Zgodnie z hasłem 7. Szczecińskiego Przeglądu Autorskich Kabaretów (SZPAK) – „Więcej dystansu” – postanowiłem wrócić wpierw do codziennej rzeczywistości, aby napisać relację z wydarzenia, które pochłonęło mnie niemalże całkowicie na 4 dni... Zapraszam do relacji z dystansem.
SZPAK startuje...
Dzień pierwszy – czwartek (21.11)
Inauguracja SZPAKa przebiegła nieco inaczej niż przypuszczałem – spodziewałem się, iż Grzegorz Dolniak (będący „el komendate”/„comediante przeglądu” – w skrócie: „szefem”) oficjalną cześć zacznie od wymienienia patronów, źródeł finansowania, podziękowań, etc. (wszak impreza niebagatelna). On jednak w swoim stylu zaczął żartami oraz przeprowadził krótką rozgrzewkę dla publiczności – miły „surprise”.
Jako pierwsza formacja podczas przeglądu zaprezentowała się Szczecińska Grupa Improwizacyjna „Pod Pretekstem”. Osoby przyzwyczajone do standardowych gagów o drogówce, chińskim żarciu, polskiej reprezentacji czy relacjach surowi rodzice – niesforne dziecko, musiały poczuć się wpierw nieswojo biorąc udział w improwizacjach angażujących publiczność, jednak z czasem musiały się przekonać do wymyślanych naprędce gagów i żartów.
Z kolei występ warszawskiej „Hofesinki” wymagał od odbiorcy już większego zaangażowania i refleksji. Sami członkowie tej grupy określają swoją działalność jako „komediową improwizację teatralną” i zaczęli typową dla swoich przedstawień rozgrzewką – prośbą o powstanie z miejsc publiczności i... przytulenie się z pięcioma nieznajomymi osobami!
Do swojego spektaklu „Hofesinka” potrzebowała tylko jednego wyrazu od widowni – padło na „radość”. Panowie ze stolicy „wzięli termin na warsztat” i po wymianie daleko idących skojarzeń i wspomnień (co przypominało wręcz formę terapii grupowej) związanych z „radością”, zaprezentowali trzy różne scenki, które zapięli klamrą – wracając do punktu wyjścia.
Czy było zabawnie, absurdalnie, zaskakująco błyskotliwie i teatralnie? Nie... mogło być inaczej!
...SZPAK się wzbija...
Dzień drugi – piątek (22.11)
Drugiego dnia rozpoczęła się część konkursowa przeglądu. Łącznie w szranki stanęło 10 wykonawców, którzy prezentowali się przez 2 dni – na szczególną uwagę z piątkowych występów zasługują trzy formacje: dwie jednoosobowe (Marcin Zbigniew Wojciech i Karol Kopiec) oraz „Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą”.
Marcin Zbigniew Wojciech przyjął ciekawą formę – wystąpił w kaftanie bezpieczeństwa i grał człowieka z tzw. rozszczepieniem osobowości. Spodziewałem się, że jego występ będzie oscylował głównie wokół „przygód z wariatkowa”, komik jednak swobodnie poruszał się między najróżniejszymi tematami (chociażby sposobów na podryw) i bawił się przyjętą konwencją, przyjmując coraz to inną rolę.
Z kolei Karol Kopiec, którego publiczność miała okazję docenić już dzień wcześniej jako członka Hofesinki, z wdzięcznością, świeżością i polotem opowiadał o motywach dobrze znanych kabaretowej widowni – PKP, polskim morzu, dresiarzach... po prostu życie.
Sporym zaskoczeniem dla mnie był występ „Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą”, która budziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Na pewno grupa ta wymyka się prostym kwalifikacjom i ciężko nazwać ich zarówno „typowymi muzykami”, jak i „ typowymi kabareciarzami”. Swoje show realizowali poprzez przygnębiające w treści piosenki (w formie jednak nieco weselsze, momentami bardzo ekspresyjne i energetyczne) oraz rozmówki w przerwach. Czasami zdawali się zaprzeczać swojemu pomysłowi na występ, na początku stwierdzili, że „jeżeli myślisz, że nie ma miłości – jesteś w błędzie, po prostu ciebie nikt nie kocha”, czym mieli dobić widza, a pod koniec kategorycznie zaprzeczali jednak istnieniu tegoż uczucia. Śmiem zapytać: co z tą miłością? Jest czy nie ma?
Poza konkursowo (w charakterze gwiazdy) wystąpił kabaret K2 – zwycięzcy zeszłorocznej edycji SZPAKa, którzy po prostu „pozamiatali” prezentując swój program „Wieczni Chłopcy”.
Nie sposób oczywiście nie wspomnieć o lekkiej, bardzo zabawnej i błyskotliwej konferansjerce Piotra Gumulca (kabaret "Chyba"), który znalazł wspólny z widownią między innymi poprzez przyjacielskie zadzieranie z Grzegorzem Dolniakiem.
