Można dojść do wniosku, że wszystko gra. Gra mimo roszad w składzie. Szczeciński zespół rockowy Namy wzbudził wiele różnorodnych emocji po tym, jak na tydzień przed akustyczniowym koncertem ogłosił w Internecie zmianę wokalistki.
Koniec czy początek?
Cztery tysiące czterysta dziesięć polubień na facebooku, EP’ka, wyróżnienie na Hard Rock Rising, drugie miejsce na lokalnym przeglądzie Made in Szczecin oraz tytuł laureata Młodej Nuty (przeglądu organizowanego przez Floating Trippin' Festival). To wszystko w ciągu zaledwie roku. Zespół nie próżnował. Ze swoją urokliwą, przyciągającą i intrygującą, zarówno wizualnie, jak i artystycznie wokalistką - Amelią Borkowską – pociągnął za sobą i uzależnił całą rzeszę fanów. Nic więc dziwnego, że po niespodziewanej wiadomości o nadchodzących zmianach w powietrzu czaił się „bojkot”. Frekwencja publiczności wskazuje na to, że faktycznie wielu dotychczasowych słuchaczy nie chciało oswoić się z nowinką. Nie zabrakło jednak tych najwierniejszych fanów, którzy razem z nową wokalistką - Igą Kiryluk śpiewali poszczególne piosenki.
Niełatwe zadanie
Zmiana wokalisty to jak stworzenie nowego zespołu. I choć pozostaje nazwa, piosenki, instrumentarium, renoma, zmienia się głos - najcharakterystyczniejszy element, wizytówka zespołu. Przed nową wokalistką trudne zadanie. Zwłaszcza, że dotychczasowa frontwoman narzuciła poziom! Musi więc utrzymać w ryzach dotychczasowych fanów (zapewne zrażonych, gdyż duże zmiany zwykle wzbudzają niechęć) i odnaleźć nowych. Muzycy przyznają, że akustyczniowy koncert to jej debiut – nigdy wcześniej nie miała okazji występować na scenie. Nie był to jednak oczywisty wniosek dla przypadkowego, nierozeznanego w sytuacji słuchacza. Oprócz znikomej, dającej na dzień dzisiejszy wiele do życzenia konferansjerki i powściągliwości w zachowaniu na scenie, co bez wątpienia jest wynikiem nieopierzenia artystycznego, głos dziewczyny sugerował raczej bogate doświadczenie sceniczne. Jest mocny, kobiecy i dobrze prowadzony. Piosenki wyśpiewała w skupieniu, starannie, dobrym angielskim, nie starając się nikomu na siłę przypodobać.
Solidna baza
Choć przed Igą jest teraz najtrudniejszy czas – musi do siebie przekonać, to jest też coś, co dostała jak gdyby „za darmo”. Przychodząc do zespołu, który ma za sobą niejeden koncert, oszczędzono jej i odebrano zarazem przyjemność-nieprzyjemność uczestniczenia w rozwoju zespołu. Będąc świeżynką muzyczną może teraz bazować na doświadczeniu swoich muzyków – bardzo konkretnych w tym co robią. Na koncercie dało się usłyszeć ich długoletnią współpracę, zgranie się i pewność siebie. Wokalistka może się więc na tym oprzeć, pracując nad swoją kreacją sceniczną. Chłopaki (Krzysztof Narożański ‒ gitara, Rafał Bachul ‒ bas, Paweł Kochański ‒ perkusja) brzmią naprawdę profesjonalnie. Słychać pracę, jaką włożyli w to, by żaden z nich się nie wybijał. Utwory są dopracowane, przemyślane i różnorodne.
Koniec jest zawsze początkiem
Choć nieznane są powszechnie powody powyższego zamieszania i ogólnie panuje ostatnio nieco tajemnicza atmosfera dookoła muzyków i całej sprawy, jedno jest pewne. Zarówno zespół NAMY ze swoją nową wokalistką i zapowiedzianą już oficjalnie, kolejną EP’ką nie musi się martwić horyzontami, gdyż reprezentują sobą poziom co najmniej „ponadszczeciński”. Tak i Amelia ze swoimi warunkami głosowymi, charyzmą i aparycją nie musi się o przyszłość bać. Zapewne już niedługo usłyszymy i o niej, i o nich.