Data wydarzenia:
Środa, 2 Październik, 2013 - 16:00
Kolejna odsłona "Artykułowanej środy" traktuje o wyobraźni i efektach jej działania, które możemy odnaleźć w naszym mieście.
Kiedy wypiję piwo, robię się głodna. Moja wyobraźnia też czasami jest głodna, wtedy głowa "rośnie" od innych światów. Oczywiście w sensie przysłowiowym i pozytywnym, a nie jak w przypadku bohatera japońskiego anime "Akira". Moje wyobrażenia raczej się nie spełniają, bo są z reguły dziwne. Jednakże, dobrze jest czasami unieść się chwilą nierealną, odległą, którą można by było jedynie opowiedzieć czy napisać.
Już w starożytności Platon głosił, że poza światem odbieranym przez zmysły istnieje świat wyższy, niezwiązany z cielesnością, fizycznością, zwany też światem idei. Uważał, że my - jako ludzie, jesteśmy więźniami zmysłów i tylko przez to, że mamy rozum, który dostrzega więcej z pomocą myśli, możemy czuć się wolni.
I tak na przykład, niezwykle czuje się człowiek, gdy w głowie kiełkuje wyobrażenie czegoś na kształt Matrixa. Ja tak mam, gdy ściągam swoje aparaty słuchowe (jestem niedosłysząca) i całe moje otoczenie nagle traci "ścieżkę dźwiękową", a ludzie, którzy stoją obok mnie i rozmawiają, w moich oczach nie są ludźmi, bo otwierają usta, ale nic się z nich nie wydobywa. Myślę sobie: "Kosmici! Kurka wodna, normalnie kosmici. Gdzie ja żyję?".
Inna historia. Tak jak kiedyś dokuczały uroki poprzedniego systemu- "[...] szare myśli, szare twarze, szara rasa, szara masa [...]" - śpiewał o tym Tomek Lipiński - tak teraz stanie w kolejce w Netto jest czymś przygnębiającym. Sieć moich neuronów mózgowych w takiej sytuacji się uaktywnia i znowu jestem nieco dalej, na Mistrzostwach Świata w Lekkoatletyce w Moskwie i jestem Usainem Boltem ściskającym w dłoni pałeczkę sztafetową. Dopóty, dopóki mnie ktoś nie trąci w kolejce i nie zorientuję, że zamiast kolorowej rurki w mojej ręce miętosi się rulon ciasta francuskiego.
Ludzi z wyobraźnią w Szczecinie nie brakuje. Nie chodzi tu nawet o mnie, choć nie mieszkam tu od urodzenia, to czuję się częścią tego miasta. Mam na myśli wyobrażenia, które w jakimś stopniu chciały się ziścić lub zostały zrealizowane. Jest kot czatujący przy mysiej norze (która faktycznie jest otworem) na ścianie pewnego budynku przy Placu Grunwaldzkim. Graffiti, wandalizm jakże udany, bo pobudzający umysł niezmiernie, aż "banan" pojawia się na twarzy.
Niebywale sarkastyczny kunszt objawiła osoba, która jakiś czas po pojawieniu się na byłej Alei Kwiatowej Szklanego Pawilonu, nazywanego też "Szklaną Pułapką", uwieczniła na płycie chodnikowej, ze strzałką skierowaną w stronę tejże przezroczystej bryły, napis "Wejście do metra". Jakież to szczęście, że wreszcie otworzono tam kawiarnię.
Bardzo świeżym spojrzeniem wykazali się krawcy (bo chyba jeden człowiek tego nie uszył) pomnika Marynarza z Alei Fontann. Nieco drętwa postać z miedzianej blachy zamieniła się w kolorowego gościa w czerwono-niebieskie pasy. To nic, że zostało to zrobione w ramach rozreklamowania oficjalnych barw szczecińskiej reprezentacji na The Tall Ships Races. Szkoda tylko, że tak szybko mu spadły spodnie. Niektórzy skomentowali to jako żenujący obrazek. Ja uważam, że to był bardzo zabawny epizod.
Koński Kierat. Tam urzęduje R2-D2 w osobie śmietnika miejskiego. W filmach Goerge'a Lucasa naprawiał pojazdy kosmiczne. Jakie zadanie zostało mu przydzielone w Szczecinie i kto stoi za tą nieziemską metamorfozą kubła na śmieci? Nie mam pojęcia, a i informacji na ten temat niewiele w internecie. Próbowałam porozmawiać z robotem, ale nic z niego nie wyciągnęłam. Twarda sztuka! Jedno jest pewne. Wyczuwa się przy nim Moc studentów Akademii Sztuki i chwała im za to.
No i ostatni przykład. Szczeciński Manhattan. Bo kto by przypuszczał, że zamiast ogromnych drapaczy chmur, biurowców, giełdy, największych koncernów, czy banków mamy tam po prostu targowisko. To dopiero wyobraźnia w nazewnictwie. Swoją drogą, na więcej w tym miejscu bym nie liczyła.
Czekam na wasze spostrzeżenia, bo jestem ich ciekawa jako laik i amator szczecińskich klimatów. Jerzy Pilch napisał: "Wyobraźnia to jest umiejętność widzenia suchej buły jako buły z masłem." Zdecydowanie wybieram bułę z masłem.
Foto:
Marta Siłakowska