Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Hej many, idziemy na szmule?

Czas spojrzeć na to, jak się mówi w Szczecinie, i dlaczego mówi się tak a nie inaczej. Środowy wieczór z felietonem zapowiada się całkiem sympatycznie. Zasiądźcie wygodnie w fotelach i czytajcie!

Nie wiem jak Wy, ale mnie czegoś brakowało w Szczecinie. Od zawsze. Długo nie mogłam odgadnąć, czego mi doskwiera. Myślałam i myślałam. Starówka, aquapark, zoo, może nowy stadion piłkarski? O to chodzi? Nie, zupełnie nie. I wreszcie mnie olśniło. Gwara, slang! Tym się właśnie region szczeciński nie wyróżnia. Pytanie- dlaczego?
 
"Na początku było Słowo [...]" czytamy w pewnej księdze, wiadomo jakiej (nie podaję nazwy, bo nasz portal nie zajmuje się religią). Pomijając krótki fragment, mamy dalej: "[...]  Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.[...]". Jest siła w tych zdaniach i na pewno są one tematem rozważań wielu kulturoznawców i językoznawców. W takim razie, skoro słowo jest tak ważne, spójrzmy, co się działo ze słowem w Szczecinie.
 
Do końca II wojny światowej mówiono tu gwarą środkowopomorską języka dolnoniemieckiego. Potem nastąpiły migracje ludności ze Wschodu i Polski centralnej. I w tym okresie możemy się pochwalić istnym miszmaszem gwarowym spowodowanym powyższym osadnictwem na tych terenach. W takim razie, gdzie zniknęły, gdzie się podziały te wszystkie naleciałości? Otóż, w ciągu kolejnych 50 lat przemieszanie się tak różnych kultur spowodowało ujednolicenie języka. Co więcej, tak jak Wrocławianie posługujemy się dziś bardzo poprawnym polskim językiem literackim.
 
O tym ostatnim aspekcie, w jednym z wywiadów mówi nawet profesor Jan Miodek. Językoznawca przyznaje, że tak jest, ale podaje jeszcze inne miasta, które są w tym gronie. Są to: Stargard Szczeciński, Zielona Góra i Koszalin. Szczególnie zaciekawił mnie Koszalin, ponieważ jest w niewielkiej odległości od Słupska (godzina drogi), to już region słupski ma swoje naleciałości. A wiem to od znajomych, którzy stamtąd pochodzą. Wracając do profesora, to z jego strony pada jeszcze jedno ważne stwierdzenie, że jesteśmy pozbawieni przyjemności i wzruszeń z posiadania własnej gwary.
 
No dobrze, gwary raczej nie stworzymy, bo Szczecin przez wiele lat nie był polskim miastem. Już prędzej moglibyśmy rozwijać slang. Różni się od gwary wyodrębnieniem terytorialnym, środowiskowym oraz zmianami w leksyce, frazeologii i znaczeniu słów, a nie w gramatyce. Zatem, pora wkroczyć z boomem, który miał miejsce w 2009 roku. Była to spora kampania reklamująca nasze miasto pod nazwą: "Wyskocz z cynków i zaszalej". I tu się zaczyna problem, bo jak mnie pamięć nie myli, jakoś nigdy nie miałam styczności z takim wyrażeniem. Musiałam więc zasięgnąć cybernetycznej skarbnicy wiedzy. I dowiaduję się, że chyba pomysłodawcy tegoż hasła mocno poszarżowali. "Cynki" owszem znaczą buty, lakierki. Zresztą przedstawia to plakat z kampanii. Jednak pewne źródło informacji podaje, że "wyskoczyć z cynków" to nic innego, jak stracić obuwie w wyniku zaliczenia sierpowego w szczękę.
 
Skoro "cynki" mają się teraz kojarzyć z czymś przyjemnym, nie pozostaje mi nic innego, jak powoli kończyć moje wywody początkiem, czyli wrócić na chwilę do tytułu felietonu. "Many" i "szmula"- dopiero teraz mogę powiedzieć, że „jestem w domu”. Nie ma sensu tłumaczyć znaczenia tych słów, bo chyba każdy je zna. Podobnie jest z inną, naszą slangową perełką- "Lecim w Szczecin".
 
Na osłodę, zakończenie pięknie zapowiadającego się dialogu.

MANY 1:  Hej many, idziemy na szmule?
MANY 2:  Zara, tylko w cynki wskoczę.
MANY 1:  Streszczaj się, bo zaraz z nich wyskoczysz!
MANY 2:  Dobra! Mamuś, to my lecim na Szczecin, bo na Radom nie jadom!
(Drzwi się zamykają, a MAMUŚ stoi lekko skonsternowana.)
 
To tyle na dzisiaj.

 

Foto: 
Marta Siłakowska

Zobacz również