Czternasty dzień lutego wypełniony jest czerwoną poświatą, przed którą trudno się ukryć. Na szczęście znalazłam schronienie w klubie Wasabi, a tam przetestowałam nowy materiał kolektywu B.O.K. „Labirynt Babel” na żywo prezentuje się wzorowo, ale szczeciński duch narzekania nie pozwala mi zaliczyć wydarzenia do stuprocentowo udanych.
Mówią, że koncerty ośmioosobowego składu z Biszem na czele to dynamit, więc sobotni koncert zapowiadał się naprawdę dobrze. Przy ogromnym szacunku do mniej znanych zespołów, którym należy dać szansę zaprezentowania się, przetrwanie pierwszego z supportów wymagało wiele cierpliwości. Gdy formacja B.O.K pojawiła się na scenie, na dobre wynagrodziła zimno panujące w Wasabi.
Zespół jest w trakcie trasy promującej „Labirynt Babel”. To krążek wymagający od odbiorcy więcej niż numery z poprzedniej płyty, ale dzięki odrobinie wysiłku można odkryć w nim wiele odniesień i motywów rzadko pojawiających się w hip-hopie, więc warto przestawić się na materiał, w którym pytania zastępują proste odpowiedzi lub co gorsze – sztampowe hasła.
Szczecinowi przypadło dwudzieste show w trasie, więc zrozumiałe byłoby, gdyby zespół nie stanął na wysokości zadania. Całe szczęście miał jeszcze sporą dawkę energii i dzięki temu „Jurodiwy”, „Flaki”, czy „Nic przez c pod kreską” opanowały scenę jak należy. Instrumenty, których w kawałkach charakterystycznych dla gatunku nie ma zbyt wiele, bardzo wzmacniają przekaz Bisza i muzycznie wykraczają poza zakres rymów na prostym bicie. Oprócz nowego materiału usłyszeliśmy „Jestem bestią”, „Trainspotting”, jak również ulubionego „Pollocka”. Bisz stał blisko widowni, show wzbogacone było o całkiem nieźle zagrane instrumentalne solówki.
Część przybyłych na koncert chciała przejąć kontrolę nad sceną – fani wykrzykiwali tytuły numerów, które chcieli usłyszeć, nawet podczas momentów, w których Bisz zwracał się bezpośrednio do widowni. Trochę szkoda, wydaje mi się, że raper mógłby podzielić się ze szczecińskimi odbiorcami naprawdę cennymi myślami, gdyby tylko dać mu ku temu okazję. Z drugiej strony, tego typu zachowanie świadczy o tym, że przybyli ludzie są prawdziwymi fanami, więc może warto wybaczyć im nieogładę?
Koncert należy uznać za udany – przynajmniej z punktu widzenia tego, kto wystąpił i jak wystąpił. Ubytki w jakości nagłośnienia pozostawiły w spragnionych dobrego dźwięku poczucie niedosytu. W dobie dostępności średniej jakości sprzętu w dobrej cenie można odpalić płytę w domu i z zamkniętymi oczami odtwarzać wspomnienia z koncertu. Mając pewność, że B.O.K na żywo daje radę.