Premiera nowej, i co najważniejsze, pierwszej płyty Wilento i Orłowskiego odbyła się w przyjemnej atmosferze. Było miło, lekko i przesympatycznie, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to za mało, by nazwać debiut spektakularnym.
Współproducentem albumu „Jedyny” jest Polskie Radio Szczecin. Koncert odbył się w Studiu S1, które bardzo sobie cenię - ze względu na dobre nagłośnienie i niedużą powierzchnię, która czyni odbywające się tam wydarzenia kameralnymi.
Występ Magdy Wilento i Szymona Orłowskiego zaliczam do wydarzeń udanych, ale nie odczuwam, żeby świat soulu i „ambitnego popu” znacznie się wzbogacił. Z drugiej strony - nie nazwałabym płyty klapą, bo widzę kilka mocnych stron albumu.
Zacznę od tego, że mój podział na kawałki „dobre” i „złe” (jak w definicji słowa „kultura” za Jarosławem Kaczyńskim) idealnie pokrywa się z podziałem utworów ze względu na język w jakim są śpiewane – na płycie „Jedyny” usłyszymy i polski i angielski. Dodam, że utwory „złe” (według mnie) to te, które wokalistka śpiewa po angielsku. Nie jestem lingwistyczną patriotką, ale wolę, gdy Wilento śpiewa po polsku – nie przepadam za jej angielskim. Podobają mi się utwory „Taki stan” i „Nienaganna Panna”, które na żywo brzmią naprawdę dobrze. I tych utworów mogę szczecińskiemu duetowi pogratulować.
Poniedziałkowy koncert był „jedyny” z kilku powodów. Po pierwsze, duet zaprosił do występu gości – a w zasadzie przyjaciół. Przyjaciele śpiewali w chórku, grali na trąbce i perkusji. Ola Lisińska, Maja Koterba, Daniel Basiński, Sebastian Sołdrzyński i Marcin Jahr - ich obecność sprawiła, że występ był bardzo ciepły. Po drugie, premierze płyty towarzyszyła premiera dwóch teledysków. I to chyba była gratka dla wszystkich lokalnych fanów duetu, bo klip miał nie tyle wartość artystyczną, co sentymentalną. Co oznacza, że jeśli nie ma cię na klipie i nie rozpoznajesz na nim swoich znajomych, to podczas oglądania możesz zanudzić się na śmierć.
Warto pochwalić Magdę Wilento za swobodę z jaką porozumiewała się z publicznością, jestem przeciwniczką zapełniania czasu między utworami „na siłę”, ale wokalistka ma w sobie dużo uroku i naprawdę przyjemnie słucha się jej przemyśleń. Mimo wysokiej ciąży była w świetnej formie, również fizycznej.
Bardzo długa lista podziękowań, które artystka wygłaszała w trakcie występu, świadczy o tym, że wyprodukowanie płyty nie jest łatwym kawałkiem chleba. To z jednej strony budujące - dzięki życzliwości poszczególnych instytucji i jednostek Magda Wilento i Szymon Orłowski zaistnieli jako duet. Trochę smuci mnie, że artyści są zależni - głownie finansowo - od tak dużej liczby osób trzecich. Myślę, że czas pokaże, czy produkt w postaci nowej płyty spodoba się szczecińskiej i polskiej publiczności.
Ocenienie koncertu może przysporzyć trochę trudności, ponieważ czułam, że wydarzenie to coś więcej niż występ przed (i z) grupą przyjaciół, ale ciężko mówić o porywającym i zaskakującym materiale muzycznym. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następną odsłonę talentów szczecińskich muzyków, bo bez wątpienia tkwi w nich wiele energii i pomysłów. Trzymam kciuki i życzę powodzenia.