Długo rozmyślałam, o czym ma być kolejny felieton. Postanowiłam zahaczyć o tematykę szkoły i jej powiązań z KULTURĄ.
Tak, pobiadolę na oświatę. Pobiadolę o tym, jak w szkolnych murach pozbawia się młodzież kreatywnego myślenia. Podejrzewam, że od czasów mojej edukacji niewiele się zmieniło. Patrząc na statystyki bezrobocia, jeszcze bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Bo to w końcu szkoła przygotowuje nas do podbijania świata na polu zawodowym. Jeszcze rok temu przeprowadzałam prelekcje wśród szczecińskich gimnazjalistów i stwierdzam jedno- mamy zajebistych, młodych ludzi. To przestroga dla tych, którzy wciąż myślą, że potrafią oni tylko wkładać kubły na śmieci nauczycielom na głowy.
Ogrom ładowanej wiedzy, która w większości do niczego się nie przyda to standard serwowany, aż do momentu ukończenia studiów. No chyba, że masz to szczęście i uczysz się na Zachodzie, gdzie przedmioty leżą u stóp według Twoich zainteresowań. Przykładem jest amerykańska szkoła średnia, gdzie teoria idzie na boczny tor, bo tu najbardziej liczą się- samodzielne myślenie i praktyczne umiejętności. Ponadto ocenianie ma troszkę inny wymiar niż w Polsce. Jeśli nauczyciele widzą wysiłek i zaangażowanie ucznia w nauce, to potrafią to docenić. U nas, jak wykujesz coś na blaszkę i powiesz bez zająknięcia, dostaniesz doceniony poprawną oceną i sprowadzony na ziemię przez wyrażenie, które przewala się przez całą ścieżkę edukacyjną, a mianowicie: "możesz już wrócić na swoje miejsce". I nieważne, że nic nie rozumiesz z tego, co przed chwilą deklamowałeś.
Brnę dalej. Mój Ty Boże, czemu tak mało w szkołach zajęć pozalekcyjnych? Jeśli ktoś ma dzianego parentsa może rozwijać swoje pasje- za ile chce, kiedy chce i jak dużo chce. Przeciętnego polskiego ucznia na to nie stać. A zajęcia pozalekcyjne to w większości KULTURA. Gra aktorska, dziennikarstwo, muzyka, śpiew, fotografia, malarstwo, czy nawet robienie na drutach, wszystko to jest, ale za oceanem. W polskim wydaniu- uprawianie sportów (głównie piłki nożnej, jeśli staruchy nie wykopią z Orlika), działalność w samorządzie (uhu polityka w szkole), kółka teatralne (akurat do tego, nie ma się co czepiać) i akcje społeczno-charytatywne, które często wynikają z tego, że szkoła musi się pokazać z jak najlepszej strony (nie ma to jak kochane ciało pedagogiczne). "Prawie robi wielką różnicę"- nieprawdaż?
Ha, jednak nie to jest najciekawsze. Badania naukowe potwierdziły, że najbardziej twórcze są dzieci, które mają czas wolny wyłącznie dla siebie, czy tzw. "nicnierobienia". No bo popatrzmy na ten aspekt z logicznego punktu widzenia. Wygospodarowanie wolnego czasu dla młodego człowieka, daje mu swobodę w tym, co chce robić. Natomiast taki, który po szkole łazi na sto tysięcy dodatkowych zajęć, w wolnym czasie ma problem: "no i co ja mam teraz robić?". Przetrawienie pewnych informacji, które poznało się za dnia i refleksja pobudzają, rozwijają pomysły i wyobraźnię. Jednym słowem, bujanie w obłokach otwiera nieograniczone podwoje twórczego myślenia. I kto wie, może kiedyś z pomocą lenistwa dostanie się Nobla. Newton, który siedząc pod drzewem, dostaje jabłkiem w głowę i krzyczący "Eureka!" w pełnej gorącej wody wannie Archimedes- już pokazali, że odpoczynek pozwala zaistnieć na naukowej arenie przez setki lat.
Najbardziej mnie jednak rozwaliła wypowiedź Macieja Cuske, reżysera filmów dokumentalnych, który prowadził warsztaty dokumentalne dla młodzieży w trakcie festiwalu "Ińskie Lato Filmowe". Na pytanie odnośnie tego, czy są braki w edukacji artystycznej, filmowiec nie pozostawił suchej nitki na szkolnych instytucjach. Podał przy tym przykład z własnego życia wzięty. O swoim synu artysta mówił- "[...]Od trzeciej klasy podstawowej szkoły, odkąd przestali mieć plastykę, nie narysował żadnego obrazka, nie namalował żadnej pracy, nie poznał żadnych technik plastycznych. Muzykę miał później przez rok zamiast plastyki. Pani nauczyła ich piosenki Marka Grechuty, którą pamięta do dziś. Niestety to jedyna piosenka, którą znają dzieci w jego klasie, bo muzyka też przestała być potrzebna.[...]". Reżyser próbował temu stanowi zaradzić, zachęcając panie nauczycielki, by korzystały z zasobów darmowej filmoteki przygotowanej przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Ale żaden z pedagogów nie pochylił się nad słowami taty-artysty i materiałów będących na wyciągnięcie ręki nie użył. "[...]Nie pojmuję tego. I to nieprawda, że dzieciaki tego nie potrzebują. Trafiam z warsztatami do różnych miejsc i energia do pracy twórczej, którą udaje mi się wykrzesać z młodzieży, jest niewyczerpana.[...]"- twierdzi Maciej Cuske.
Wychodzi na to, że młodzi ludzie muszą zacisnąć zęby i szukać swojego ja poza murami szkoły. Idealnie to obrazuje cytat z pewnego artykułu autorstwa Andrzeja Sawickiego: "[...] Milcz młody Polaku i kochaj szkołę. Od szkoły nikt nie wymaga, by kochała ciebie.[...]". Ja dorzucę: Amen.
Foto:
Marta Siłakowska