Czyli o pewnym z pozoru nierównym pojedynku stoczonym w okolicach Odry, o tym na czym polega prawidłowa postawa reżysera, gdy umrą mu na planie aktorzy i dlaczego kino Bollywood wcale nie jest takie kiepskie, jak się o nim mówi.
Czym jest P.I.W.O.O.?
Chociaż na ten rodzaj przyjemności nie nakłada się akcyzy i nie czułam bolesnego w skutkach syndromu day-after, znalazłam pewną ciemną stronę wychodzenia na P.I.W.O.O. - niemiłosiernie boli po tym brzuch. Ze śmiechu.
A było z czego (i z kogo!) się śmiać. Z jednej strony barykady Szczecińska Grupa Improwizacyjna „Pod Pretekstem”, z drugiej „Kabaret Czesuaf”. Kto wygrał? Nie zdradzę od razu. W zamian za to rozwinę tajemniczy skrót P.I.W.O.O.: Pojedynek Improwizacyjny w Okolicach Odry. P.I.W.O.O. nie jest imprezą cykliczną.
Zapowiedź wydarzenia na portalu Szczecin Główny.
Do niedawna nie doceniałam improwizacji, a szkoda, bo dopiero ostatnie W.I.N.O. vol. 8, czyli Wieczór Improwizacji z „Pod Pretekstem” sprawiło, że zostałam entuzjastką tego typu formy rozrywki kabaretowej. Idąc na P.I.W.O.O. z góry wiedziałam, że będzie fajnie. Zastanawiałam się zatem ,,jak bardzo fajnie” spędzę popołudnie.
A spędziłam je wyjątkowo dobrze. Spodziewałam się, że pojedynek będzie polegał na naprzemiennej rywalizacji między „Pod Pretekstem”, a „Kabaretem Czesuaf”, ale drużyny się mieszały. Trochę obawiałam się, że poznaniacy przyćmią naszych wspaniałych szczecinian, ale niepotrzebnie się martwiłam! To gospodarze wieczoru pozytywnie mnie zaskoczyli! (Poznaniacy bardziej doświadczeni w rozśmieszaniu na scenie).
Oczywistym plusem improwizacji kabaretowych jest aktywny udział publiczności w tym całym zajściu. Jest też minus, bo jak nie wyjdzie to odpowiedzialność spada na wszystkich zebranych, o czym zostaliśmy uczciwie na początku poinformowani. Całe szczęście udało się wyjść z improwizacji z twarzą – dodam, że roześmianą.
Jedną z atrakcji pozaprogramowych było wręczenie prezentu jednej z członkiń grupy „Pod Pretekstem” - Agacie. Okazało się, że sobota była dniem jej urodzin i to nie takich tam zwykłych urodzin, bo osiemnastych. Solenizantka otrzymała w prezencie srebrną kulę – ponoć marzyła.
Nie mam zamiaru opisywać wszystkich gier po kolei, napiszę o tych najlepszych – oczywiście według mnie. Uwielbiam „Trupy”. W skrócie chodzi o to, że na planie filmowym doszło do nieszczęśliwego zdarzenia - umarli aktorzy. Film sam się nie nakręci. Co teraz? Co zrobi reżyser? Wycofa się? Nie, nie. On nie z takich. Reżyser trochę ożywi aktorów. Chcesz zobaczyć w jaki sposób? Kliknij w link, a się przekonasz!
Dość zabawne są również „portrety rodzinne”. Grupa Improwizacyjna udaje dziwną rodzinę. Nie, nie rodzinę Adamsów. To byłoby zbyt łatwe. Publiczność zaproponowała udawanie rodziny łysych kaktusów. Nikt nie mówił, że rozśmieszanie ludzi na żywo będzie proste.
Moim faworytem jest gra, której nazwy nie pamiętam, dotyczyła ona oglądania filmu przez dwóch mężczyzn (tutaj dwaj członkowie „Kabaretu Czesuaf”). Panowie skusili się na film produkcji Bollywoodzkiej. Niby nietrudno jest skakać jak tancerze z Indii (tutaj reszta występujących), gorzej gdy oglądający ciągle przeskakują ze sceny na scenę, zmieniają język lektora, albo robią długą przerwę na herbatę.
Podczas pisania tekstu zdałam sobie sprawę z tego, jak ciężko opisać gry, które pojawiły się na improwizacji. Podczas całego wydarzenia albo wybuchałam śmiechem, albo byłam chwilę przed roześmianiem się. Bardzo dokładnie pamiętam za to atmosferę, jaka panowała na pojedynku improwizacyjnym: dużo pozytywnej energii połączonej z napięciem wywołanym niepewnością – co się zaraz wydarzy?
Szczerze polecam występy „Pod Pretekstem” i mam nadzieję, że spotkamy się 23 lutego w Cafe Hormon. Przyjdźcie na W.I.N.O. vol. 9!
Autorką wykorzystanego przeze mnie zdjęcia jest Monika Bałut. Zobacz więcej zdjęć na profilu "Pod Pretekstem".