Data wydarzenia:
Piątek, 20 luty, 2015 - 19:00
Prawie 100-osobowa orkiestra pod batutą głównej dyrygent Filharmonii Ewy Strusińskiej oczarowała publiczność, która zakończyła koncert długimi owacjami na stojąco.
III symfonia Góreckiego zwana również "Symfonią pieśni żałosnych" została skomponowana przez Góreckiego w 1976 roku na zamówienie rozgłośni Sudwestfunk w Baden-Baden w ówczesnej RFN. Pierwsze jej wykonanie w 1977 roku nie zostało jednak przyjęte entuzjastycznie. Opinie były podzielone - jedni uznali symfonie za arcydzieło, inni mając w pamięci wcześniejsze kompozycje Góreckiego traktowali nową symfonię jako objaw niemocy artystycznej twórcy. Pomimo opinii tez drugiej grupy, symfonia niezwykłą popularność zdobyła w 1992 roku po wykonaniu przez zespół London Sinfonietta pod dyrekcją Davida Zinmana, z partią solową w wykonaniu Dawn Upshaw (Nonesuch). Rok później płyta z symfonią znalazła się na listach bestsellerów muzyki pop. W wielu krajach - np. w Kanadzie - od czasów Elvisa Presleya żadna z płyt nie była tak rozschwytywana. W roku 1993 sprzedano 500 tysięcy egzemplarzy tego nagrania, a do dziś - ponad milion.
Symfonia składa się z trzech pieśni. Pierwsza - najdłuższa trwająca ok. 27 minut to jeden z tych utworów z kanonu muzyki poważnej, przy którym emocjonujące dreszcze poczuje wielu słuchaczy. Pieśń rozwija się bardzo powoli i refleksyjnie, aby pełną mocą zabrzmieć w drugiej połowie. Treść pieśni jest XV-wiecznym polskim lamentem maryjnym, napisanym z perspektywy matki, która straciła dziecko. Druga pieśń o długości ok. 10 min. wykorzystuje inskrypcję znalezioną na ścianie zakopiańskiego więzienia , w którym gestapo torturowało Polaków. Tekst jest prośbą skierowaną przez 18-letnią Wandę do jej matki i Matki Bożej. W tej części Górecki starał się nawiązać do muzyki góralskiej - daleko jej jednak od dość powszechnie pojmowanego folkloru jaki znamy. Trzecia część symfonii długości ok. 18 min. to pieśn ludowa - lament matki po stracie syna, który zginął w powstaniu. Refleksyjna muzyka Góreckiego daje wrażenie "zatrzymywania się" upływu czasu. Wymaga to absolutnej ciszy podczas koncertu, której niestety nie udało się utrzymać - pomimo niezwykle łagodnej zimy dał znać o sobie sezon wirusów i grypy.
Symfonia pieśni żałosnych i awangardowa architektura filharmonii podczas tego godzinnego koncertu stanowiły swoity Gesamtkunstwerk, którego recenzję wystawiła publiczność nagradzając filharmoników szczecińskich oraz sopranistkę Elżbietę Szmytkę długimi owacjami na stojąco.
Foto:
Marcin Szneider