„Życie to sen” – tytuł i jednocześnie temat przewodni spektaklu Wojtka Klemma. Spektakl porusza kwestie polityczne, filozoficzne, społeczne, lecz także zahacza o analizę skomplikowanych relacji międzyludzkich.
Podstawowym problemem w sztuce, łączącym wszystkie toczące się w ramach fabuły działania, jest próba wprowadzenia na tron (odizolowanego do tej pory) syna obecnego króla Polski (Jacek Piątkowski). Następca tronu, Segismundo (Adam Kuzycz-Berezowski), natychmiast po narodzinach zostaje zamknięty w klatce. Co jest powodem? Basilio, król-ojciec, dowiedziawszy się dzięki obliczeniom matematycznym i genetyce, że jego dziecko po objęciu władzy stanie się okrutnym tyranem, postanowia chronić królestwo. Ocenę jego postępku, spowodowanego dobrymi intencjami, lecz tragicznego w skutku, sugeruje widzom ogromny portret króla, niezwykle podobny do Mao Tse Tunga. Basilio dręczony wyrzutami sumienia postanowia, mimo obaw, dać synowi szansę sprawdzenia się w roli księcia. Król pozostawia sobie jednak bezpieczne wyjście, w razie gdyby jego obawy się sprawdziły – w wypadku ujawnienia się negatywnych cech charakteru syna, książe miałby wrócić do klatki, z przeświadczeniem, iż poprzednia sytuacja, była tylko snem. Segismundo nie spełnia oczekiwań ojca. Nie jest to jednak spowodowane wrodzonym pierwiastkiem zła, a frustracji słusznie wywołanej okrutnym postępowaniem króla. Ukaranemu po raz kolejny synowi, towarzyszą ciągłe wątpliwości, gdyż przestaje ufać własnym zmysłom - nie odróżnia już jawy od snu. Równolegle reżyser prowadzi także kilka istotnych wątków. Wyraźnie rysuje się przede wszystkim postać Rosaury (Barbara Bień) szukającej zemsty na niewiernym mężu Astolfie (Arkadiusz Buszko). Ważnym elementem jest dynamiczna gra aktorów, która nie pozwala na spadek uwagi publiczności.
Mimo kalejdoskopu zdarzeń i wątków przedstawionych w dość nieoczywisty sposób, spektakl jest klarowny. Reżyser bez skrupułów obnażył w nim sny o potędze narodu polskiego, jak i jednoczesną przaśność polskiej mentalności, widoczną przy przebudzeniu księcia w centrum pijackiej potańcówki. Tekst Pedra Calderona de la Barci, w przekładzie Marty Eloy Ciechockiej, został rozbudowany dodatkowo m.in. o fragment „Manifestu Rządu Tymczasowego” wzywającego do powstania styczniowego czy „Okupuj Wall Street” Sławoja Żiżka. Autor wytyka bierność Polaków niewalczących o własną wolność czy poprawę warunków życia, ostrzegając równocześnie przed manipulacjami mediów. Klemm korzysta w dużych ilościach z groteski. Potrafi w jednym momencie zniszczyć zbudowane przed chwilą napięcie i nie stracić jednocześnie na sile przekazu. Nie ucieka też od powiązań z popkulturą. Skojarzenia budzi wspomniany już portret króla; Astolfo bardzo przypomina w pewnym momencie postać z francuskiej kreskówki „La Linea”, a tło działań scenicznych tworzy ściana imitująca niebo prosto z filmu „Truman Show”.
Wojciech Klemm zrealizował sztukę bardzo przemyślaną i pełną symboli. Nie ma w niej też elementów przypadkowych – zarówno na poziomie scenografii, tekstu, jak i gry aktorskiej. W bardzo atrakcyjnej estetycznie formie Klemm podaje gorzką pigułkę do przełknięcia dla polskiej publiczności. Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Wojciecha Sandacha, który jako Clarine – transwestyta, często miał znaczący wpływ na zdarzenia i był jedną z kluczowych postaci. Moje jedyne zastrzeżenie w tej sztuce budzą nieogolone nogi aktora - niedopuszczalne przy pończochach i kusej sukience.