...zbliżających się zmianach, pomysłach na drugą płytę, życiu w trasie i nie tylko rozmawialiśmy przy okazji koncertu Radka z zespołem w klubie Imperium w ramach 22. dokumentARTu.
Szczecin Główny: Spotykamy się po półrocznej przerwie. Ostatnim razem w Szczecinie widzieliśmy się w maju i już wtedy rozmawialiśmy o Twoich planach na nową płytę. Czy coś się zmieniło w tej kwestii?
Skubas: W zasadzie to nie. Chciałbym, żeby ta płyta wyszła jak najszybciej, ale z drugiej strony wiem, że parę miesięcy w tą czy w tą nie robi różnicy. Oczywiście dobrze jest dopiąć temat, jednak warstwa tekstowa nie jest jeszcze w stu procentach dopięta, więc nie chcę robić czegoś na zasadzie zapchajdziury czy fuszerki. Czasem trzeba poczekać na fajniejszy pomysł, dobry moment. Tak naprawdę ciężko jest mi określić, jak ta płyta będzie finalnie wyglądać, bo jest jeszcze kilka opcji do rozważenia, np. czy ma to robić jakiś producent, w jakim studiu nagrać tę płytę. Jest to jeszcze w fazie obmyślania, ale zależy mi głównie, żeby piosenki same w sobie były dokończone. Zostało mi już niedużo, jestem zadowolony z tych utworów. Myślę, że to będzie kontynuacja pierwszej płyty. Usłyszycie melodyjne, proste piosenki.
Przy „Wilczym łyku” pomagali Ci Wojciech Waglewski, Emade, Andrzej Smolik, Kev Fox. Teraz też będą goście?
Wiesz, że jeszcze o tym nie pomyślałem? Chyba jednak ta płyta jeszcze trochę się porobi… Na pewno chciałbym zaprosić jakichś instrumentalistów. Może smyczki, może dęciaki. Mam parę pomysłów, gdzie można by wpasować. To bardzo ciekawe pytanie, bo może rzeczywiście powinienem kogoś zaprosić do utworu. Ale jeśli nie zaproszę, to też się nic nie stanie, nie ma takiego przymusu. Kooperacje wokalne na pierwszej płycie były wynikiem koleżeńskiego spontanu, tego że spędzaliśmy w tamtym okresie ze sobą dużo czasu, a nie dążeniem za wszelką cenę do featuringu na płycie. Znam już parę nazwisk w tak zwanej branży i mógłbym poprosić kogoś znanego, wydaje mi się że byłoby to możliwe, ale nie robię tego, bo mi tego nie potrzeba.
Skomponowałeś Novice jeden z jej ostatnich kawałków, to może w ramach rewanżu Ona mogłaby zaśpiewać u Ciebie?
Nie wiem, czy jest taka potrzeba – to musi wyjść spontanicznie. Poza tym, ani Novika, ani ja chyba nie chcielibyśmy wchodzić do tej samej rzeki. To jest wszystko kwestia tak zwanej produkcji, bo można by każdego zaprosić na płytę, na przykład Ciebie, tylko pytanie po co? Piosenki są ułożone i tak naprawdę szukanie kogoś na siłę jest bez sensu. Musiałoby coś nowego powstać. Wydaje mi się, że to o to chodzi, kiedy coś powstaje w warunkach kooperacji. Utwór z Kevem powstał wspólnie, „Szarość” nagrany z Julią miałem już w głowie i myślałem o żeńskim wokalu. Moja partia jest tam niska i pomyślałem, że fajnie by było ją podbić oktawę wyżej.
Wspomniałeś o damskim wokalu. Przed chwilą zakończył się w Szczecinie Festiwal Młodych Talentów, który przebiegał pod hasłem kobiet w polskiej muzyce. Czy według Ciebie polska muzyka jest kobietą?
Kiedyś na to pytanie mógłbym odpowiedzieć, że polska muzyka to Kora Jackowska. Wydaje mi się, że teraz, mimo wszystko jest więcej wokalistek. Szczerze powiem – nie śledzę tego. Wiem tylko, że na topie są Ewelina Lisowska i Rafał Brzozowski, czyli dzieci talent show. Mamy dobre głosy w Polsce, ale osobiście czuję głód polskiej muzyki i bardzo chętnie sięgam po każdą polską płytę, aczkolwiek czuję przepaść. Ostatnio z naszego podwórka znalazłem coś na światowym poziomie. Ktoś w recenzji napisał, że mógłby śmiało robić trasę z Bonem Iverem – Coldair. Takie rzeczy są miłym zaskoczeniem, jednak jak komuś to puścisz, to ludzie nie kojarzą, że On jest z Polski. Jest Kim Nowak, Voo Voo, Raz Dwa Trzy, jednak nie znam zbyt dużo młodych kapel w takich klimatach.
