To już nie są debiutanci. Czy to była kokieteria czy nie – zespół Dr Misio podkreślał, że nigdzie indziej nie mógł zagrać, po raz pierwszy na żywo, utworów z najnowszej płyty. To musiało być w Szczecinie, w Hormonie.
Czwartek wieczór, znany wszystkim lokal i panowie w garniturach na scenie. Nic nie zapowiadało, że ten koncert skończy się w taki sposób... Ale po kolei. Teksty zespołu są do bólu szczere. Słuchając ich ma się momentami wrażenie, że ktoś podsłuchał nasze myśli, które targają nami w chwilach zwątpienia w rzeczywistość. Depresja, kryzys – czy nie miewamy, szczególnie teraz w okresie zbliżającej się „nieustającej zimy”, takiego podejścia do życia? Cóż, dobrze kiedy ktoś to za nas wyśpiewa i to tak energetycznie i z duża dozą ironii.
Nowe kompozycje od razu spotkały się z aprobatą publiczności. Już od pierwszych dźwięków piosenki „Klub Trup” osoby zgromadzone w pierwszych rzędach zaczęły szaleć. Potem już tylko emocje w Hormonie rosły, momentami wyciszane przez utwory takie jak „Sam sobie” i jakże aktualną „Pedagogikę”. Ale zagłuszały one tylko na chwilę wulkan energii.
Nie zabrakło oczywiście znanych z pierwszej płyty Dr Misio „Dziewczyn” i „Mentolowych papierosów”, przy okazji których wokalista Arkadiusz Jakubik raczył się papierosem, dzieląc się nim także z gitarzystą Pawłem Derentowiczem. Ale i tak najwięcej ekscytacji wśród zgromadzonych na koncercie osób wywołał utwór „Pogo”. I na tej małej przestrzeni wywiązała się scena jak z najprawdziwszego punkowego koncertu. Aż się łezka w oku zakręciła kiedy przypominałam sobie swoje prywatne, dawno zagojone siniaki zdobyte w podobnych okolicznościach. A wokalista pozbył się oczywiście garnituru...
Polecam po stokroć – dawno nie byłam na koncercie, na którym zespół nawiązałby tak dobry kontakt z publicznością (wspólne picie piwa łączy). No cóż magia wieczoru minęła, nastał nowy dzień, jednak z przymrużeniem oka, dalej nucę piosenki pod nosem. Bo przecież sporo z nas ma ciągle zbyt mało czasu na wszystko, „za małe cycki” lub „za duży cholesterol” albo „jest za gruby na hipstera” ale przecież „wygramy na pewno kochanie codzienny zryw przeciw śmierci”. No i warto się przekonać że Kamil Cyprian Norwid pisał wiersze ewidentnie pod rockową muzykę.