...graniu w kolebce polskiego big bitu, radach dla młodych muzyków i rock'n'rollu rozmawiamy na chwilę przed finałem Festiwalu Młodych Talentów 2015.
Szczecin Główny: Słuchając Twojej muzyki, przychodzi mi do głowy brzmienie polskich zespołów z lat 60. Przyjeżdżasz do miasta, które w 1962 i 1963 r. było miejscem muzycznych narodzin Miry Kubasińskiej, Karin Stanek, Kasi Sobczyk czy Heleny Majdaniec. Czujesz się ich spadkobierczynią, kontynuatorką tego, co rozpoczęły?
Agyness B. Marry: Cieszę się, że mojej muzyce słychać to stare brzmienie. Nie ukrywam, że zależało mi właśnie na takim „nie nowym” brzmieniu. Na pewno w jakiś sposób jestem spadkobierczynią wszystkich wielkich muzyków, ponieważ czerpię z ich twórczości, słucham ich muzyki ale pisząc piosenki nie kieruję się tym. Ja chcę stworzyć coś swojego, nie bacząc na to co było. Nie da się jednak tego uniknąć, ponieważ mam wrażenie, że w muzyce rockowej wszystko już zostało odkryte. Od nas zależy w jaki sposób to przedstawimy.
Hasłem przewodnim Festiwalu Młodych Talentów sprzed dwóch lat była Kobieta. Tegoroczna to "Nowa Energia". Jaką Ty, jako Kobieta, nową energię chcesz przekazać nam, słuchaczom?
Bardzo mi się podoba to hasło. Myślę, że gram właśnie z taką nową energią. Sam fakt, że jestem małą kobietką, a gram dosyć mocną muzkę wiele o tym mówi. Wydaje mi się, że energia płynie z autentyczności i myślę, że właśnie coś takiego mam. Ta kombinacja daje właśnie świeżą, nową energię.
Pochodzisz z Olsztynka, pojechałaś do Warszawy i zbombardowałaś Kayax mailami. Od zawsze byłaś tak pewna siebie i dążąca do celu bez zważania na przeszkody?
Pewność siebie rodzi się z wiekiem, z dojrzałością, z wiarą w podejmowane przez siebie decyzje. Nie zawsze byłam pewna siebie, ale zawsze byłam pewna swojej muzyki. Wiedziałam, że jest to właśnie to co chcę robić. Ta świadomość dała mi siłę żeby walczyć o swoje. Był to taki moment w moim życiu, w którym musiałam podjąć jakąś decyzję, jakieś działanie w tym kierunku. Pomyślałam sobie "raz kozie śmierć" i że nie mam nic do stracenia.
Od premiery Twojej debiutanckiej płyty nie minęło zbyt dużo czasu, a występujesz już na FMT w roli gwiazdy. Jeśli ktoś z konkursowiczów zapytałby Cię, co zrobić, żeby się przebić, co mogłabyś mu poradzić?
Mogłabym powiedzieć, żeby się nie poddawać i robić swoje. Nie zastanawiać się jak to czy tamto będzie brzmiało tylko grać tak jak dyktuje serce. Uważam, że to słychać jak coś jest robione tylko dla samego efektu końcowego nie zważając na to co jest najważniejsze, czyli żeby poprzez muzykę wyrazić siebie i coś nią opowiedzieć. Jeżeli ktoś robi muzykę zastanawiając się jak to będzie brzmieć i czy będzie brzmieć na tyle dobrze, żeby to się podobało to nie jest dobre. To wszystko słychać.
"Rock'n'roll umarł, rock jest martwy, stary"?
Jak widać, nie jest. Nosi sukienki i ma się dobrze (ze śmiechem)! Rock nigdy nie umrze.
Praca w studiu zawsze jest ważnym testem dla muzyka. Co dała Ci współpraca z Maćkiem Cieślakiem przy produkcji płyty?
Maciek tak naprawdę zaopiekował się mną i tą płytą. W chwili nagrywania albumu nie miałam o tym wszystkim pojęcia, nie zwracałam uwagi na wiele istotnych czynników. Ja tylko chciałam nagrać swoje piosenki. Maciek bardzo wiele mnie nauczył o brzmieniu, o detalach, o samych gitarach. Myślę, że kolejny album również powstanie w jego studiu.
Wiem, że w pół roku od debiutu nie powinno się pytać o takie rzeczy, ale jednak spróbuję. Od czasu premiery płyty pojawiły się już pomysły na nowy materiał?
Tak, pomysły są i jest ich zaskakująco dużo. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie zdołam napisać tyle dobrych piosenek. Niezmiernie mnie to cieszy, ponieważ zanosi się na to, że na drugiej płycie będą same nowe numery. Ale nie tylko je piszę- również gram niektóre na koncertach i w Szczecinie także zamierzam.
Wyobraź sobie siebie za rok, pięć, dziesięć. Co widzisz?
Za rok… chyba odbieram nagrodę Grammy dla najlepszego muzyka rockowego (ze śmiechem). A tak serio, to widzę siebie w studiu nagrywającą album. Za pięć może Glastonbury i trasa z Queens Of The Stone Age, a za dziesięć chyba dom i rodzina.