Tej relacji nie da się napisać na poważnie. Po prostu się nie da. Krakowiacy jak supernowa eksplodowali pozytywną energią muzyczną przesiąkniętą rockiem do ostatniej nitki!
![](https://szczecinglowny.org/sites/sg.gitsystem.it/files/styles/art_img_605x300/public/clock_machine.png)
Słodka jak stokrotka
Ale, ale, szaleństwo w Rockerze tak naprawdę wzięło początek wcześniej za sprawą artysty supportującego – Erektiona, gitarzysty zespołu Clock Machine z własnym solowym materiałem przy akompaniamencie kolegów z rockowej formacji. I było to disco-polo. Lekki szok jakiego doznałam w wyniku zainteresowania tą częścią koncertu, po jakimś czasie minął. Słowa „Słodka jak stokrotka” czy „Ty i tylko Ty, wypełniasz moje sny, wypełniasz mnie” tak się spodobały publiczności, że jedna z Pań nie miała oporów przed wejściem na scenę i śpiewaniem razem z wokalistą.
Łomot muzyczny
Wróćmy jednak do głównej gwiazdy wieczoru. Clock Machine w składzie: gitara (powyższy Erektion – M. Koncewicz), wokal (I. Walaszek), perkusja (P. Wykurz) i bas (K. Tracz) „spuścili niezły łomot muzyczny”! Dawno tak dobrze się nie bawiłam, co przeświadcza mnie w przekonaniu, że jeszcze są na tym świecie zdolne, zabawne i bardzo spontaniczne perełki grające dobrego rocka.
Piąty przystanek
Szczecin był piątym przystankiem na trasie koncertowej promującej nową płytę „Greatest Hits”. Oprócz tego, pojawiły się akcenty z EP-ki oraz całkiem świeży utwór, który ma się pojawić na następnym krążku za rok.
Rozkoszne chórki
W bardziej melancholijny nastrój wprowadziły dwa polskie utwory - „Ćma” i „Bije dzwon”. O tyle ciekawie, że w trakcie tych wykonań wokalista na moment przeistaczał się w opętanego bębniarza. Wyglądało to nieziemsko! „Swimming In The River” narzucił troszkę inne loty. Miałam wrażenie, że wkrada się pop, ale to tylko specyficzna gra na basie i gitarze, które potem rozbrzmiały na dobre w brudnym rocku. Szalony „Wonderland” zachęcał rozkosznymi chórkami, a „Feel it” jakby cofnął mnie w czasie do starego, amerykańskiego grania z przełomu lat 60' i 70'. Niesamowita solówka gitarowa i świetne bębny rozwaliły mnie dokumentnie!
More
Zdecydowanie wszystkie zagrane piosenki przebił „More”, którego domagano się na bis. I tak też się stało. Kraków szczęśliwy i Szczecin szczęśliwy! To jeszcze nic. Chłopaki z bandu na profilu piątkowego wydarzenia koncertowego zapowiedzieli, że w maju wracają do Szczecina, bo jak to określili, cytuję: „Szczecin najlepszy”!
Foto:
Marta Siłakowska