Ostatni występ w mieście - pod takim tytułem KNŻ odbył swoją ostatnią trasę koncertową wieńczącą dotychczasową działalność zespołu. Kazik, mimo obaw o stan swojego głosu, przygotował dla swoich fanów niesamowity koncert, który pozostawił niezapomniany obraz twórczości grupy.
KNŻ, czyli Kazik Na Żywo, to grupa, która wyryła swoje niebanalne znamię w polskiej muzyce. Zespół, początkowo występujący jako Kazik, miał być z założenia "czadową kapelą z rapowanym wokalem". Gdy Michał Kwiatkowski zaproponował Kazikowi Staszewskiemu stworzenie alternatywnego i nowego, jak na owe czasy, zespołu, ten zgodził się bez wahania. Od tamtej pory zespół nagrał kilka albumów, z których ostatni sprzedał się w przeszło 30 tysiącach egzemplarzy uzyskując w ten sposób status "platynowej płyty". Ten sam album był jednocześnie pierwszym, jaki został wydany w formie płyty winylowej.
Bilety, na wieść o informacji o końcu działalności grupy, sprzedały się jak świeże bułeczki. Fani, którzy spóźnili się z decyzją o zakupie biletu na koncert musieli niestety obejść się smakiem, ponieważ emocje, jakie przyniósł koncert, były dla wielu wręcz nieziemskie. Organizator zadbał, by przed występem Kazika nie zabrakło mocy i na pierwszy ogień wyszedł szczecińśki zespół Nikt. Przekaz był jasny i oczywisty - ma być bomba - i tak się stało. Nikt wzniecił pierwszy ogień, rozgrzał atmosferę i... po swoim występie złożył życzenia Kazikowi. I w tym momencie nie zabrakło emocji, fani wdzięcznie zaśpiewali "Sto lat...", zaś muzycy z zespołu Nikt wyszli do zgromadzonej w Słowianinie publiczności z szampanem.
Będzie czy nie będzie? Wyjdzie, czy nie wyjdzie? Takie pytania zadawali sobie przybyli na wydarzenie fani Kazika, okazało się bowiem, że artysta wylądował w szpitalu z dość poważną infekcją, której nie zdążył wykurować i dość poważnie stawiała ona występ pod znakiem zapytania. Organizator poinformował publiczność o zaistniałej sytuacji, podjęto jednak decyzję, że koncert odbędzie się, lecz z lekkim opóźnieniem. Na KNŻ trzeba było cierpliwie poczekać. Spekulacje fanów trwały, niektórzy rezygnowali z koncertu lub nawet nie wchodzili do Domu Kultury, zawiedzeni i smutni. Ci, którzy jednak nie czekali cierpliwie podjęli niewłaściwą decyzję, ponieważ już po godzinie oczekiwania zespół był juz zainstalowany na scenie, zaś Kazik w kilku zdaniach wyjaśnił swoje opóźnienie. Zapewnił, że lekarze i pielęgniarki dokonali wszelkich możliwych działań, by głos Kazika był w odpowiedniej formie.
Potęga muzyki. Potęga tekstów. Cała sala śpiewała wraz z wokalistą, co niektórzy skorzystali z okazji i "wypłynęli" na rękach publiczności zgromadzonej pod sceną. Zespół od samego początku dał z siebie wszystko, głos lidera brzmiał coraz lepiej i mocniej, nie zawiedli się więc ci, którzy oczekiwali mocnego wokalu i często kontrowersyjnych tekstów piosenek. Począwszy od "Nie ma litości" Kazik kontynuował swoją artystyczną i jednocześnie literacją wędrówkę muzyczną. "Artyści", "Nie ma boga w mieście", "Łysy jedzie do Moskwy", czy "Andrzej Gołota" - wszystkie piosenki publiczność przyjęła z niekrytym entuzjazmem i przejęciem. Nie zabrakło najbardziej znanych utworów KNŻ, które znali wszyscy i głośno śpiewali wraz z Kazikiem: "Polska jest ważna", "Plamy na słońcu", "Ballada o Janku Wiśniewskim" i oczywiście "Tata dilera". Na bis Kazik Na Żywo wykonał cztery utwory: "Celina", "Ballada o żonie żołnierza", "Odpad atomowy" i Spalam się".
Fotorelację z koncertu można obejrzeć tutaj.