W niedzielne popołudnie 13. października wnętrze Muzeum Historii Szczecina ożywiła opowieść fortepianu, skrzypiec, altówki i wiolonczeli. Mówili Czerniewicza, mówili Brahmsa. Głośno, z rozmachem, jak już przystało na szczecińską grupę Baltic Neopolis Quartet.
Pierwsze dźwięki fortepianu (pod palcami Tomasza Jocza) rywalizowały o uwagę z ogólnie panującym rozproszeniem. Jednak już po chwili subtelna opowieść opanowała salę muzeum. Muzyka prezentowała się niezwykle świeżo, a z pomocą przestrzeni – ocalałym, historycznym Szczecinem zaklętym w pierścieniach, wazach i fotografiach, nadała życie uśpionej wyobraźni odbiorców. Kierunek, w jakim miała podążać nadawał choćby tytuł kompozycji: Idę do Ciebie przez mrok, przez ogień Marka Czerniewicza. Jest to jeden z tych utworów, po wysłuchaniu którego, nie zaznawszy spokoju, darmo się go szuka w Internecie. Darmo, gdyż został on napisany zaledwie rok temu i nie ma jeszcze - niestety - żadnego powszechnie dostępnego nagrania.
Kompozycję Brahmsa na kwartet smyczkowy i fortepian najlepiej odzwierciedlają słowa zawarte w broszurze wydarzenia: Kwintet (…) doskonale ukazuje charakterystyczną cechę kompozytorskiego stylu: łączenie klasycznego rygoru formalnego z romantyczną emocjonalnością. Faktycznie, nie zabrakło ani formy, ani liryzmu. Publika przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy reagowała spontanicznie i entuzjastycznie, nagradzając muzyków brawami także w przerwach między częściami. Na pewno nie przeszkadzało to samym instrumentalistom, gdyż chętnie wrócili na scenę zagrać bisowe, dobrze wszystkim znane i lubiane Libertango Astora Piazzolli.
Dla spóźnialskich nie było litości. Już na dziesięć minut przed koncertem ciężko było o wolne miejsce (może poza tymi zarezerwowanymi dla vipów). Z pewnością duża w tym zasługa organizatorów wydarzenia: Stowarzyszenia Baltic Neopolis Orchestra. Jest to przykład łączenia przyjemnego z pożytecznym. Promują, w bardzo dobrym guście z resztą, to co tradycyjne. Podstawę, jaką jest muzyka klasyczna (ale nie tylko!). Czynią ją przystępną i niesztampową. Przenoszą z filharmonii do muzeów, ale i innych przestrzeni nietypowych, niekojarzonych na co dzień z taką muzyką, o ile w ogóle z muzyką, m.in. do radia, kina, czy teatru. Oby tak dalej. Tymczasem nie pozostaje nic, jak okrzyknąć z dumą: Szczecin nie jest wioską z tramwajami!