie przy dźwiękach Bokki żądać przyzwoitych ilości powietrza. Zbyt dotleniony mózg mógłby nam jedynie przeszkodzić  w odbiorze. Może dlatego właśnie po wyjściu byłam tak oszołomiona? Raz, że koncert się skończył wcześniej, niż myślałam, że się skończy (zaskoczył), dwa – dopadły mnie niespożyte ilości tlenu. I co? I chciałam wrócić. Wolę koncert bez tlenu, niż tlen bez koncertu (ale tylko tego konkretnego).

Koniec
No właśnie. Gdy po jakimś czasie na ekranie pojawił się napis ‘Dziękujemy!’, zinterpretowałam go jako ponury żart. To akurat jedna z tych kategorii żartów, których wyjątkowo nie lubię, więc liczyłam na nagły zwrot akcji. A oni tak na serio – ukłonili się i zeszli ze sceny. Jeszcze nigdy w życiu nie biłam brawa z takim zaangażowaniem, jakby licząc na równoprawny drugi set koncertu. Bywało, że klaskałam wraz z innymi na bis bardziej z życzliwości, niż z rzeczywistego głodu jeszcze kilku dźwięków płynących ze sceny, ale tym razem było inaczej. Tym razem głód był większy, ale niepotrzebnie martwiłam się tym wstępnym podziękowaniem. Bokka nie tylko sprostała oczekiwaniom, ale nawet była w stanie zaspokoić niedosyt po pierwszym zejściu. Na bis usłyszeliśmy nie jeden, jak standardowo bywa, ale dwa utwory, wśród których zaszczytne ostatnie miejsce wieńczące całe wydarzenie, miał ‘Town of Strangers’. Piosenka dla zespołu sztandarowa i ta, która ostatecznie resetuje wszystkie niechciane myśli z przepełnionej głowy. Ten utwór wypełnia głowę tak, że dla innych spraw zwyczajnie nie starcza już miejsca. I chyba właśnie dlatego tak mocno uzależnia.

Foto: 
Piotr Nykowski

Zobacz również