...jego drugim w życiu koncercie, który dał w Szczecinie w ramach Record Store Day, specjalnie z tej okazji wydanej EPce, planach związanych z wydaniem debiutanckiego albumu, emocjach towarzyszących graniu i powstawaniu materiału oraz wielu innych kwestiach rozmawialiśmy w szczecińskiej OFF Marinie.
Szczecin Główny: Zagrałeś dziś drugi koncert w życiu. Czym różnił się od pierwszego?
Kortez: Na pewno moim podejściem i co najważniejsze, emocjami. Cieszę się, że ktoś zdecydował, że fajnie by było, gdyby taki Kortez dzisiaj zagrał. Tym bardziej, że dziś wyszła moja debiutancka EPka, więc można było to połączyć z Record Store Day - świętem płyty.
A jakie były emocje towarzyszące dzisiejszemu występowi?
Byłem trochę zdenerwowany, bo dawno nie grałem przed publiką, jakąkolwiek. Więc zdaję sobie sprawę z tego, że mogło być nie najlepiej. W trakcie nabrałem pewności. Jednak ludzie dają energię.
Tych ludzi miałeś bardzo blisko siebie, co od nich czułeś?
Czułem, że podoba im się to co robię. Poczułem się dobrze. Poczułem się dobrze odebrany. Myślę, że to jest najważniejsze.
Zagrałeś, jak na debiutanta całkiem długo, około godziny.
Około godziny?!
Tak było.
Łał! Nie liczyłem na tyle.
Powiedziałem „długo”, bo na EPce są tylko trzy numery.
Mam tak naprawdę bardzo dużo piosenek. Tylko, że są to numery w języku angielskim, czy pseudoangielskim, które po prostu czekają na polski tekst. EPka składa się z piosenek najbardziej gotowych na to, żeby je pokazać. Teksty powstają cały czas. Jesteśmy w Polsce, więc kładę nacisk na to, żeby to było po polsku. Chciałbym, żeby nie tylko były w naszym języku, ale także żeby były dopracowane, więc to jest też kwestia czasu. Nie wyjdę na scenę z byle jakim tekstem, więc chciałbym je dopiąć na maksa. Dlatego na razie tylko trzy, ale pracuję nad płytą, nad całym albumem.
No właśnie, kiedy ta płyta będzie?
Myślę, że najwcześniej we wrześniu.
Skąd się wziął „Kortez”? I nie pytam tu o miejsce pochodzenia.
Skąd „Kortez”, ksywa? Nie pamiętam. Ktoś rzucił do mnie kiedyś: "Kortez!". Najpierw sceptycznie do tego podchodziłem, ale ktoś to podłapał, ktoś inny podłapał od kogoś innego i tak to się rozchodziło. Ludzie zaczęli do mnie mówić w ten sposób, więc zostało „Kortez”.
Jeszcze bardziej mnie interesuje to, jaka muzyka miała wpływ na to, że Kortez gra to, co gra.
Myślę, że każda. Każda od czasów dzieciństwa. Bardzo lubiłem klasykę, byłem dość dobrze osłuchany z muzyką klasyczną. Później to się przeistoczyło w piosenkowość. Samą muzą możesz przekazać emocje niewielu ludziom, ale jak masz do tego dobry tekst, to możesz to zrobić na większą skalę. Ktoś może coś wziąć z tego, może powiedzieć "Łał! Mam tak samo jak ten gość".
Ostatnio kiedy rozmawiałem z artystami, to pytałem o najważniejsze albumy. Czy Ty masz ważne dla Ciebie albumy?
W moim życiu? Nie, totalnie nie. Wiesz, w pewnym czasie, w sumie niedawno, przestałem słuchać muzyki w ten sposób, że odpalam komputer i słucham nałogowo godzinę czy dwie jakichkolwiek utworów, piosenek, czegokolwiek. Staram się posłuchać siebie wewnątrz, znaleźć tę muzykę, która gdzieś we mnie jest i jakoś się objawia. Bardziej szukam właśnie tego.
Dwa koncerty za Tobą, płyta przed. Będzie tych koncertów więcej, może festiwale?
Festiwale? A to jest festiwal?
To jest święto.
No to może będą święta! (ze śmiechem) Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Odbieram siebie w taki sposób jak Ty odbierasz siebie. Nie wiem jak odbierają mnie inni ludzie, a to oni decydują o tym, czy pasowałoby, żeby ten Kortez zagrał na jakimś festiwalu.
Miałeś dziś bis unplugged, ludzie do Ciebie podeszli, więc wydaje mi się, że odbierają Cię całkiem dobrze.
Tak, sam byłem zaskoczony tym bisem. Szczególnie, że było to granie bez nagłośnienia.
Było to całkowicie naturalne, stworzyłeś taki nastrój...
…I trochę nawet – przepraszam, że Ci przerwę – głupio mi było, kiedy składałem gitarę i czułem tę atmosferę. Wiedziałem, że coś by jeszcze trzeba było zrobić.
Ten nastrój nie może być przypadkowy, sam mówiłeś, że wsłuchujesz się w siebie. Jaki jest proces twórczy Korteza?
Wychodzę od emocji. Chciałbym żeby ta emocja znalazła się w muzyce. To rzadko kiedy się udaje, ale chciałbym.
O emocjach od ludzi też wspomniałeś, że są bardzo ważne.
Bo jak jesteś smutny, to wiesz jak się czujesz.
Jesteś melancholikiem? Kiedy słuchałem Cię przed chwilą, czułem szczerość i smutek.
Tak, myślę że ta muzyka jest na bank smutna.
Wiem, że nie powinienem tego robić, ale kiedy usłyszałem "Zostań" po raz pierwszy, to postawiłem Cię gdzieś pomiędzy Skubasem, Fismolem i Królem. Myślisz, że to jest dobre skojarzenie?
Jak dla mnie, najlepsze.
Jedną z rzeczy, która Was łączy jest gitara. W wywiadzie w Trójce wspomniałeś, że zacząłeś grać dwa lata temu.
Coś około dwóch lat temu, może półtora roku.
A dlaczego akurat ten instrument?
Dlaczego gitara? Podjarałem się kiedyś Clarencem Greenwoodem (Citizen Cope). To jest koleś, który wychodzi z gitarą i opowiada historie w piosenkach. Totalnie zrobiło na mnie wrażenie, że to jest takie szczere, naturalne i prawdziwe. Nigdy nie robiłem piosenek, ale tak mocno wszedłem w ten temat, że pomyślałem, że może się uda. Coś tam zacząłem pitolić na gitarze, nie umiejąc grać w zasadzie, na prostych akordach. Powstała pierwsza piosenka. Spodobała się znajomym i mi też się podobała. Wyrzucałem w tym swoje emocje. Dlatego myślę, że to działa. Jeśli coś jest szczere i prawdziwe, to to działa.
Jak myślisz, jeżeli będzie nam dane spotkać się za rok, gdzie wtedy będziesz? Gdzie chciałbyś być?
Wiesz, nie planuję. Totalnie nie myślę do przodu. To jest czasem zgubne. Skupiam się na tym co jest teraz. Myślę, że to jest najważniejsze.
Żyj chwilą, niech trwa. Osobiście mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli posłuchać Twojego albumu i za rok porozmawiamy już o kolejnych.
Mam nadzieję, że nie skończy się na jednej płycie. Mam dużo materiału i z każdym kolejnym dniem przybywa nowych piosenek, nowych emocji, nowych rzeczy.