Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Wariacki piątek z Clock Machine!

Tej relacji nie da się napisać na poważnie. Po prostu się nie da. Krakowiacy jak supernowa eksplodowali pozytywną energią muzyczną przesiąkniętą rockiem do ostatniej nitki!

Słodka jak stokrotka
Ale, ale, szaleństwo w Rockerze tak naprawdę wzięło początek wcześniej za sprawą artysty supportującego – Erektiona, gitarzysty zespołu Clock Machine z własnym solowym materiałem przy akompaniamencie kolegów z rockowej formacji. I było to disco-polo. Lekki szok jakiego doznałam w wyniku zainteresowania tą częścią koncertu, po jakimś czasie minął. Słowa „Słodka jak stokrotka” czy „Ty i tylko Ty, wypełniasz moje sny, wypełniasz mnie” tak się spodobały publiczności, że jedna z Pań nie miała oporów przed wejściem na scenę i śpiewaniem razem z wokalistą.
 
Łomot muzyczny
Wróćmy jednak do głównej gwiazdy wieczoru. Clock Machine w składzie: gitara (powyższy Erektion – M. Koncewicz), wokal (I. Walaszek), perkusja (P. Wykurz) i bas (K. Tracz) „spuścili niezły łomot muzyczny”! Dawno tak dobrze się nie bawiłam, co przeświadcza mnie w przekonaniu, że jeszcze są na tym świecie zdolne, zabawne i bardzo spontaniczne perełki grające dobrego rocka.
 
Piąty przystanek
Szczecin był piątym przystankiem na trasie koncertowej promującej nową płytę „Greatest Hits”. Oprócz tego, pojawiły się akcenty z EP-ki oraz całkiem świeży utwór, który ma się pojawić na następnym krążku za rok.
 
Rozkoszne chórki
W bardziej melancholijny nastrój wprowadziły dwa polskie utwory - „Ćma” i „Bije dzwon”. O tyle ciekawie, że w trakcie tych wykonań wokalista na moment przeistaczał się w opętanego bębniarza. Wyglądało to nieziemsko! „Swimming In The River” narzucił troszkę inne loty. Miałam wrażenie, że wkrada się pop, ale to tylko specyficzna gra na basie i gitarze, które potem rozbrzmiały na dobre w brudnym rocku. Szalony „Wonderland” zachęcał rozkosznymi chórkami, a „Feel it” jakby cofnął mnie w czasie do starego, amerykańskiego grania z przełomu lat 60' i 70'. Niesamowita solówka gitarowa i świetne bębny rozwaliły mnie dokumentnie!
 
More
Zdecydowanie wszystkie zagrane piosenki przebił „More”, którego domagano się na bis. I tak też się stało. Kraków szczęśliwy i Szczecin szczęśliwy! To jeszcze nic. Chłopaki z bandu na profilu piątkowego wydarzenia koncertowego zapowiedzieli, że w maju wracają do Szczecina, bo jak to określili, cytuję: „Szczecin najlepszy”!

 

Foto: 
Marta Siłakowska

Zobacz również