Wiem, że jesteście trochę zmęczeni, trasa, mało snu. Jakie jest życie Radka Skubasa, jako muzyka?
Wczoraj spałem dwie godziny, o 7:00 rano wyjazd do Koszalina, droga trwała dość długo i po raz pierwszy jadąc ze swoim zespołem - mimo że ponad miesiąc nie grałem koncertów – przekląłem w myślach, ale z natury jestem marudą i to jest moja najgorsza cecha: „tak źle i tak niedobrze”. Zagraliśmy fajny koncert i to rekompensuje wszystkim trudy. W życiu muzyka chyba najbardziej brutalne jest to, że nie możemy traktować koncertów jako wakacji. Teoretycznie powinniśmy przyjechać sobie dzień wcześniej, wyskoczyć nad morze. W ten sposób można wypoczywać i pracować. Uważam, że kondycja psychiczna bardzo wpływa na dźwięki. Profesjonalizm jednak polega na tym, że musisz dać radę w różnych warunkach, a o nim w dużej mierze decyduje publika, bo kiedy jesteś zmęczony, wychodzisz na scenę i masz 500 osób które krzyczą to daje kopa. Ja tego jeszcze nie mam, bo jestem „artystą wschodzącym”, ale cieszę się z tego, co mam. Poza tym moja muzyka jest… Jakby to o swojej muzyce mówić. Chyba Ty bardziej mógłbyś coś o tym powiedzieć.
Nie będę szczególnie odkrywczy, ale Twoja muzyka kojarzy mi się z jesienią. Uwielbiam włączać „Wilczełyko”, kiedy jest szaro za oknem. Pozostańmy jeszcze w muzycznych tematach, panie Magistrze „od rapu”. Jak bardzo rap jest dla Ciebie ważny?
Wciąż słucham! Ostatnio Pezeta. Lubię wybrany polski rap, bo to jest ta treść, której sam nie umiem sprzedać i sam nie odbieram zbyt często od innych zespołów. Na przykład Ania Rusowicz, czy Mela Koteluk nie są w stanie przekazać mi tego „męskiego” punktu widzenia, z tego względu lubię czasami posłuchać Piotrka Bukartyka. Sam nie czuję się poetą, bo kompletnie nie mam predyspozycji, ale zmagam się ze słowem i mam nadzieję w przyszłości władać nim sprawniej. Zdaję sobie sprawę, że to, co gra mi w duszy, czyli piosenki, które wykonuję, czasem potrzebują otarcia się o to. „Linoskoczek” jest chyba najbardziej poetycki, ale nie jest to mój tekst. W rapie jest wszystko. Nie można powiedzieć, że jest tylko i wyłącznie wprost, bo można operować fajną metaforą. Ciągle myślę o polskim rapie, bo kwestia słów, pomimo tego że słuchałem bardzo dużo zagranicznego rapu - Cypress Hill, Ice-T, Beastie Boys i jeszcze dużo by wymieniać, jest dla mnie bardzo ważna.
A chcesz być jak James Dean?
Chyba nikt tak naprawdę nie chce, ale niektórzy się o to ocierają. Każdy może być Jeamsem Deanem na swoją miarę.
Możemy porozmawiać o wielkiej zmianie, która już niedługo nastąpi w Twoim życiu?
Pewnie.
Czytelnicy jeszcze nie wiedzą, ale niedługo na świecie pojawi się mały Skubas.
Tak, syn. Prawdopodobnie, w sumie chyba na 100 % będzie Borys. Dobrze brzmi, co? Zaproponowałem swojej Kamili, że nasza suczka – Bajka - będzie losowała z kilku. Może to jest pomysł?
Czego Skubas chciałby sobie życzyć?
Spokoju ducha. Z drugiej strony, niepokój nakręca moją muzykę i trochę boję się o to, czy mając dziecko i próbując być odpowiedzialnym będę mógł sięgać do tego niepokoju, jak mi się to zdarzało. Może właśnie czas na zmianę? Może ktoś tam na górze, albo na dole powiedział „Chłopie, to jest ten moment, byś zaczął być dorosły!”? To jest taki moment, by się zastanowić nad swoją dorosłością. Kłamałbym, gdybym powiedział, że nie mam żadnych obaw w związku z tym, ale wydaje mi się że człowiek w człowieku wyzwala miłość. Ludzie są wtedy bardziej ogarnięci i zaradni. Cieszę się z jednej strony, a z drugiej bardzo się boję, a to dlatego, że bardzo przywykłem do swego egoizmu.