Za nami pierwszy dzień Juwenaliów 2014. Klucze od bram miasta już są, pogoda dopisuje, a na samą frekwencję nie ma co narzekać. A jak Wasze nastroje po koncertowe?
Po pierwsze "Szczecin"
Tegoroczne Juwenalia od strony muzycznej otworzył młody, rockowy zespół ze Szczecina - State In Air. Sami członkowie kapeli mówią o sobie, że wyróżniają się mocnym brzmieniem, niebanalnym klimatem oraz młodzieńczą fantazją, mogłabym dopisać do tego świetną barwę głosu wokalisty, która szybko wpada w ucho. Sam występ z całą pewnością przysporzył muzykom nowych słuchaczy, a być może również inspiracji. Młodzi i ambitni to na pewno, może więc dlatego podczas koncertu nie potrafiłam wyzbyć się wrażenia o wciąż nieco szkolnym brzmieniu zespołu.
Dead On Time, wkroczył na scenę ze świeżą dawką energii. Spośród szeregu wykonanych utworów w pamięci utkwił mi "Krwotok", który niewątpliwie wyróżnił się na tle anglojęzycznych kawałków. Zespół w tym roku wydaje swoją debiutancką płytę, może więc warto byłoby umieścić na niej piosenki wykonane w naszym ojczystym języku. Ostatnim kawałkiem jaki muzycy zagrali był cover piosenki Katy Perry - "Hot N Cold", przyznam, że zaskoczyła mnie niebanalna aranżacja pop'owego przeboju, śmiało mogę przyznać, że chwilami lepsza od samego oryginału.
Drugiego takiego, nie znajdziesz
Pierwszym artystą-gwiazdą przyciągającym za sobą tłumy wiernych fanów był Kamil Bednarek, który ze znanym sobie impetem wbiegł na scenę i zaczął śpiewać. Nigdy nie rozumiałam fenomenu bednarkomanii, która rozprzestrzeniła się po Polsce na masową skalę, sądząc, że wokalistę przyćmiła telewizyjna otoczka blichtru. Występ w ogromnym stopniu zmienił moje postrzeganie. Dałam się porwać entuzjazmowi Bednarka. Osobiście chciałabym pogratulować wykonania „Dni których nie znamy”. Sztuką jest zaśpiewać utwór, który jest zakorzeniony w mentalności większości Polaków całkowicie po swojemu, ale w dobrym tonie, aż miło się słucha. Również z płyty „Jestem” można było wysłuchać znane utwory: „Salut!” czy „Think About Tomorrow”, a rytmiczne podrygiwanie tłumu, machanie dłońmi i wspólne śpiewanie refrenów - niewątpliwe świadczą o jakości koncertu.
Po trzykroć dziękujemy
Nie sposób jest nie wspomnieć o koncercie jaki dał zespół Luxtorpeda, uświetniając tym samym cały wieczór. Większość utworów jakie zagrali pochodzi z najnowszej płyty: „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”. Nie obeszło się jednak bez starszych kawałków, dla większości zapewne klasyków samych w sobie, takich jak: „Robaki”,”Fanatycy”, „Za wolność” czy „3000 świń”, które porwały w górę zebranych studenciaków i nie tylko. Nie każdy pewnie wie o tym, że gitarzysta zespołu - Robert "Drężmak" Drężek - mieszkał w centrum naszego miasta przez blisko 27 lat i jak sam stwierdził zwykle dziwnie czuł się koncertując na „własnym podwórku”. Dlatego też na występ przyszedł w domowych (osławionych już) kapciach, o czym pozwolił sobie powiadomić widownię. Na zakończenie, po prawie dwugodzinnym koncercie Luxtorpeda zagrała piosenkę „Autystyczny” – słów utworu , goszczącego przez długie tygodnie na listach przebojów chyba nikomu nie trzeba było przypominać. Przyznam, że poranne zakwasy nie zmieniły moich wrażeń, jakie towarzyszyły mi do końca koncertu. Jedno jest pewne my – szczecinianinie, czekamy na więcej i więcej.
Czterogwiazdkowy Jamal
Wraz z wybiciem 23.30 na scenie pojawił się Jamal. Od pierwszej chwili wyczuwalna była dobra energia, która rozprzestrzeniła się po całym placu w ekstremalnie szybkim tempie. Zaczęło się miarowe kołysanie, przeistaczające się co rusz w istne szaleństwo. Wielu studentów przybyło dopiero na ostatni koncert wieczoru i zapewne nie pożałowało swojej decyzji. Ze sceny usłyszeć można było sporo kawałków z najnowszej płyty "Miłość", która miała swoją premierę w ubiegłym roku. Klimat krążka mocno różni się od poprzednich utrzymanych w tonie reggae. Wyczuwalne jest mocniejsze, wręcz rockowe brzmienie. Podczas koncertu nie zabrakło wykonania nieśmiertelnego już utworu "Policeman".
Foto:
Patryk Kowalski