Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

One man bicycle band

„Kiedy grałem w Wiedniu, pięknym mieście, spędziłem wieczór z pewną bardzo wysoką Austriaczką. Chciałbym zadedykować tej kobiecie piosenkę zatytułowaną „Cold”. Mam nadzieję, że jej tu nie ma…”

Poza Wiedniem i mnóstwem innych miast, Rob Moir włączył do swojej trasy również Szczecin. Podróżuje z gitarą i mnóstwem anegdot, a to wszystko na jednym rowerze. Kanadyjczyk jeździ w „trasy koncertowe” po USA, Australii i Europie, przed paroma dniami po raz pierwszy docierając do Polski. Nie znajdziecie go w żadnym z klubów, bo Rob „daje housgigi” w domach osób poznanych na couchsurfing.org za przysłowiowe „kapeluszowe” potrzebne na bieżące wydatki. Jak więc na niego trafić? Jeśli macie dużo szczęścia, może wpadnie Wam kątem oka plakat na drzwiach mieszkania, które ma wystarczająco spontanicznych właścicieli, aby zamienić salon w kameralną scenę. Jeśli nie? Na Facebooku działa dość nietypowy newsletter – informuje zainteresowanych, gdy Rob jest w pobliżu ich miejsca pobytu.

Ten dość niepozorny artysta wydał już dwie płyty: „This Is The Lie” i „Places to Die”. Jego sposób promowania własnej twórczości jest mało ekspansywny, co przekłada się chociażby na niewielką liczbę fanów (w tym momencie 1906 polubień na facebooku, 509 śledzących na instagramie), ale z tego samego powodu różnią się oni „jakością”. Znalezienie go przez przypadek w odmętach Internetu jest mało realne jak wynika ze statystyk. Artysta powiększa więc powoli, acz systematycznie oddaną publiczność rozproszoną po całym świecie.

Dzięki prostym utworom z gatunku folk noir śpiewanym przyjemnym głosem i prostolinijnemu sposobowi bycia, Rob potrafi stworzyć ciepłą atmosferę, która – przynajmniej tak jest w moim przypadku - przełoży się na dobre, niepozwalające się łatwo zatrzeć wspomnienia. Mimo, że nie był to występ porażający poziomem artyzmu, nawet dla osób pogrążonych w wakacyjnym letargu znikomych wrażeń kulturalnych. Ale jak bardzo męczące byłoby uczęszczanie na wydarzenia, gdyby każdy muzyk, aktor, malarz czy grafik szokował, przygważdżał i zmieniał światopogląd bogu ducha winnej publiczności? Swoim bezpretensjonalnym występem Rob dał przybyłym dużo radości i zmienił jeden z wielu sobotnich wieczorów w ten jeden wyjątkowy.

 

O czym wie współczesny tramp?

Że ludzie są stworzeni do ciągłego ruchu, pod każdą szerokością i długością geograficzną potrzeba im do szczęścia dokładnie tego samego, a na świecie istnieje niezliczona ilość pięknych miejsc. Tak wiele, że na pytanie, czy znalazł jedno na tyle pociągające, żeby w nim zostać, Rob wymienił przynajmniej piętnaście i przerwał tylko po to, aby stwierdzić, że jest ich zbyt wiele. Rodzinne Toronto wygrywa jednak z każdym z nich, bo tam mieszkają jego bliscy i przyjaciele.

 

 

Foto: 
Hubert Grygielewicz

Zobacz również