Kult jest żywą legendą, zespołem, który nie musi już niczego udawadniać. Jego członkowie mogliby wydawać co 2 lata płyty „The Best Of”, dawać przeciętne koncerty i kosić za to okrągłe sumki. Wczorajszy koncert w Imperium potwierdza jednak, iż jest zupełnie odwrotnie.
"Posłuchaj to do Ciebie"
Zacząć muszę od „wycieczki osobistej” – wychowałem się na legendzie koncertów Kultu. Na pierwszym z nich byłem na (obecnym) SDSie 10 lat temu, mając 14 lat. Co roku wyczekiwałem momentu, kiedy w końcu porazi mnie gdzieś na ulicy pomarańcz plakatów zwiastujących kolejny koncert „Kazika z ekipą”. Po ostatnim występie grupy w Szczecinie w ramach tzw. „Pomarańczowej Trasy”, na MTSie, brałem jeszcze udział w koncertach zarówno podczas Juwenaliów, jak i np. w Miejskim Ośródku Kultury w Kolbudach (darmowy wstęp!). Jednak w dyskusjach po koncertach zawsze wracał jeden temat: wszystkie inne występy, spoza „Pomarańczowej Trasy” były jakieś inne, bledsze, słabiej wypadające na tle tych, które mieliśmy we wspomnieniach. Więc jak tylko gruchnęła wieść, że Kult ponownie zawita na jesień w Szczecinie, opanowała mnie euforia i pomyślałem „nareszcie!”.
Zacząć muszę od „wycieczki osobistej” – wychowałem się na legendzie koncertów Kultu. Na pierwszym z nich byłem na (obecnym) SDSie 10 lat temu, mając 14 lat. Co roku wyczekiwałem momentu, kiedy w końcu porazi mnie gdzieś na ulicy pomarańcz plakatów zwiastujących kolejny koncert „Kazika z ekipą”. Po ostatnim występie grupy w Szczecinie w ramach tzw. „Pomarańczowej Trasy”, na MTSie, brałem jeszcze udział w koncertach zarówno podczas Juwenaliów, jak i np. w Miejskim Ośródku Kultury w Kolbudach (darmowy wstęp!). Jednak w dyskusjach po koncertach zawsze wracał jeden temat: wszystkie inne występy, spoza „Pomarańczowej Trasy” były jakieś inne, bledsze, słabiej wypadające na tle tych, które mieliśmy we wspomnieniach. Więc jak tylko gruchnęła wieść, że Kult ponownie zawita na jesień w Szczecinie, opanowała mnie euforia i pomyślałem „nareszcie!”.
"Spokojnie"
Na parę godzin przed koncertem zaczęły dochodzić do mnie plotki, iż wyprzedano za dużo biletów, że będą tłumy przed wejściem, a jak już upchną w sali (niebagatelnej, bo na ponad 700 osób) wszystkich z biletami, to zacznie się sprzedaż dla tych, którzy nie zaopatrzyli się w nie wcześniej. Na spokojnie więc, znając dobrze realia koncertów Kultu (średnio 40 minut czekania i skandowania „Kult grać – k*rwa mać!”) pojawiłem się pod Imperium 20 minut po planowanym rozpoczęciu koncertu. Wchodząc do lokalu (bez kolejki) usłyszałem, iż ktoś z obsługi tłumaczył chcącemu wejść na koncert mężczyźnie, iż bilety zostały „już dawno wyprzedane” i nie ma możliwości wstępu bez zakupionej wcześniej wejściówki. Ta wiadomość mnie uspokoiła – "nie będzie więc żadnych prób zwiększenia zarobków kosztem komfortu zgromadzonych w Imperium".
Publiczność w środku zdążyła już rozpierzchnąć się po lokalu, ludzie spacerowali od barów do toalet, sporo osób siedziało w innych salach (ja, po zakupie piwa, usiadłem ze znajomymi na piętrze), a z głównej – koncertowej – wybrzmiewały dźwięki kapeli WU-HAE (supportującej Kult podczas trasy w Opolu, Nowej Hucie, Poznaniu, Łodzi i – oczywiście – w Szczecinie). Na chwilę przed 20.00 podeszła do naszego stolika kelnerka i oświadczyła: „Proszę państwa, Kult już gra na dole”. Nawet nie zdążyłem wypić piwa!
"Hurrra!"