Występy w Teatrze Lalek „Pleciuga” trwały blisko 4 godzin, więc początek „afteru” w Barze Czystym został opóźniony o około pół godziny. Wieczór miał charakter czysto improwizacyjny, w którym oprócz członków kabaretów zaproszonych na SZPAKa wzięło udział kilka innych osób, aczkolwiek również związanych ze sceną kabaretową. Popisy komików wywoływały salwy śmiechu na widowni, momentami było wręcz „hardkorowo” (patrz: „położnik”). Rozczarowała mnie jednak długość show, które trwało około godziny – zamiast około 10 osób na scenie (przy czym niektórzy zabierali głos bardzo rzadko), mogłoby być ich 5 czy 6, ale mogliby się zmienić po jakimś czasie. Uważam, iż osoby, które kupiły bilet tylko na ten występ i przyszły do Bar Czystego pełne nadziei na „szalony after”, miały prawo czuć lekkie rozczarowanie.
...SZPAK szybuje...
Dzień trzeci – sobota (23.11)
Dnia trzeciego występujący („Czołówka Piekła”, kabaret „7 minut po”, kabaret „44-200” , „Famous Jim Williams”, „Nic Nie Szkodzi”) zaprezentowali naprawdę wysoki poziom, zarówno abstrkacji, jak i satyry/humoru. Świadczyć może o tym fakt, iż sobotni wykonawcy zdobyli nagrody w aż 4 kategoriach konkursowych!
Jednak aby nie rozpisywać się zanadto opiszę wykonawcę, który przykuł moją największą uwagę – mima, klauna, aktora, scenarzystę, członeka Liquidmime – Amerykanina Famous Jima Williamsa. Jego stand up był po prostu... socjologiczno-obserwacyjnie odkrywczy. Odsłaniał nasze przywary (wymuszanie na gościach zakładanie klapek) i zderzał z sobą kulturowe różnice (ryba w galarecie), robiąc to bez zadęcia i w sposób wywołujący refleksję na temat naszych zachowań oraz stereotypów.
...SZPAK z wielką gracją i klasą ląduje!
Finał – niedziela (24.11)
Przez cały czas trwania SZPAKa nie mogłem znaleźć odwołania do hasła przeglądu – „Więcej dystansu”. Było ono dla mnie zbyt ogólne, wszak każda komedia wymaga spojrzenia z szerszej perspektywy i „nabrania dystansu”. Wszystko wyjaśniły dekoracje podczas ostatniego dnia SZPAKa. Scena została podzielona na osiedle z ulicami Dystansu 1 i Frustracji 2, co oczywiście miało adekwatny wpływ na mieszkańców.
Prezentację laureatów i ogłoszenie wyników (poniżej) okraszał występ gwiazd polskiej sceny kabaretowej: kabaretu „Słuchajcie”, „Jurki” i Ireneusza Krosnego.
Finał – jak to finał – świetnie wyreżyserowany, kabarety prezentowały się nie tylko na scenie, ale także na balkonie akustyków teatru, często słychać było rozmowy z kieszeni sceny (głównie kąśliwe uwagi skierowane w stronę osoby prowadzącej monolog przed publicznością), ruchome dekoracje... Wydarzenie było wyreżyserowane bardzo telewizyjnie, aż sam dziwiłem się, że jestem uczestnikiem tak zjawiskowego finału. Prowadzenie Grzegorza Dolniaka, który na pewno był już wymęczony stresem towarzyszącym tego typu przedsięwzięciem, również było profesjonalne i nie było widać po nim ani krzty zmęczenia.
Co do samych gwiazd finału, to pozwolę sobie na jedną radę – nie ma co osiadać na laurach, młodsza, piękniejsza, zdolniejsza i bardziej pomysłowa konkurencja już szlifuje swoje estradowe popisy (czego oczywiście wyrazem był tegoroczny SZPAK)!
Wyniki
Jury w składzie: Katarzyna Piasecka, Jerzy Jan Połoński, Henryk Sawka oraz Bartosz Kasperowicz przyznało następujące nagrody:
3 miejsce Ex aequo: 7 minut Po oraz Kabaret 44-200
2 miejsce Ex aequo: Kabaret Inaczej oraz Famous Jim Williams
1 miejsce: Karol Kopiec
Nagroda publiczności: kabaret 44-200
______________________________________________________________
Relacja nie zawiera opisu wszystkich wydarzeń oraz występów, jakie odbyły się w ramach przeglądu z prostej przyczyny – troski o odbiorcę, co by nie zasnął przy wyliczaniu „co było be, a co cacy”. Stanowi ona przekrojowy, subiektywny opis tego, co w szczególności zwróciło uwagę autora. Jeżeli ktoś zarzuci mu, że nie zauważył on „czegoś wybitnego” podczas przeglądu i będzie miał mu o to żal, proszę przyjąć, iż było to spowodowane dłuższą kontemplacją gagu bądź występu wcześniej.
Warto dodać również, iż relacjonowanie przeglądów kabaretowych jest zadaniem wyjątkowo niewdzięcznym, gdyż ci, co widzieli mogą się nie zgodzić (kwestia gustu), a osoby, które nie wiedzą o co chodzi, po prostu nie zrozumieją...
Foto:
mat. organizatora