Długo na ponowną wizytę internetowego człowieka-orkiestry czekać nie musieliśmy. Ostatnio wpadł do Szczecina razem ze swym wiernym towarzyszem Borówą przy okazji Akustycznia 2013.
Jednak w ostatni wtorek (1. października) przybyli w powiększonym składzie. Do sprawdzonego duetu Cezik-Borówa dołączył młody, zdolny songwriter rodem ze Śląska – Pan Peter J. Birch. Drugie odwiedziny w roku i podobnie jak w styczniu, wyprzedana sala. Całkiem nieźle, nieprawdaż?
Ale po kolei. Peter J. Birch jest dwudziestodwuletnim reprezentantem szybko rosnącej w siłę polskiej sceny folkowej. Pomimo tego, że Piotr miał do dyspozycji niewiele czasu, ze względu na supportowy charakter swojego występu, z czystym sumieniem stwierdzić należy, iż wykorzystał każdą minutę. Po raz kolejny potwierdza się opinia, że nie potrzeba nie wiadomo jakiego instrumentarium, by piosenki chwyciły za serce. Wystarczy właściwa osoba, a Peter taką jest. Nie sili się na udawanie, granie pod publiczkę, czy inne sztuczki, w których co poniektórzy tak się lubują. Znałem jego twórczość już wcześniej i w najmniejszym stopniu się nie zawiodłem. Skojarzenia z Bonem Iverem, Damienem Ricem, Johnnym Cashem, czy Bobem Dylanem są jak najbardziej zasłużonym pochlebstwem dla młodego muzyka, który w styczniu wydał swój debiutancki album „When The Sun’s Risin’ Over The Town”, a całkiem niedawno poinformował na Facebook’u, że właśnie skończył nagrywanie drugiego krążka. Co nie co na ten temat zdradził podczas pokoncertowej rozmowy, którą niebawem będziecie mogli przeczytać na naszej stronie.
Po bardzo udanym supporcie, na scenę wkroczył ten, na kogo wszyscy czekali. Rozpoczął „uCześką z Internetu” z elektroniczną wersją Czesława Mozila, w którym ów Czesław uwalnia go z internetowej sieci. Potem, prócz utworów znanych z poprzedniego koncertu i YouTube’owego kanału zaserwował nam zwinną przebieżkę przez największe hity(kity?) muzyki popularnej z polskim tłumaczeniem. Nie tak dawno premierę miała nowa piosenka Czarka nagrana z Melą Koteluk i ją także mieliśmy okazję usłyszeć w wersji live. CeZik na poważnie, czy może raczej „nieśmiesznie”? Jestem na tak. Podobnie jak zimą, tak i tym razem Cezary bardzo chciał udać się w klapkach na Bezrzecze (temat spaceru w klapkach do granic Szczecina i twórczości Łony pojawia się w rozmowie, którą również będziecie mogli wkrótce znaleźć na stronie). Wspominał też z rozrzewnieniem imprezę po styczniowym koncercie, w trakcie której Borówa jeździł na rowerze po pubie. Skąd ten rower się wziął – do dziś nie wiedzą. Stałym punktem programu, obok interaktywnych wybryków CeZika i jego szajki (rockowe klasyki w ich/jego wykonaniu zawsze na plus) jest czynny udział publiczności w trakcie opowieści o najsławniejszym krokodylu. Trzy „france” bawiły się równie dobrze, jak główny bohater wieczoru, jednak były przyczyną chwilowej konsternacji Czarka kilka chwil później, gdyż przypadkowo wyłączyły jeden z jego instrumentów. Jednak na posterunku był niezawodny Borówa i wszystko skończyło się pomyślnie.
Jeżeli znaleźliście się wśród pechowców, którzy nie zdołali kupić wejściówki na wtorkowy koncert, pozostaje Wam zajrzenie do naszej galerii, śledzenie poczynań CeZika na kanale YouTube i wyczekiwanie kolejnej wiyzyty w Szczecinie. Na koniec słówko od autora: Panie CeZiku, przy pańskiej kolejnej wizycie idziemy na Bezrzecze. W klapkach.