Na początku ścisk i nieżyczliwe spojrzenia podczas przechodzenia przez publiczność. Okazało się, że po lewej stronie sali było dużo, dużo luźniej. Miejscami nawet można by krzesełko rozłożyć i usiąść. Bez problemu doszliśmy w cztery osoby pod scenę, gdzie już dźwięki utworu „Brooklyńska Rada Żydów” rozkręcały publiczność, która już po chwili zaczęła pogować i robić ściany śmierci. Poczułem przyjemny klimat SDSowych koncertów sprzed lat, a kiedy podczas „Kurew wędrowniczek” (zagranych na wyraźne życzenie publiczności), zobaczyłem w pogo pierwszych mężczyzn bez koszulek (w ogóle jako pierwszy górnej odzieży podczas koncertu pozbył się Kazik Staszewski), wiedziałem, że „jestem w domu”.
W trakcie koncertu czułem się jakby był to występ rejestrowany w celu wydania go na DVD lub przynajmniej jakby był on rekompensatą za ostatnich kilka lat niebytności w Szczecinie w ramach „Pomarańczowej Trasy”. Kult zagrał niemalże wszystkie swoje największe przeboje (zabrakło mi „Celiny”, „Komu bije dzwon?” i „Lewego czerwcowego” – no chyba, że zagrali któryś z tych utworów na początku, zanim zdążyłem zejść do sali), a także sięgnął do tych starszych. Oczywiście nie mogło się obyć bez twórczości „Taty Kazika” – chociażby: „Dziewczyna się bała pogrzebów”, „Baranek” czy wspomniane wcześniej „Wędrowniczki”, a także Tadeusza Woźniaka (autora "Zegarmistrza Światła"). Zespół w ramach promocji najnowszego krążka zagrał utwory: „Największa armia świata wzywa Cię”, „Układ zamknięty” i tytułowe „Prosto”, w trakcie którego sekcja dęta powalała, szczelinie wypełniając lokal mocnym, czystym dźwiękiem (pisząc relację w ponad pół doby po zakończeniu koncertu wciąż mam przytłumiony słuch). Przy okazji – jeszcze raz gromkie 100 lat dla puzonisty, Jarka Ważnego, który obchodził w dniu koncertu urodziny!
Nie sposób nie wspomnieć o zachowaniu Kazika na scenie. Żartował, reagował na okrzyki publiczności, opowiadał rozmaite „historyjki” w przerwie między utworami, które nawiązywały do piosenek albo anegdotki – np. wspomniał o tym, jak to kiedyś, kiedyś Kult spóźnił się „4 czy 6” godzin na koncert w Kontrastach (R.I.P.). Zagrał nawet „heavy metalowe solo” podczas „Lewe lewe loff”, a następnie zaczął śpiewać „Angie” zespołu The Rolling Stones. Z kolei podczas bisów rozdał parę autografów wśród osób pod barierkami. Na sam koniec Kazimierz Staszewski oddał ogromny pokłon szczecińskiej publiczności zgromadzonej w Imperium, co było chyba najmilszym akcentem całego koncertu.
Muszę jeszcze wspomnieć, że to był mój pierwszy koncert w Imperium – zachwyciły mnie światła, bardzo przemyślanie i profesjonalnie obsługiwane (podział sceny na dwa kolory podczas „Arahji”; z kolei jak tylko Kazik mówił o kimś z zespołu, albo któryś z członków grał solo czy wstęp do któregoś z utworów, to trzy światła punktowe okraszały postać tegoż muzyka). Z kolei stroboskop podczas „Dziewczyny bez zęba na przedzie”, oraz podczas kilku innych piosenek, sprawiał wrażenie przybywania na polu bitwy. Świetny był także dźwięk. Przed bisami zaczęto rozdawać publiczności plakaty, a po koncercie najcierpliwsi mogli liczyć na wspólne zdjęcie z Kazikiem czy na jego autograf.
Można by jeszcze wiele napisać o tym koncercie (trwał około trzech godzin), jednak już pozwolę sobie zakończyć relację bardzo wymownym cytatem, jaki padł wczoraj ze sceny z ust Kazika w stronę publiczności: „Gdyby nie Wy – nie byłoby nas. Dziękuję, dziękujeMY!”.
Dziękuję.
PS Kolejne spotkanie z Kazimierzem Staszewskim w Szczecinie odbędzie się również w Imperium - przy okazji koncertu grupy KNŻ w dniu 26.01.2014!
PS Kolejne spotkanie z Kazimierzem Staszewskim w Szczecinie odbędzie się również w Imperium - przy okazji koncertu grupy KNŻ w dniu 26.01.2014!
Foto:
Agnieszka Świderska