Dzisiejszy felieton nie będzie spójny, nie będzie też całością. Spróbuję pójść drogą Ryszarda Kapuścińskiego, który wydawał "Lapidaria", czyli spontaniczne zapiski i notatki. Oderwanym od siebie luźnym fragmentom daję dom w "Artykułowanej środzie", a do powyższego Mistrza nie śmiem startować.
#1
Ni stąd, ni zowąd, przypomniały mi się lata mego dzieciństwa, kiedy to pisało się i wysyłało listy. Nie tylko na okazje, ale tak po prostu, bo telefonów nie było. Idąc tym tropem, przeprowadziłam małe śledztwo. Włączyłam "Wuja" Google i zaczęłam szukać, czy ostały na świecie grupki internautów, którzy próbują podtrzymywać ten piękny, archaiczny rodzaj relacji międzyludzkich na odległość. Wyniki wszystkowiedzącej wyszukiwarki mówią same za siebie. Nie brakuje osób, które duchem są w innych czasach i nie straszne im oczekiwanie na odpowiedź. Przy okazji zapamiętałam sobie datę, która już niestety minęła. 9 października obchodzi się Światowy Dzień Poczty, a do 15 tego samego miesiąca odbywa się Międzynarodowy Tydzień Pisania Listów.
#2
Zmiana czasu. Pokręcone dzieło ludzkiej natury. Żeby wstawało się lepiej, a wracało w ciemnościach i nie chciało się nic później. Od kilku dni prześladuje mnie myśl nad neutralnym wyjściem z tej osobliwej sytuacji. Albo spać cały dzień i pracować w nocy, wtedy zegar biologiczny całkowicie przewraca się do góry nogami, albo pójść w ślad za mądrymi Szwedami i poeksperymentować z wydajnością w sześciogodzinnym wymiarze pracy. Nie ukrywam, że druga opcja wywołuje u mnie blady uśmiech. Blady, bo u Nas to nie nastąpi.
#3
Stoję w sklepie. Przed lodówą. W "Stonce" stoję. Wtem z wysokości poniżej metra pięćdziesiąt odzywa się głos:
- Czy ja już naprawdę nic nie widzę?
Spoglądam z góry. Miła, maleńka babuleńka.
- A czego Pani szuka? - pytam naturalnie zaciekawiona.
- Mortadeli... - wykonując przy tym wzruszający myk z oczami kota ze Shreka, tylko nieco starszego, nadszarpniętego przez czas.
No to szukam. Mortadela, mortadela, hmm... jadłam to kiedyś? Nasuwa się kolejne pytanie. Nieważne. Dobrze, że chociaż wiem, jak wygląda. Jest jakaś - włoska limitowana edycja. Pokazuję i tłumaczę, bo jak mi się zdaje, to nie o ten "model" chodzi. "Dziecięca postać" w pełni się ze mną zgadza. Ok, zwiększam teren poszukiwań. Oświetlona blaskiem lodówki i chęcią niesienia pomocy zupełnie straciłam grunt czasoprzestrzeni pod nogami.
Podobnie jest z herbatkami u moich babć. Jakby życie trwało milion lat. W pokorze znoszę przyjemny chwili szmat.
#4
Linia 61. Zapachy jakie sobie wymarzyć można. Bezdomności, kebaba, zupki chińskiej.
Dlaczego ta automatyczna Pani tak dziwnie wymawia "Szwoleżerów"?
Na początku 48 strony "Lapidarium VI" Ryszarda Kapuścińskiego odczytuję: "Myśleć jest rzeczą mozolną" (Henryk Enzelberg). Także, ten tego, zamykam felieton.
Puk, puk, hej Wy tam z drugiej strony monitora! Macie jakieś własne "okruchy"?
Foto:
Marta Siłakowska