Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Poniedziałkowy rock nie dla wszystkich?

Czyżby szczecinianie tak bardzo nie lubili poniedziałków, że nawet nie mają ochoty odreagować pod koniec dnia? Browar Polski dał taką możliwość i to podwójną. Zagrały dwie formacje rockowe: grifińsko-szczeciński Arcy Młyn i pochodzący z Trójmiasta The Shipyard.

Punkowy Młyn
Z punkiem mam zawsze mały problem; albo kolejne utwory są bardzo podobne do siebie albo ja nie potrafię ich odróżnić. Arcy Młyn jednak może się pochwalić wyróżniającymi się kawałkami. Wśród manifestów muzycznych (tak odbieram ich twórczość) nie zabrakło tych najbardziej rozpoznawalnych z albumu „Transmisje Kodowane Poufnymi Hasłami” czyli „To nie my” i „Pin i zielony”. Punk to niezwykły, bo dużo w nim hardcoru. Pojawiają się też łamania rytmu, co nadaje mu bogatości. I bardzo ekspresyjny wokalista – Przemysław Thiele kojarzony z innym bandem Kolaboranci. Całość mogę podsumować jako kawał dobrej, energetycznej muzy.
 
Stoczniowa Fala
Utwór „Water On Mars” promujący drugą najnowszą płytę rozpoczął występ czterech Panów z The Shipyard. Od razu w uszy rzucił się nowofalowy sposób grania. Wplecenie tego gatunku muzycznego nastąpiło jeszcze kilka razy tego wieczoru. Poza tym, zespół wykorzystuje paletę możliwości jaką daje rock, co czyni go alternatywnym w tego słowa znaczeniu. Nie ograniczono się jedynie do promocji ostatniego wydania płytowego. Ze sceny popłynęły również starsze kompozycje – „Downtown”, „Fire Like Desire”, czy „Free Fall”. Zbiegiem okoliczności mogę uznać wyznanie wokalisty Rafała Jurewicza, że „Free Fall” to ich ulubiona piosenka, bo w moim przekonaniu jest podobnie. Stopniowanie emocji z efektownymi przeszkadzajkami gitarowymi przechodzi do wybuchowego refrenu. Jest moc! Z bardziej aktualnego materiału muzycznego  zagrano także bardzo żywiołowy „So Much To Win” oraz „Firearms”. Pod koniec uraczono polskim kawałkiem „Ja myślę”, tak na uspokojenie, na ukołysanie myśli na nadchodzące dni.
Przemyślenie nasuwa się takie. Co napędza do tworzenia tak „przestrzennej” muzyki? Bezkres morza, bo w końcu stamtąd Panowie są, czy spoglądanie w górę, w kosmos, o czym sugeruje okładka najnowszego krążka „Water On Mars”? I jak tu nie zgodzić się ze zdaniem, że dzięki muzyce przekracza się granice?
Foto: 
Marta Siłakowska

Zobacz również