Art rock w Polsce? Trudny do sprzedania towar muzyczny. Jest w cenie, jeśli gra się przeszywająco, a śpiewane słowa są w języku angielskim. W sobotę w Szczecinie zagościł Tune. Czy Panowie z Łodzi wzbudzili spore zainteresowanie? Relacja nieco rozjaśni tę kwestię.
Telewizyjna etykietka
Generalnie Tune kojarzony jest z udziałem w „Must Be The Music”. Ja proponuję wymazać ten epizod, bo co z tego, że ludzie pamiętają taki zespół, skoro ich pamięć ogranicza się do skromnego repertuaru jaki zaprezentowali w telewizji. Ile osób po obejrzeniu edycji tego programu próbowało posłuchać całego dorobku bandu? Mam wrażenie, że wciąż mało. Rocker Club, w którym odbył się koncert, nie pękał w szwach. Wnioski mogą być dwa: albo ludzie nie lubią art rocka, albo za rzadko Panowie z Łodzi występują w Grodzie Gryfitów, by ludzie mogli się na nich poznać.
Nowy wizerunek
Jak to często bywa, prawie cały skład pojawił się na scenie, gdy z głośników rozbrzmiała melodia, której zadaniem było nieprzymuszone zbliżenie się publiki do podwyższenia. Ostatnie pogawędki, ostatni łyk „soku”, ostatnie strojenia muzyków. Eskalacja, eskalacja i piękny wybuch muzyki. Objawia się wszystkim wokalista – Kuba Krupski. W sweterku i w brylach, przy obecności instrumentu, który został wzięty do realizacji nowej płyty czyli klawiszy, rozpoczyna swój dziwaczny teatralno-muzyczny spektakl.
Dobrze kombinują
Początek to promocja kilku kawałków z nowego krążka „Identity”. Jeden z utworów zadedykowano Ukrainie. Klawisze momentami figlarne jak u legendarnych The Doors. Gitarka jak trzeba było delikatna, innym razem mroczna czy hardrockowa. Nie umniejszając roli pozostałych instrumentów, cały aranż muzyczny zasługuje na poklask. Świadczyło o tym duże skupienie ludzi nawet, gdy Kuba się schował i grano bez jego wokalu. Ze starych piosenek można było usłyszeć „Confused”, „Cabin fever” (niesamowity Janusz na akordeonie, Pink Floyd-owskie krzyki), „Masquerade” (uwagę przykuwało granie Adama na samym gryfie). Najbardziej entuzjastycznie publiczność reagowała na „Crackpot” i „Change”, które od jakiegoś czasu w internecie zapowiadają „Identity”.
Słowo ode mnie
Kłamać nie będę. Jarałam się tym, że idę na Tune. Przeszkadzało mi to w ocenie koncertu. Muzyka świetna. Drugi album ciężko zrobić dobry po pochlebnych recenzjach pierwszego. Sztuka ta się udała. Gdyby nie tekst Kuby, że śpiewa dany utwór dwa razy w tygodniu i ma już dosyć, więc niech publika teraz pośpiewa (pomijając klaskanie, siadanie i wstawanie), bo tak chce wokalista, dałabym 6 na 6 - a tak skala zatrzymuje się na 5-tce. Mimo wszystko czekam, aż na półkach sklepowych pojawi się ich świeży towar. A co do Szczecina Panowie, możecie się dowiedzieć jeszcze więcej niż tylko to, że nie leży nad morzem. Dlatego, jak najczęściej nas odwiedzajcie!
Foto:
Piotr Nykowski