Warto odświeżyć sobie pamięć i poczytać o płycie, która została ogłoszona na 1. miejscu jako „Niebezsensowna Polska Płyta Roku 2012” – „BaBu Król” rządzi!
Dwóch nietuzinkowych artystów – Bajzel i Budyń – znanych zarówno ze wspólnej współpracy w ramach zespołu Pogodno, jak i dokonań solowych, zmierzyło się z dorobkiem trzeciego artysty – poety Edwardy Stachury. Powołany do życia projekt muzyczno-poetycki swoją nazwę wziął od dwóch pierwszych liter przydomków muzyków (BaBu), zaś określenie „Król” odnosi się do chłopięcych wspomnień obu panów, którzy pamiętają, że na podwórku kiedy ktoś był najlepszy, nazywano go "królem". Na krążku, wydanym w zeszłym roku pod tytułem "Sted" (przydomek Stachury), znajduje się 12 różnorodnych pod względem muzycznym utworów, które potwierdzają, iż samozwańcze określenie się najlepszymi (w tym przypadku) nie jest bezzasadne.
Płytę rozpoczyna „Próba Wniebowstąpienia”, śpiewana niemalże acapella przez Budynia. Następne utwory już bardziej rozbudowane muzycznie, płynnie czerpią z punka („Człowiek Człowiekowi”), rocka psychodelicznego („Noc Albo Oczekiwanie Na Śniadanie”, „Boska Akademia”), brzmień etnicznych („Nie Brookliński Most”), ocierając się także o oniryczność, jazz i blues. Czuje się w nich oczywiście ducha zespołu Pogodno (np. „Nachylcie Plecy Wasze”), chociażby za sprawą charakterystycznych interpretacji wokalnych Budynia, jednak kompozycje są dojrzalsze i dokładniej przemyślane. Duet zrywa z „harcerskim” podejściem do śpiewania poezji, sprawiając, że głębia interpretacyjna wierszy w połączeniu z wielopoziomową, zróżnicowaną muzyką dopełniają się wzajemnie.
Miałem również przyjemność oglądać „BaBu Król” na żywo podczas koncertu w Sopocie i przyznać muszę, iż pomimo jedynie dwóch panów na scenie, nie odczuwa się żadnego niedostatku (obaj udzielają się wokalnie, Budyń dodaje do tego instrumenty dęte, a Bajzel oprócz podkładów perkusyjnych i gitarowych sampli dysponuje również harmonijką!). BaBu różnią się diametralnie zachowaniem scenicznym – obłożony efektami gitarowymi Bajzel nie ma zbyt dużego pola do popisu, jednak zaangażowaną interakcją z publicznością nadrabia (z nawiązką) Budyń, wchodząc między widzów, pokrzykując czy włażąc na meble. Warto nadmienić, że po zagraniu materiału znanego z płyty duet uraczył jeszcze widownię premierową porcją materiału, na który składało się kilkanaście piosenek, rozszerzających muzyczne horyzonty BaBu o lekkie i łatwo przyswajalne (nie bójmy się tego słowa) disco!
BaBu Król udźwignęli (potwierdzają to zdobyte nominacje i nagrody) na swoich barkach obarczony dużą dozą ryzyka oraz „kultowości” materiał stworzony przez Edwarda Stachurę. Zaś mi nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na drugą płytę studyjną i kolejne koncerty.