Powinniśmy czytać, czy raczej nie? O tym i o innych kwestiach wokół czytelnictwa w poniższym felietonie z cyklu "Artykułowana środa".
Czytanie – po co?
Czytanie – pierwsze kroki stawiane w szkolnej edukacji. Czytanie – hobby. Czytanie – praca itd. Z czym jeszcze czytanie się kojarzy? Chyba też z jakąś katorgą, skoro nie należy do ulubionych czynności rodaków. Co roku słyszymy, że czytelnictwo u nas słabe, że beee. Zadręczamy się złymi statystykami i prowadzimy coroczne dysputy. Co z tego, że prawie połowa rodaków nie czyta, bo tak wskazuje bilans z 2013 roku. Bardziej bym się skupiła na dobrej stronie medalu. Jest lepiej niż dwa lata temu. Biblioteka Narodowa i TNS Polska wbijają jeszcze jedną szpilkę – problem ten dotyczy również 35% osób z wyższym wykształceniem. Jakby nie było, są różne wersje badań. Polska Izba Książki prezentuje o wiele lepsze wyniki, wskazując dodatkowo, że książki papierowe, czyli tradycyjny sposób czytania wciąż przeważa. Na drugim miejscu są e-booki, dalej audiobooki.
Lektury – w zewie niedojrzałej natury?
Dylematy związane z czytelnictwem według mnie rozpoczynają się w szkole, kiedy wymaga się od uczniów, by czytali lektury, które nie wiem jak teraz, ale podczas mojej edukacji były nieadekwatne do wieku i rozwoju emocjonalnego. Patrząc na swoją osobę, dopiero teraz mam ochotę wrócić do tego, czego nie zdołałam przeczytać. Nie wspominając już o tym, że na dzień dzisiejszy miałabym lepsze stopnie ze znajomości tychże książek (hehe).
Debata – co jest książką?
Niektórzy twierdzą, że kampanie propagujące czytanie mają niewielką moc, skuteczność, jednym słowem są jak „groch rzucony o ścianę”. Jeśli ktoś bardziej woli dłubać przy motorze bądź uprawiać w wolnym czasie sporty, to czy naprawdę trzeba takie osoby odganiać od swoich ulubionych zajęć na rzecz zbiorowego czytania, bo tak musi być? Chyba najlepszą drogą jest przypadkowe odkrycie przyjemności z pokonywania kolejnych linijek tekstu w książce. Osobiście znam takie osoby, co stroniły od czytania i nagle się „odstroniły”. Wystarczyło, że jakimś trafem wpadła w ich ręce odpowiednia książka, e-book lub audiobook. Przy tym ostatnim toczy się jakaś bezsensowna debata – czy to jeszcze można nazwać książką. To jakim cudem niewidomi znają całe książki na pamięć? Właśnie między innymi z audiobooków (obok wydań w alfabecie Braille'a, których w Polsce ciągły niedostatek).
Kampanie – głupota czy rozwaga?
Wracając do kampanii odnośnie czytelnictwa intrygującym hasłem reklamowała się ta pod nazwą „Nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka”. Serwis kampaniespoleczne.pl trzy lata temu uznał ją za najlepszą kampanię społeczną roku. Fanpage tego przedsięwzięcia zebrał już ponad 100 tys. kliknięć „Lubię to!”. Innymi akcjami, które zachęcały bądź zachęcają do sięgnięcia po książkę są między innymi: „Ustąp miejsca czytającemu”, „A Ty do czego używasz książek?” (organizowana przez Empik), „Zaczytane wakacje” (TVN), „Czytam sobie” (McDonald's), czy znana od wielu lat „Cała Polska czyta dzieciom”. Dodam jeszcze, że do tego wszystkiego dokłada się góra rządząca z „Narodowym Programem Rozwoju Czytelnictwa 2014-2020”, na który z budżetu Państwa ma być przeznaczona suma w wysokości 1 miliarda złotych.
Pieniądz – wszystko się o niego rozbija?
Winą za zły stan czytelnictwa obarcza się internet. Możliwe, ale internet jest chyba dzisiaj najlepszą reklamą nowych pozycji książkowych na rynku. Ba, nie tylko reklamą, ale „udostępniaczem” literatury. Nie wychodząc z domu można przeczytać lub kupić, co się żywnie podoba. Oczywiście, czasem też warto wyjść do księgarni. Bo jeśliby rozwinąć kontekst, obecny czas dla księgarni nie jest lekki. Tygodnik „Polityka” informuje o masowym zamykaniu tych „książkowych sklepów” w Polsce. Ostatnie pięć lat wymazało z mapy kraju 30% księgarń. Co za tym stoi? Konkurencyjność odpowiedników internetowych? To na pewno, bo mniejsze koszty utrzymania działalności. Ale jest jeszcze jedna kwestia – podwyższony VAT za książki, który wszedł w 2011 roku.
Biblioteki – zapomniane „oazy książek”?
Niestety z ubolewaniem muszę stwierdzić, że zasłania się tym wszystkim rolę bibliotek. Jeśli kogoś nie stać na kupno książki – idzie do wypożyczalni. Proste. Fakt, są osoby, które chciałyby posiadać w domu własną biblioteczkę. To jest jak najbardziej możliwe. Ogromna ilość książek wystawiana jest na wyprzedaż przez tradycyjne i internetowe księgarnie za śmieszne pieniądze. Jeszcze śmieszniejsze oferty kierują ludzie w ogłoszeniach i aukcjach, którzy pozbywają się księgozbiorów na wagę. Gorzej, jeśli ktoś rozgląda się za nowościami, ich na pewno się nie nabędzie tanio.
Festiwal – Festiwal Książki Słuchanej?
Jakby nie patrzeć, czytanie powinno być przyjemnością. Przymuszanie do niego do niczego dobrego nie prowadzi. Zachęcanie jest lepszym zabiegiem, najlepszym gdy nie wymaga od nas czegoś w zamian. Takim przykładem jest Festiwal Książki Słuchanej, który od jutra po raz drugi zagości w Szczecinie. A nie wymaga nic w zamian, bo uczestniczenie w nim jest całkowicie darmowe (jedynie wydarzenia towarzyszące są biletowane). Całkiem za darmo będzie można posłuchać, jak czytają znane związane z kulturą i sztuką osobistości. Nic, tylko się zapoznać z programem i wybrać na to, co może być godne naszej uwagi.
Przy okazji, skąd pochodzi fragment tekstu, który widnieje nad felietonem?
Foto:
Marta Siłakowska